I jak tu wierzyć sondażom, (chwilowy) strach na rynkach

Po raz kolejny okazało się, że nie można wierzyć sondażom. Wielu uważało, że wyścig o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych zakończył się tak naprawdę jeszcze przed samym jego rozpoczęciem, a Hillary Clinton mogła już tylko myśleć o urządzaniu Gabinetu Owalnego. Amerykańscy wyborcy zaskoczyli - podobnie jak polscy w ubiegłym roku czy brytyjscy w czerwcowym referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z unijnych struktur. Donald Trump został wybrany na prezydenta USA, co widocznie - przynajmniej w pierwszej fazie handlu - odbiło na większości światowych parkietów.

Po raz kolejny okazało się, że nie można wierzyć sondażom. Wielu uważało, że wyścig o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych zakończył się tak naprawdę jeszcze przed samym jego rozpoczęciem, a Hillary Clinton mogła już tylko myśleć o urządzaniu Gabinetu Owalnego. Amerykańscy wyborcy zaskoczyli - podobnie jak polscy w ubiegłym roku czy brytyjscy w czerwcowym referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z unijnych struktur. Donald Trump został wybrany na prezydenta USA, co widocznie - przynajmniej w pierwszej fazie handlu -  odbiło na większości światowych parkietów.

Strach najlepiej było widać patrząc na azjatyckie indeksy. Tam czerwień zalała wszystkie giełdy, a japoński Nikkei 225 stracił ponad 5 proc. To sprawiło, że początek handlu w Europie nie był łatwy. Wyjątkiem - co nie powinno nikogo dziwić - była Rosja. Notowane w Moskwie indeksy zyskiwały od samego rana. Początek sesji na innych parkietach zwiastował zdecydowaną przewagę niedźwiedzi, jednak z każdą kolejną godziną sytuacja prezentowała się lepiej. Ostatecznie, na Starym Kontynencie był remis - połowa giełd zyskiwała, druga połowa traciła.

Reklama

Schemat widziany dziś w Europie podobnie rozegrał się za oceanem, choć tempo było znacznie szybsze. Pierwsze minuty sesji przy Wall Street wskazywały na przewagę strony podażowej, ale już kilka chwil później S&P500 wyszedł ponad kreskę.

W Polsce zaczęło się od otwarcia poniżej poziomu 1750 punktów. Indeks największych spółek przy Książęcej najpierw lekko odbił i przez kolejne godziny oscylował w okolicach 1760 pkt. Przed godziną 13 rozpoczął się mozolny marsz w górę, który został zakończony na 1791 punktach, czyli powyżej poziomu wtorkowego zamknięcia. WIG20 rósł w środę o 0,42 proc., z kolei szeroki WIG zyskiwał 0,18 proc.

Zdecydowanie najjaśniejszym punktem indeksu blue chipów był dziś KGHM. Spółka zdecydowanie rosła w odpowiedzi na drożejącą miedź. KGHM zyskiwał aż 8 proc. pokonując poziom 80 zł, po raz pierwszy od połowy sierpnia i zatrzymując się na wartości 81,00 zł. Na końcu stawki znalazł się Lotos (-2,70 proc.). Rada nadzorcza spółki odwołała dziś z funkcji prezesa Roberta Pietryszyna, który był szefem koncernu od maja tego roku.

Jutro będziemy mieć ostatnią w tym tygodniu sesję przy Książęcej. Ważnymi publikacjami w czwartek wydają się jedynie raporty o produkcji przemysłowej we Francji i Włoszech. W piątek, czyli Święto Niepodległości, nie będzie handlu na GPW. Globalni inwestorzy zwrócą natomiast uwagę m. in. na dane o inflacji w Niemczech.

Paweł Grubiak

Superfund.pl
Dowiedz się więcej na temat: giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »