Nasz drogi prąd

Przemysłowi odbiorcy energii ostrzegają, że dalsze wzrosty cen energii doprowadzą do likwidacji najbardziej energochłonnych firm. Czasy taniego prądu wprawdzie minęły, ale wciąż wiele można zrobić, by chociaż przyhamować galopadę cen.

Sytuacja, w jakiej znaleźli się odbiorcy przemysłowi, jest bardzo trudna i wymaga działań skutecznych i natychmiastowych - apeluje Henryk Kaliś, przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu, pełnomocnik zarządu ds. zarządzania energią elektryczną i pomiarami w ZGH Bolesław. - Na teoretyzowanie o kierunkach rozwoju rynku nie ma teraz czasu. Już wyrzuciliśmy z Polski produkcję aluminium elektrolitycznego.

Jeśli nie rozwiążemy szybko problemu rosnących kosztów energii, to w ciągu 2-3 lat z Polski zniknie produkcja cynku, a w dalszej kolejności miedzi i cały energochłonny przemysł. Jeśli do tego dojdzie, to stanie się to przy pełnej świadomości Ministerstwa Gospodarki i innych urzędów państwowych.

Reklama

Forum Odbiorców Energii i Gazu o negatywnych skutkach drastycznych wzrostów cen energii dla całej polskiej gospodarki pisało już pod koniec 2007 r. i przez cały rok 2008 do Ministerstwa Gospodarki, Ministerstwa Skarbu Państwa, premiera RP, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta oraz Urzędu Regulacji Energetyki. Jak przekonuje, tylko prezes URE zrozumiał racje Forum i udzielił mu swojego wsparcia.

Kaliś ocenia, że polski sektor energetyczny po konsolidacji pionowej znalazł się w sytuacji szczególnie uprzywilejowanej w stosunku do innych branż gospodarki.

Chodzi zarówno o pracowników energetyki, posiadających pakiety socjalne, jak i strukturę organizacyjną. Według Kalisia, energetycy nigdy nie funkcjonowali w warunkach zagrożenia istnienia swoich firm, co zrodziło preferencje dla myślenia nakierowanego głównie na mechanizm przenoszenia na odbiorców wszystkich kosztów.

- W sytuacji, w jakiej się znalazł polski przemysł i polska gospodarka, takie myślenie jest katastrofalne również dla energetyków - ostrzega Kaliś.

Państwo nie pomoże

Jedną z form pomocy odbiorcom energii mogłaby być np. obniżka stawki akcyzy na energię elektryczną (akcyza wynosi obecnie 20 zł za 1 MWh), co, poza firmami energetycznymi, postulują także Ministerstwa Gospodarki i Skarbu Państwa oraz URE. Rozwiązanie odrzuca jednak resort finansów.

- W Ministerstwie Finansów nie są prowadzone obecnie prace legislacyjne mające na celu obniżkę stawki akcyzy na energię elektryczną - informuje Witold Lisicki z MF.

Jak przypomina Lisicki, Polska jest zobligowana do stosowania pozytywnej stawki akcyzy na energię elektryczną na podstawie przepisów Dyrektywy Rady 2003/96/WE z 27 października 2003 r. w sprawie restrukturyzacji wspólnotowych przepisów ramowych dotyczących opodatkowania produktów energetycznych i energii elektrycznej.

Obowiązująca w Polsce stawka akcyzy na energię elektryczną nie została zmieniona od momentu jej wprowadzenia, tj. od roku 2002. W czasie kryzysu finansowego każdy wpływ pieniędzy do budżetu państwa jest cenny, a wpływy z akcyzy na energię do małych nie należą.

- W 2008 r. wpływy do budżetu z podatku akcyzowego od energii elektrycznej wyniosły ok. 2,6 mld zł - informuje Witold Lisicki. W Polsce nie stosuje się także innych zwolnień, z których mogą korzystać odbiorcy w innych krajach Unii Europejskiej.

Tadeusz Skoczkowski, prezes Krajowej Agencji Poszanowania Energii, przypomina, że istnieje np. dyrektywa, która pozwala państwom członkowskim stosować obniżki podatku od zużycia produktów energetycznych wykorzystywanych do ogrzewania oraz energii elektrycznej dla firm działających w najbardziej energochłonnych obszarach gospodarki lub firm, które zobowiązały się do oszczędności energii.

- Przedsiębiorstwa takie będą mogły uzyskać nawet całkowite zwolnienie podatkowe, a firmy działające w obszarach nie uznawanych za szczególnie energochłonne będą mogły uzyskać do 50 proc. zwolnienia podatkowego - podkreśla prof. Skoczkowski.

