Fiskus wyciąga rękę po dochody szkół

Opodatkowanie dochodów szkół - oto prezent od rządu dla sektora edukacyjnego na 2004 r. Przedstawiciele branży uważają, że poważnie zaszkodzi to rozwojowi szkolnictwa, zwłaszcza prywatnego. Sprawa nie dotyczy wyższych uczelni.

Rada Ministrów zaakceptowała projekt nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych. Jedną ze zmian jest usunięcie dochodów z tytułu prowadzenia szkół z listy zwolnionych od podatków. Obecna ustawa o CIT w art. 17 zwalnia od podatku dochody z tytułu prowadzenia szkół w rozumieniu przepisów o systemie oświaty.

Oznacza to, że od 1 stycznia 2004 r. - gdyby takie przepisy weszły w życie - szkoły będą traktowane jak inni podatnicy i będą musiały płacić 19-proc. podatek od dochodów.

Takie będą Rzeczpospolite ...

Reklama

Proponowane przez rząd przepisy dotkną zarówno szkoły państwowe, jak i prywatne. Dla jednych i drugich są niemiłym zaskoczeniem.

- Wprowadzenie opodatkowania oznacza bankructwo dla wielu szkół prywatnych, zwłaszcza, że obecnie mamy niż demograficzny i nawet w szkołach państwowych brakuje uczniów. Już teraz musimy pokrywać wydatki inwestycyjne i koszty remontów z własnej kieszeni i nie możemy liczyć na pomoc samorządu terytorialnego. Nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby jeszcze zabrano nam 19 proc. - mówi Henryk Zub, właściciel spółki Eurogimnazjum, prowadzącej kilka szkół prywatnych.

- Trudno uwierzyć, że rząd proponuje rozwiązanie, które doprowadzi do upadłości wielu szkół, zwłaszcza tych mniejszych. Oznacza to zabranie prawie całego dochodu szkołom, a tego braku nie będzie można pokryć z podwyższenia czesnego. Już obecnie musimy sobie przecież radzić z konkurencją innych placówek, w tym państwowych - uważa Wojciech Rosiński, dyrektor Prywatnej Szkoły Podstawowej nr 114 w Warszawie.

Podobnego zdania jest Elżbieta Mroczek, kwestor Szkoły Głównej Handlowej, przy której działa Niepubliczne Liceum Ogólnokształcące nr LXXXI.

- Każdy grosz wydarty szkołom będzie prowadził do ich ubożenia. Dotacje budżetowe nie zaspokajają nawet 50 proc. potrzeb uczelni. Na pokrycie wydatków inwestycyjnych nie dostajemy od państwa w praktyce żadnych pieniędzy. Zabranie nam 19 proc. dochodu oznacza znaczne ograniczenie możliwości rozwoju i działania. Nie możemy sobie bowiem pozwolić na przerzucenie kosztów na uczniów przy obecnej konkurencji na rynku - podkreśla Elżbieta Mroczek.

Wyższe ominęło

Problem ten nie dotyczy uczelni wyższych (w Polsce działa ich obecnie 364, w tym 241 prywatnych), które od ewentualnych obciążeń uwalnia ustawa o szkolnictwie wyższym. Jednak ich zdanie o opodatkowaniu szkół niższych szczebli jest podobne.

- Rentowność najlepszych szkół sięga poziomu 20 proc., a większość i tak cały dochód przeznacza na inwestycje. Opodatkowanie dla dużej liczby szkół oznaczałoby upadłość. Gdyby takie regulacje weszły w życie, wiele uczelni zmuszonych byłoby do pogorszenia swojej oferty. Podmioty prowadzące szkoły będą zmuszone do takiego naliczania kosztów, żeby nie wykazywać zysku - mówi Krzysztof Pawłowski, rektor Wyższej Szkoły Biznesu - National Louis University w Nowym Sączu i Wyższej Szkoły Biznesu w Tarnowie.

Krzysztof Buczek

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: dochody | "Szkoła" | opodatkowanie | 'Szkoła' | szkoła | szkoły | fiskus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »