Lichwiarze przeszli na wegetarianizm?

Gdyby tak słuchać niektórych mediów, to można by dojść do wniosku, że jesteśmy u progu jakichś straszliwych kataklizmów, gorszych od trzęsienia ziemi w Pakistanie, huraganu w Nowym Orleanie, czy tsunami w Azji, a wszystko przez to, że tegoroczne wybory parlamentarne wygrało PiS, a prezydenckie - Lech Kaczyński, chociaż "powinna" wygrać Platforma Obywatelska i Donald Tusk.

Na razie aresztowane zostały kury z obawy przed ptasią grypą, a odpowiednie państwowe służby sypią mandatami, które, jak wiadomo, są najlepszym lekarstwem na wszystkie choroby, ale najgorsze jeszcze przed nami. Za Marcinkiewicza utrzymuje się susza, chociaż za Rokity pewnie by padało. Co gorsza, zapowiada się sroga zima i to bez śniegu, a przecież za Aleksandra Kwaśniewskiego i śniegu było więcej i zimy jakieś takie łagodne... Za Tuska, to w ogóle - i śniegu pod dostatkiem i ciepło, jak w lecie, tymczasem za Kaczyńskiego - i zimno, i śniegu jak na lekarstwo. Ale to jeszcze nic, w porównaniu z reakcją "rynków finansowych", jak elegancko określa się dzisiaj naszych starych znajomych, poczciwych lichwiarzy. "Rynki" podobnież są szalenie zaniepokojone rezultatem wyborów, co grozi Polsce plagami, wobec których koniec świata wydaje się jakimś happy endem.

Reklama

Bo też, powiedzmy sobie szczerze, ten koniec świata - cóż to właściwie takiego? Ot, "słońce się zaćmi i księżyc nie da światłości swojej, a gwiazdy spadać będą", podczas gdy "rynki" - ooo, to co innego. W tym nieszczęściu może pocieszać nas wiadomość, że jeszcze klamka nie zapadła i możemy rewokować, ale oczywiście - do czasu, który zbliża się nieubłaganie.

Takie mają dziwne normy, że chcą tylko od Platformy

"Część graczy zagranicznych, którzy w ubiegłym tygodniu sprzedawali polskie obligacje, wciąż pozostaje poza rynkiem. Na razie nie zdecydowali się oni na wymianę złotówek, czekając, od których partii nowy mniejszościowy rząd otrzyma poparcie. Jeśli będzie to poparcie ze strony Platformy Obywatelskiej, gracze ci powrócą na rynek i zaczną kupować mocno przecenione w ostatnim okresie obligacje. Jeśli natomiast rząd będzie zabiegał o poparcie np. Samoobrony, wtedy inwestorzy zagraniczni mogą na dłużej opuścić nasz rynek" - napisał w "Rzeczpospolitej" pan red. (a.sz.). Co tu dużo mówić - prawdziwy z niego szczęściarz! Byle komu lichwiarze nie zwierzają się ze swoich najtajniejszych planów, a tu - proszę: jak od Platformy, to wezmą wszystko, a jak od Samoobrony, to prędzej spalą obligacje, a nie wezmą ani grosza. Inna rzecz, że lichwiarze - też ludzie i czasami - podobnie jak fryzjer króla Midasa - mają nieodpartą potrzebę podzielenia się z kimś tajemnicą, a że akurat pan red. (a.sz.) był w pobliżu, więc zwierzyli się jemu. Nie dopuszczam bowiem myśli, że "nie wiedział, a powiedział". To zresztą nie jest takie ważne, bo z zacytowanego fragmentu wynika, że nawet prezes Leszek Balcerowicz już się w oczach lichwiarzy wcale nie liczy, tylko - albo Platforma, albo Samoobrona.

Ale czy aby na pewno? Ja oczywiście rozumiem, że pan red. (a.sz.) chciał dobrze, no ale czy się aby przy tym nie za bardzo rozdokazywał? Przecież od zawsze jest zatwierdzone, że prezes Balcerowicz jest ważniejszy, niż jacyś tam premierzy, prezydenci, a zwłaszcza - excusez le mot - partie. On przecież, jak mówią wymowni Francuzi, fait la pluie et le beau temps i nic się chyba w tym względzie nie zmieniło? Tymczasem pan red. (a.sz.) próbuje dać do zrozumienia, że lichwiarze tylko wtedy mają przyjemność, gdy ich delikatnie muska miękka dłoń Donalda Tuska. Coś takiego wywraca do góry nogami całą ekonomię, więc nie wypada nam nic innego, tylko rozebrać to z uwagą.