Tyle że - jak informuje Ministerstwo Finansów - polskie przedsiębiorstwa z tych rozwiązań korzystać nie mogą. Jak podkreśla Witold Lisicki, państwo członkowskie nie jest bowiem zobowiązane implementacją przedmiotowego przepisu, stąd też nie można mówić o bezpośredniości stosowania fakultatywnego przepisu.

Czy rynek da radę?

Teoretycznie do obniżek cen energii lub powstrzymania jej wzrostów powinien doprowadzić sprawnie działający rynek, którego... wciąż w Polsce nie ma. Wśród licznych propozycji usprawnienia rynku warto zwrócić uwagę na propozycje Towarzystwa Obrotu Energią (TOE), zrzeszającego spółki handlujące energią. Rozwój rynku energii, według TOE, jest możliwy pod warunkiem egzekwowania przez prezesa URE zasad swobodnej konkurencji oraz przyjęcia jednolitego wzoru tzw. generalnej umowy dystrybucyjnej (zawieranej pomiędzy spółkami obrotu energią a operatorami dystrybucyjnymi; umowa umożliwia dostęp do rynku i realizację zasady TPA).

Zdaniem TOE, powinna zostać przyjęta także jednolita procedura zmiany sprzedawcy wraz z jej automatyzacją, jak najszybciej powinna nastąpić rezygnacja z obowiązku zatwierdzania taryf w grupie G (gospodarstwa domowe). Towarzystwo zaleca także urynkowienie handlu węglem, oraz - ewentualnie - powiązanie krajowych cen węgla z cenami ARA. Proponuje również opracowanie metodologii indeksu cenowego (na bazie danych gromadzonych przez URE), co miałoby pozwolić na pełną transparentność rynku hurtowego. Ważnym czynnikiem poprawiającym funkcjonowanie rynku miałoby być upłynnienie rynku hurtowego poprzez mechanizm animatora rynku na Towarowej Giełdzie Energii. Animator rynku to podmiot zgłaszający jednocześnie zlecenia zakupu i sprzedaży danego produktu z określoną maksymalną różnicą cenową.

Umowa na pełnienie funkcji animatora została wspólnie opracowana przez TGE i TOE i zaproponowana członkom giełdy, czyli spółkom obrotu, w tym działającym w skonsolidowanych grupach. Istnieją jednak przesłanki pozwalające oceniać, że w obecnych warunkach utworzenie sprawnie działającego rynku energii nie jest możliwe.

- Jeżeli dojdzie do sytuacji, gdy będziemy mieli brak wystarczającej ilości mocy wytwórczych (a bez nowych inwestycji będziemy nieuchronnie zmierzali w tym kierunku), to zawsze będzie rynek wytwórcy, a nie rynek klienta końcowego - przypomina Piotr Łuba, partner, Doradztwo Biznesowe, PricewaterhouseCoopers. - Jeżeli będzie się opłacało inwestować i budować nowe moce, to mamy szanse doprowadzić do sytuacji, kiedy będziemy mieli nadwyżkę mocy na tyle istotną, że powstanie rynek klienta. Do tego powinniśmy dążyć, gdyż na zmniejszenie cen możemy liczyć tylko wtedy, kiedy będziemy dysponowali istotną nadwyżką mocy.

Płać po niemiecku!

Dla odbiorców złą wiadomością jest to, że ceny energii w najbliższych latach będą rosły i zbliżą się do poziomu cen energii w Niemczech i Czechach, które są wyższe niż w Polsce. W tym przedstawiciele firm energetycznych są zgodni.

- W ciągu kilku lat poziom cen energii w Polsce zrówna się z cenami energii w Niemczech i Czechach. Te kraje będą tworzyły jeden rynek, na którym ceny będą bardzo zbliżone - mówi Torbjörn Wahlborg, prezes Vattenfall Poland.

Andrzej Zwierzchowski, dyrektor sprzedaży RWE Polska, przekonuje, że Polska jest nadal jednym z najtańszych krajów w Europie pod względem ceny za energię elektryczną.

- Jesteśmy poniżej średniej w krajach Unii Europejskiej w odniesieniu do zużycia średniej wielkości gospodarstwa domowego. Należy się spodziewać, że w dłuższej perspektywie ceny energii w krajach Unii wyrównają się - ocenia Zwierzchowski. Także przedstawiciele polskich grup energetycznych spodziewają się, że ceny energii w Polsce dojdą do poziomu cen niemieckich.

- Obserwując europejski i światowe rynki energii, a także przewidując potrzeby polskiej energetyki w zakresie modernizacji i koniecznych inwestycji w nowe źródła wytwarzania, nie można wykluczyć wzrostu cen hurtowych energii do poziomu obserwowanego w Czechach i w Niemczech - dodaje Krzysztof Zamasz, wiceprezes zarządu Tauron Polska Energia.

Piotr Łuba z PricewaterhouseCoopers podkreśla, że to, czy ceny energii w Polsce i w Niemczech zbliżą się do siebie, w dużej mierze będzie zależało od tego, czy uda się połączyć systemy energetyczne Polski i Niemiec. Polska pod tym względem nadal jest jeszcze swego rodzaju wyspą. Z tymi opiniami nie zgadza się jednak prezes URE.

- Niektórzy przyjęli za dogmat, że ceny energii w Polsce muszą dorównać czeskim i niemieckim. Powiem przewrotnie: może warto poradzić Niemcom i Czechom, aby urealnili ceny do tych, które są w Polsce? Już w tej chwili struktura rynku, ze wszystkimi mankamentami, o których nieraz mówiłem, jest korzystniejsza niż w Czechach czy w Niemczech - twierdzi Mariusz Swora, prezes URE.

Jego zdaniem, prowadzony dalej konsekwentnie program liberalizacji rynku powinien doprowadzić do tego, aby ten pozytywny rozdźwięk jeszcze się powiększył.

Czynniki strukturalne przekonują, że nie powinniśmy porównywać się do Czech i Niemiec.

W opinii prezesa Swory, trudno powiedzieć, jak sytuacja z cenami energii będzie się układała w następnych latach. Z jednej strony będziemy musieli skonsumować skutki przyjętego Pakietu energetyczno-klimatycznego i konieczności inwestycji w nowe moce, również w OZE. Z drugiej strony choćby udrożnienie "linii wschodnich" może wpłynąć łagodząco na ten wzrost.

- Europa, niestety, odeszła od założenia produkowania taniej energii, skutkiem czego w cenach energii przenoszone są różnego rodzaju obciążenia o charakterze parapodatkowym. Taki nurt myślenia panuje obecnie powszechnie w Europie.

Z pewnością korzystny wpływ na ceny będzie miała liberalizacja rynku energii elektrycznej. Pytanie tylko, jak głęboko i konsekwentnie zostanie przeprowadzona - zastanawia się Mariusz Swora.

Dodaje, że w warunkach polskich ważne będą zmiany w Prawie energetycznym zapowiadane przez rząd, które zmierzają do zapewnienia skutecznej konkurencji i liberalizacji rynku. Istotne będzie również to, jak dalej będzie się kształtowała polityka fiskalna państwa.

Polityka i ceny

Zmiany prawne oraz polityka fiskalna, o czym mówi prezes Swora, wpływają nie tylko na kształtowanie się cen energii, ale także na wielkość inwestycji w sektorze energetycznym. Wbrew pozorom, wysokość cen energii nie musi być najważniejszą przesłanką do podejmowania inwestycji.

- Na inwestycję w blok energetyczny, niezależnie od tego, czy chodzi o blok węglowy czy gazowy, należy patrzeć w perspektywie 35 lat - podkreśla Piotr Łuba z PricewaterhouseCoopers.

- Kilka lat trwa jego projektowanie i budowa, a ok. 30 lat jego działalność. To oznacza, że ceny energii z dziś nie mają decydującego wpływu na decyzje inwestycyjne. Jego zdaniem, to, czy obecna cena energii jest odpowiednia, aby podjąć decyzję o rozpoczęciu inwestycji, w dużej mierze zależy od cen paliwa. Graniczną ceną, aby uzyskać odpowiedni zwrot z inwestycji, jest - według Łuby - 220 zł za 1 MWh energii czarnej. Obecnie jesteśmy blisko tej kwoty.

Tomasz Kwiatkowski, dyrektor z zespołu ds. sektora energetycznego PricewaterhouseCoopers, dodaje, że dla podjęcia decyzji inwestycyjnej nie jest najważniejsze, w jakiej cenie jest dzisiaj energia elektryczna, lecz to, czy mamy na naszym rynku stabilność prawa i regulacji.

- Jeżeli jednego dnia uwalniamy ceny energii, a za miesiąc regulujemy je ponownie, jeżeli obecnie mamy kontrakty bilateralne, a za chwilę możemy mieć ustawowy obowiązek obrotu energią przez giełdę, to nie wpływa to na dobry klimat do inwestycji.

W przypadku niestabilnego prawa ryzyko inwestycji się zwiększa, a zatem firmy, które mogłyby inwestować w Polsce, swoje środki będą przeznaczały na inwestycje gdzie indziej. Obecna cena energii jest bardzo ważna, ale nie jest jedynym komponentem decyzji inwestycyjnej - twierdzi Kwiatkowski.

Dariusz Ciepiela

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »