Koreańczycy znów sprowokowali, rynki się przyzwyczaiły?

W piątek rano reżim przeprowadził kolejną próbę rakietową - pocisk przeleciał nad północną Japonią i spadł do Pacyfiku w odległości 2.200 km od lądu. Zdaniem armii USA był to pocisk balistyczny zasięgu pośredniego - IRBM, ale zdaniem Japończyków mógł to być międzykontynentalny pocisk balistyczny (ICBM). Tokio ostro potępiło prowokację Pjongjangu, a sekretarz stanu USA zaapelował do społeczności międzynarodowej o podjęcie kolejnych działań wobec KRLD. W tej sprawie ponownie zbierze się Rada Bezpieczeństwa ONZ - najprawdopodobniej dzisiaj po południu.

W piątek rano reżim przeprowadził kolejną próbę rakietową - pocisk przeleciał nad północną Japonią i spadł do Pacyfiku w odległości 2.200 km od lądu. Zdaniem armii USA był to pocisk balistyczny zasięgu pośredniego - IRBM, ale zdaniem Japończyków mógł to być międzykontynentalny pocisk balistyczny (ICBM). Tokio ostro potępiło prowokację Pjongjangu, a sekretarz stanu USA zaapelował do społeczności międzynarodowej o podjęcie kolejnych działań wobec KRLD. W tej sprawie ponownie zbierze się Rada Bezpieczeństwa ONZ - najprawdopodobniej dzisiaj po południu.

Opinia: Wygląda na to, że północnokoreański reżim próbuje przyspieszyć niekorzystny wobec siebie rozwój wypadków. Wczoraj rano agencje otrzymały "agresywną retorykę" wobec Japonii i USA, po południu japońska Nikkei spekulowała powołując się na japońskie źródła, jakoby KRLD miała przygotowywać kolejną próbę rakietową, a dzisiaj rano stała się ona faktem.

Po raz kolejny rakieta przeleciała nad Japonią, ponownie międzynarodowa opinia polityczna wyraziła swoje oburzenie tym faktem i znowu będziemy mieć kolejne spotkanie Rady Bezpieczeństwa ONZ. Będą kolejne sankcje? Czy USA i ich sojusznikom uda się tym razem przeforsować całkowite embargo na handel ropą, oraz zamrożenie aktywów północnokoreańskiej wierchuszki, co w poniedziałek blokowały Chiny i Rosja, co w efekcie wymusiło głosowanie nad łagodniejszym rozwiązaniem?

Reklama

Wydaje się, że tym razem klucz leży po stronie bardziej zdecydowanej odpowiedzi na działania Pjongjangu ze strony Chin i Rosji - a, zatem dyplomacja, a nie kolejne sankcje. Zwłaszcza, że na te reżim zaczyna reagować coraz bardziej alergicznie. To może zwiększyć ryzyko tzw. "nieumyślnej prowokacji", czyli sytuacji w której koreańska rakieta niekoniecznie musi spaść do morza. W tym kontekście ciekawe mogą być wczorajsze informacje Błękitnego Domu, czyli prezydenta Korei Południowej, który miał się nie zgodzić na rzekomą propozycję USA dotyczącą zainstalowania broni jądrowej w tym kraju. Mun Dze In nie chce wyścigu zbrojeń, ale wydaje się, że na tego typu pokojowe podejście, jest za późno - dla reżimu z Północy, Korea Południowa jest w tym samym worku z Japonią i USA.

Co dalej? Reakcja rynków finansowych pokazuje, że koreańskie prowokacje to już "nowa rzeczywistość", nad którą można szybko przejść do porządku dziennego. Popyt na tzw. bezpieczne przystanie (jak jen i złoto) okazał się krótkotrwały. Na wykresie USD/JPY widać dzisiaj białą świecę, a dolar najbardziej zyskuje dzisiaj w relacji z ... jenem.

Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, że dolar oddał pola już wczoraj wieczorem po spekulacjach agencji Nikkei dotyczących możliwej prowokacji rakietowej ze strony KRLD. W efekcie mimo wyższych odczytów inflacji CPI z USA, a także wzrostowi oczekiwań na grudniową podwyżkę stóp ze strony FED, jesteśmy poniżej wczorajszego szczytu na USD/JPY - notabene miał on miejsce w rejonie 111,00, który wskazywałem w komentarzu, jako trudny do sforsowania z marszu.

Dzisiaj ważnym aspektem dla dolara będą popołudniowe dane nt. sprzedaży detalicznej (godz. 14:30), oraz produkcji przemysłowej (godz. 15:15). Sierpniowe odczyty mogą jednak zostać już zaburzone przez huragan Harvey, jaki miał miejsce w końcu ubiegłego miesiąca, a niemal na pewno rozczarowaniem będą wrześniowe dane, gdyż doszła tu jeszcze Irma. Mediana oczekiwań zakłada, że sprzedaż wzrosła zaledwie o 0,1 proc. m/m wobec 0,6 proc. m/m w lipcu, ale w ujęciu bez wolumenu samochodów pozostała na poziomie 0,5 proc. m/m.

Niska dynamika jest też prognozowana dla produkcji przemysłowej, która mogła wzrosnąć zaledwie o 0,1 proc. m/m. Słabsze od oczekiwanych odczyty mogą w pierwszej reakcji rynków zaznaczyć się negatywnie na wycenie dolara, ale ostateczne ich wymowa powinna być ograniczona z w/w powodów. Kluczem dla podtrzymania zwyżek dolara będą teraz dwie kwestie. Przyszłotygodniowe posiedzenie FED (utrzymanie dotychczasowego nastawienia wobec przyszłych podwyżek, w tym brak zmian na wykresie dot-chart, będzie już uznany za pozytyw dla dolara), oraz kwestia reformy podatkowej, której zarysy mogą ujrzeć światło dzienne po 25 września.

Na wykresie koszyka FUSD sytuacja uległa pogorszeniu względem tego, co obserwowaliśmy jeszcze wczoraj rano. Wspominałem, że przy ocenie układu tygodniowego ważne jest dopiero ostateczne zamknięcie okresu. I tak o ile wczoraj oscylator RSI9 naruszał kluczową, bo 10-miesięczną linię trendu spadkowego, o tyle dzisiaj nie jest to już tak oczywiste. Z wnioskami zaczekajmy do weekendu.

Na wykresie EUR/USD rynek powrócił ponad opór przy 1,1909 (szczyt z początku sierpnia). Teoretycznie może być to sygnał do ruchu powrotnego w stronę 1,1975, gdzie przebiega też złamana dwa dni temu, przyspieszona, wewnętrzna linia trendu wzrostowego. To czy tak się stanie będzie zależeć w krótkim okresie od pozycji dolara, a nie euro. Ankieta opublikowana dzisiaj przez agencję Reuters wskazuje, że konsensusem jest cięcie QE do 40 mld EUR na okres 6-miesięcy od stycznia b.r., a decyzja w tej sprawie powinna zapaść w końcu października.

To pokazuje, że aby podtrzymać wyraźne zwyżki wspólnej waluty, jakie obserwowaliśmy ostatnio, powinny pojawić się spekulacje nt. bardziej "jastrzębiego" rozwiązania z 20 mld EUR miesięcznej skali QE. Szanse na taki ruch nie wydają się być jednak duże, biorąc pod uwagę fakt, że dla części decydentów w EBC taki przekaz mógłby być pretekstem prowadzącym do "przewartościowania" euro. Tym samym w średnioterminowej perspektywie dla EUR/USD, ewentualna próba wybicia się dołem z 5-miesięcznego kanału wzrostowego (jego dolne ograniczenie przebiega przy 1,1850) nie powinna być dużym zaskoczeniem.

W kontekście możliwego osłabienia się euro w średnim horyzoncie, warto zerknąć na EUR/NZD. Teoretycznie kontekst zbliżających się wyborów parlamentarnych 23 września i związanych z tym obaw, co do populistycznych postulatów "charyzmatycznej" liderki Laburzystów, którzy mają szanse przejąć władzę od partii premiera Billa Englisha, powinien ograniczać optymizm, co do perspektyw kursu NZD.

Tyle, że ten w ostatnich dniach pozostaje relatywnie stabilny, a obawy ekonomistów zaczynają być tonowane. Ciekawa w tym kontekście jest wypowiedź szefa resortu skarbu, który dał do zrozumienia, że pomysły Laburzystów na zmianę mandatu RBNZ nie mogą być powodem do nadmiernego niepokoju. Na poniższym wykresie EUR/NZD widać rosnące prawdopodobieństwo rozpoczęcia średnioterminowej sekwencji spadkowej, która będzie korektą ostatnich zwyżek. Uwagę poza ułożeniem kursu bazowego, powinien przyciągnąć też układ dziennych wskaźników.

Jednym z ciekawszych wykresów tego tygodnia jest też EUR/GBP. "Jastrzębie" zaskoczenie we wczorajszym przekazie ze strony Banku Anglii wywindowało wyraźnie funta na wielu układach. Na tygodniowym ujęciu relacji z euro widać złamanie linii wzrostowej trendu rysowanej od grudnia 2015 r. Warto jednak zwrócić, że jej waga jest nieco mniejsza po tym, jak tego typu sytuacja miała już miejsce w kwietniu b.r. Tym samym dodatkowym "filtrem", który należałoby w takiej sytuacji zastosować, powinien być wynik testu okolic 0,88, który bazuje na dawnych szczytach z lutego 2013 r. We wczorajszym popołudniowym wpisie, w którym komentowałem komunikat Banku Anglii zwróciłem uwagę, że poprzez zmianę retoryki BOE może chcieć lepiej przygotować rynki na ewentualną podwyżkę stóp, ale wciąż wiele może zależeć od losów negocjacji ws. Brexitu. W tym kontekście przyszłotygodniowe wystąpienie premier May we Florencji, a także zaplanowana na początek października konwencja programowa Partii Konserwatywnej, mogą okazać się kluczowe dla sentymentu wokół funta. Wydaje się jednak, że w średnim terminie bilans ryzyk zaczyna bardziej sprzyjać jego aprecjacji, niż deprecjacji, co tym samym zwiększałoby złamanie wspomnianych 0,88 na EUR/GBP, chociaż niekoniecznie w pierwszym podejściu.

Sporządził: Marek Rogalski - główny analityk walutowy DM BOŚ

DM BOŚ S.A.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »