Kuszenie na "krainę wschodzącego słońca"

W rankingu brytyjskich ekspertów, którzy zajęli się 245 regionami Unii Europejskiej, Warmińsko-Mazurskie zajęło 48 miejsce pod względem możliwości rozwoju, ale za to ostatnie wśród polskich regionów.

Mimo to Brytyjczycy nazwali Warmię i Mazury krainą wschodzącego słońca, bo widzą przed nią całkiem przyzwoitą przyszłość, choć na razie zalicza się do dziesięciu najbiedniejszych regionów UE. Coś w tym jest, skoro zdaniem Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową właśnie tu jest najwięcej optymistów wśród polskich przedsiębiorców!

Po dziurawych drogach

Może dlatego, że tylko do 2013 roku mają oni skonsumować kilkaset milionów złotych unijnej pomocy dla małych i średnich firm. A może po prostu wierzą brytyjskim ekspertom, którzy szansy regionu upatrują w taniej sile roboczej oraz bliskości rynków wschodnich, w tym rosyjskiego. Wszak Warmia graniczy z obwodem kaliningradzkim, przez który idzie aż 25 proc. rosyjskiego importu. Hamować z kolei rozwój ma słaba infrastruktura. Faktycznie, kto zboczył tylko ze słynnej "siódemki", ten wie, że drogi są tu wąskie, kręte, dziurawe, a są wsie bez telefonu stacjonarnego, z komórkowego też nie wszędzie pogada, że nie wspomnę o dostępności do Internetu.

Reklama

Ale na poprawę infrastruktury drogowej idą ostatnio naprawdę duże pieniądze. Właśnie oddano do użytku kilka inwestycji w Olsztynie i obrzeżach stolicy regionu. Kosztowały kilkadziesiąt mln złotych. Są szanse, by wpisać do planu na lata 2007-2017 modernizację drogi Iława Mikołajki, bo do tego turystycznego miasteczka naprawdę trudno dojechać. Do regionu trafi rocznie ponad miliard euro. Na rozwój. Na razie powoli, bo powoli, ale maleje liczba bezrobotnych. I nie tylko dlatego, że Mazurzy emigrują na potęgę za Odrę.

Z myślą o rosyjskim rynku

Np. mieszkańcy powiatu bartoszyckiego, graniczącego z obwodem kaliningradzkim, gdzie stopa bezrobocia wciąż oscyluje wokół 30 proc., otrzymali ostatnio propozycję podjęcia pracy w Niemczech. Około pięćset osób może pracować za Odrą w budownictwie oraz przemyśle rolno-przetwórczym. Pracodawca zapewnia zakwaterowanie, dowóz do i z pracy, akordowy system wynagradzania. Ale Niemcy, którzy odwiedzili region, planują też zbudować w Bartoszycach własny zakład przetwórstwa mięsnego. Z myślą o rosyjskim podniebieniu.

Takich inwestycji z myślą o rynkach wschodnich jest tu coraz więcej. Nie wszyscy bowiem szczególnie mniejsi inwestorzy mają odwagę iść na wschód. Z różnych powodów. Nawet słynny Michalin, który zastanawiał się przed kilkoma laty, czy inwestować na Warmii, czy w Rosji, wybrał Olsztyn. Zwiększył produkcję, postawił bodaj największe w Polsce centrum logistyczne, buduje drugi już zakład. Łączna powierzchnia firmy będzie oscylować wokół 200 ha. Zaś koszty inwestycji oszacowano na 253 mln euro. Inna sprawa, że samorząd warmiński też nie szczędzi przychylności, z ulgami podatkowymi łącznie. No i kilka tysięcy ludzi ma zajęcie. Nieźle płatne w dodatku, a stolica Warmii i Mazur ma zaledwie 7 proc. stopę bezrobocia.

W niewielkim Wielbarku k. Szczytna pracę dostało ostatnio sto osób, głównie bezrobotnych. Niebawem będzie ją miała kolejna setka, a w przyszłym roku dostanie ją aż 800 osób, co rozwiąże problem bezrobocia w gminie. Wszystko za sprawą szwedzkiej grupy IKEA, która przed kilkoma dniami otworzyła w Wielbarku nowoczesny tartak, a za kilka miesięcy stanie tu fabryka mebli. Biorący udział w uroczystości otwarcia zakładu właściciel IKEA zapowiedział jeszcze dwie inwestycje w regionie oraz otwarcie dużych sklepów m.in. w Olsztynie i Białymstoku.

Atrakcyjna Lubawa

Z kolei dziewięć i pół tysięczna Lubawa uznana została za najbardziej przyjazną gminę w województwie warmińsko-mazurskim dla inwestorów. Konkurs, w którym wzięło udział 31 gmin z regionu, był zorganizowany przez władze województwa wraz z Polską Agencją Informacji i Inwestycji Zagranicznych.

Lubawa zaoferowała m.in. pod inwestycje aż 36 hektarów uzbrojonego w media techniczne gruntu. Kosztowało to 4 mln zł, ale większość funduszy pochodziła z UE. Połowę terenów już sprzedano i powstają tu już pierwsze zakłady pracy. Inwestowaniem na ziemi lubawskiej zainteresowali się ostatnio Duńczycy. A już teraz stopa bezrobocia w Lubawie wynosi zaledwie 10 proc.

Inne gminy też szukają terenów pod inwestycje, bo tylko one mogą poprawić byt mieszkańców. Np. wiejska gmina Ełk stawia do dyspozycji aż 90 hektarów. Ale nie są one na razie uzbrojone.

Chińskie rozpoznanie

Możliwościami inwestowania w stolicy Warmii i Mazur zainteresowali się ostatnio nawet Chińczycy. Do Olsztyna przyjechali specjalnie w tym celu przedstawiciele Ambasady Republiki Chińskiej w Polsce. Rozmawiali z władzami miasta, obejrzeli tereny przeznaczone pod inwestycje. Nie kryli, że to rekonesans, rozpoznanie terenu, warunków inwestowania, by później podzielić się pozyskanymi informacjami z chińskimi przedsiębiorcami, bo to oni, a nie władze, będą decydować czy wchodzić we wschodnie, przygraniczne tereny Polski, czy nie.

Olsztyn zaoferował możliwości inwestowania w co najmniej trzech miejscach, w tym w mającym powstać Parku Naukowo-Technologicznym. Szczególnie mile są widziane inwestycje, nowoczesne technologie, w tym elektronika.

Niebawem mają przybyć do Olsztyna przedstawiciele chińskiego biznesu, wtedy być może ich oferta skonkretyzuje się. Chińczycy byli na Warmii już latem 2005 roku. Wtedy interesowali się możliwościami inwestowania w turystykę. Natomiast w maju do Chin jedzie polska misja gospodarcza, w tym kilkunastu przedsiębiorców z Warmii i Mazur. Od dawna możliwością podjęcia produkcji w Chinach interesuje się m.in. znana w świecie odzieżowa firma (wciąż państwowa) z Kętrzyna - Warmia. Dużo eksportuje, a umacniająca się złotówka czyni ten interes mało opłacalnym. Wszak np. w 2004 roku za jedno zarobione euro dostawało się 4,80 złotego, a teraz zaledwie 3,80. Bardzo to odczuwa też branża meblarska, która eksportuje aż 80 proc. swej produkcji i też szuka miejsca na globie, gdzie by mogła przenieść produkcję. Może też uda się do Chin. Tam popyt przeogromny. A koszty pracy aż pięciokrotnie niższe niż w Polsce.

Gruzińska oferta

Tylko zdążyli wyjechać ze stolicy Warmii Chińczycy i przedstawiciele Ambasady Francuskiej, a przyjechali Gruzini. Zaoferowali "rzecz jasna" swoje wina, owoce cytrusowe, ale byli także zainteresowani różnorodną współpracą gospodarczą. Interesują ich nade wszystko nowe technologie w przetwórstwie rolno-spożywczym, a także meble. Tych ostatnich w województwie warmińsko-mazurskim nie brakuje. Są duże fabryki, gorzej ze zbytem na rynku lokalnym. Co prawda za :"miedzą" chłonny rynek rosyjski, ale cło płaci się tam od wagi mebli, zaś polskie są robione z ciężkiej płyty.

Z kolei Gruzini też mają ogromny kłopot ze swym winem i cytrusami. Zimą zamarzły na granicy gruzińsko-rosyjskiej, bo Rosjanom nie smakują ani kaukaskie pomarańcze, ani winko. Ostatnio upodobali sobie m.in. wina urugwajskie. Gruzini zaproponowali ponadto, by warmińsko-mazurscy przedsiębiorcy zainwestowali w ich kraju, a nie pożałują. Są tam bowiem jak zapewniali przedstawiciele rządu gruzińskiego niskie podatki, możliwość wywozu z Gruzji towarów bez cła do kilku innych państw tego regionu.

Hotelowe atrakcje

W całym regionie jest już ok. 200 zagranicznych inwestorów. Inwestują też rodzimi przedsiębiorcy. W możliwość zarobienia na Warmii uwierzyła też sama dr Irena Eris. Właśnie zakończyła budowę na Wzgórzach Dylewskich nowoczesnego hotelu. Chodzi jej jednak nie tylko o danie turyście łóżka do spania. W czterogwiazdkowym hotelu na 97 miejsc działa "instytut kosmetyczny", a także można poleczyć skołatane nerwy. Są tu różne baseny wodne, jacuzzi, itp. atrakcje. Doba pobytu w dwuosobowym pokoju, z wliczonym śniadaniem oraz korzystaniem z wodnych atrakcji, kosztuje 400 zł.

A że takie przedsięwzięcia mogą dać zysk nie tylko właścicielowi, ale i tubylcom, przekonali się już mieszkańcy kilkutysięcznej gminy Mikołajki, gdzie sezon turystyczny trwa przez okrągły rok, dzięki m.in. dużemu hotelowi Gołębiewski, oferującemu z kolei czynny wypoczynek (jazda konna, golf, kuligi, no i oczywiście wodne atrakcje dla dużych i małych wewnątrz kompleksu). W sezonie ma tu pracę, bagatela, tysiąc osób! No i nie ma ... bezrobocia. I już nie Niemcy, ale nowobogaccy Rosjanie tłumnie zjeżdżają się tu na wypoczynek, relaks i leczenie. A jak jeszcze w turystykę na Mazurach zainwestują ... Chińczycy, to być może rzeczywiście stanie się ona "regionem wschodzącego słońca".

Jan Wyganowski

Nowe Życie Gospodarcze
Dowiedz się więcej na temat: atrakcje | mazur | Słońce | slońce | Chińczycy | Phoenix Suns
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »