Istotą wolności jest zakres reglamentacji
Projektowana ustawa o wolności gospodarczej jest dorobkiem politycznym II Kongresu SLD, w związku z czym rząd Leszka Millera promuje ją jako główne narzędzie przyspieszania wzrostu gospodarczego.
Tytuł zaczerpnięty został ze słownika klasycznej propagandy, merytorycznie zaś ustawa reguluje "podejmowanie, wykonywanie i zakończenie" działalności gospodarczej, która wszędzie na świecie ujmowana jest w karby prawa. Istota jej wolności sprowadza się do zakresu reglamentacji.
Opinie na temat ustawy są rozbieżne i przypominają filozoficzne spory nad szklanką z wodą - do połowy pełną i zarazem do połowy pustą. Świat biznesu docenia ułatwienia proceduralne, ale z drugiej strony niepokoi się rozszerzaniem obszaru koncesji - na przykład na branżę turystyczną. Władza rozumuje według schematu, iż tylko administracyjną selekcją da się ochronić rynek przed oszustami.
A przecież bardziej skuteczny okazuje się mechanizm ekonomiczny - obowiązkowa składka ubezpieczeniowa podmiotów z danej branży na wypadek niesolidności któregoś z nich.
Jeden rozdział projektu ustawy jest totalną bzdurą - mianowicie powołanie urzędu Rzecznika Przedsiębiorców. Ta nikomu niepotrzebna, kolejna święta krowa budżetowa w pierwszym roku miałaby wyssać podobno tylko 5 mln zł, a potem - hulaj dusza...