Platforma dobrze? Samoobrona jeszcze lepiej!

Dlaczego lichwiarze w ogóle kupują rządowe obligacje? Dla zysku bez ryzyka. Państwo nigdzie nie ucieknie, a rządy, dla podtrzymania reputacji u lichwiarzy, prędzej wytoczą z obywateli ostatnią kroplę krwi i wyprodukują z niej kaszankę, niż zarwą chociaż jeden grosz z lichwiarskich należności. W takim razie, im większa jest społeczna wrażliwość rządów, tzn. im bardziej zadłużają one państwo, tym większy profit mają lichwiarze. Dlaczegoż wobec tego mieliby dąsać się na Samoobronę? Przecież nie dąsali się na premiera Millera, który w ciągu dwóch lat swego urzędowania powiększył dług publiczny o 20 mld dolarów. Nie dąsali się na premira Belkę, który o 20 mld dolarów powiększył dług publiczny w ciągu roku, więc dlaczego mieliby dąsać się, dajmy na to, na pana Andrzeja?

Jeśli w roku bieżącym koszt obsługi długu publicznego wynosi 27 mld zł, to znaczy, że każdy statystyczny niewolnik polski oddaje swoim panom lichwiarzom ponad 700 zł rocznie. Gdyby rządy objęła Platforma Obywatelska, to najdalej za dwa lata statystyczny niewolnik polski musiałby zapłacić swoim panom lichwiarzom ponad 900 zł. Postęp, jak widać jest i nic dziwnego, że lichwiarze mogą odczuwać niejaka nostalgię za Platformą, ale przecież nie przebije ona Samoobrony, która w swoim programie ma zarówno "minimum socjalne", jak i zasiłek dla każdego, kto "bez własnej winy"... i tak dalej. Kiedy Samoobrona dojdzie do głosu, to statystyczny niewolnik polski musiałby swoim panom lichwiarzom zapłacić rocznie grubo ponad tysiąc złotych. No to dlaczego lichwiarze mają obawiać się Samoobrony, czy samego pana Andrzeja? Czy ktoś nas tutaj nie robi w konia, próbując wmówić, że lichwiarze przeszli na wegetarianizm?

Czy Cyganki znają przyszłość?

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze bywałem w rządowej telewizji, rozmawiałem ci ja razu pewnego z min. Januszem Lewandowskim o Narodowych Funduszach Inwestycyjnych. Min. Lewandowski zapowiadał, że do zarządzania funduszami rząd zaprosi cudzoziemskie firmy menedżerskie, którym poprzydziela poszczególne fundusze w drodze konkursu. Zauważyłem wtedy, że gdyby Cyganka rzeczywiście znała przyszłość, to wypełniłaby kupon totolotka, zamiast zaczepiać na ulicy przechodniów, że im powróży za 5 złotych. Ponieważ "wróży", to znaczy, że tak naprawdę nie potrafi przewidywać przyszłości, podobnie jak tamte cudzoziemskie firmy. Gdyby naprawdę umiały robić interesy, to już by je robiły, a nie zabiegały o posadę u biednego rządu polskiego. Zresztą jak biedny rząd polski sprawdzi w konkursie ich umiejętności, skoro zaprasza je pod tym pretekstem, że sam na zarządzaniu się nie zna?

Minister jeszcze wtedy w NFI wierzył, więc oczywiście przytłoczył mnie autorytetem, ale i on musiał mieć jakieś wątpliwości, bo czyż w przeciwnym razie rząd powierzyłby stręczenie NFI obywatelom akurat panu Jackowi Fedorowiczowi, znakomitemu satyrykowi? Wtedy jeszcze nie rozumieliśmy do końca tej aluzji, no a dzisiaj jest już za późno. Zatem mamy dwie możliwości; albo lichwiarze zachowują się w sposób przewidywalny, tzn. nie przeszli na wegetarianizm i parają się lichwiarstwem dla zysku, albo analitycy finansowi to inna nazwa bajarzy, tylko nudniejszych.

Stanisław Michalkiewicz

INTERIA.PL/inf. własna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »