Małe i niedrogie reaktory mają przyszłość

O rosnącym zapotrzebowaniu na takie źródła energii wskazał ostatnio w raporcie dla francuskiego rządu honorowy prezes Electricite de France Francois Roussely, krytykując Francję za oferowanie jedynie drogich i skomplikowanych konstrukcji.

O rosnącym zapotrzebowaniu na takie źródła energii wskazał ostatnio w raporcie dla francuskiego rządu honorowy prezes Electricite de France Francois Roussely, krytykując Francję za oferowanie jedynie drogich i skomplikowanych konstrukcji.

Roussely stwierdził, że duża część potencjalnych klientów francuskiego przemysłu jądrowego oczekuje prostszego rozwiązania niż oferowany przez EdF i koncern Areva reaktor o wyśrubowanych standardach bezpieczeństwa i dużej mocy - EPR. Jako przykład nieskuteczności takiej polityki podał przegrany przez francuskie firmy przetarg na cztery reaktory w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Konkurs w 2009 r. wygrało konsorcjum południowokoreańskich firm, oferujących prostszy i tańszy modułowy reaktor nowej generacji.

Analizując rynek Roussely stwierdził, że francuską ofertę koniecznie trzeba uzupełnić o reaktory prostsze i tańsze niż EPR, którego koszty budowy przekraczają już 5 mld euro. Francuzi, wspólnie z Mitsubishi prowadzą prace nad mniejszym reaktorem ATMEA. Zdaniem ekspertów projekt ten nie będzie jednak gotowy przed upływem tego dziesięciolecia.

Reklama

Zwolennicy budowy niewielkich reaktorów wskazują, że z powodzeniem można je zastosować jako źródła energii w odległych regionach, gdzie nie ma rozwiniętej sieci przesyłowej prądu. I mimo że kalkulowany koszt energii z takich urządzeń ma być wyraźnie wyższy niż z reaktora dużej mocy, to jednak odpada koszt budowy sieci.

Pionierem w tej dziedzinie był Związek Radziecki, który w latach 70. uruchomił w Bilibinie na półwyspie czukockim na Syberii zespół czterech niewielkich reaktorów. Każdy dostarcza 12 MW energii elektrycznej oraz ciepła do ogrzewania domów oraz pobliskich kopalni i obiektów przemysłowych. Bilibino to najmniejsza i najbardziej wysunięta na północ elektrownia jądrowa na świecie.

W latach 90. część reaktorów zatrzymano z powodu braku pieniędzy na wymianę paliwa czy protestów załogi na tle płacowym. Jednak obecnie siłownia jest pomyślnie eksploatowana, a najstarsze reaktory mają zezwolenie na użytkowanie do ok. 2020 r.

Również w latach 90., w ramach jednego z programów Departamentu Energii USA, Amerykanie modernizowali m.in. systemy bezpieczeństwa w Bilibinie. Ocenili wtedy, że mimo iż reaktory nie spełniały ówczesnych rosyjskich norm, to jednak zaprojektowano je z dużym zapasem bezpieczeństwa i nigdy nie doszło w nich do poważniejszego wypadku.

Rosjanie rozwijają jednak już technologię, która zastąpi w przyszłości m.in. siłownię w Bilibinie. Chodzi o pływające elektrociepłownie jądrowe.

Pod koniec czerwca 2010 r. w stoczni w Sankt Petersburgu zwodowano "Akademika Łomonosowa" - barkę, na której zbudowane zostaną dwa reaktory. Unowocześnione konstrukcje, wywodzące się ze stosowanych na okrętach podwodnych i lodołamaczach, mają dostarczać 70 MW prądu oraz ciepło i energię do odsalania wody. Barkę buduje państwowa firma Rosatom, głównie z myślą o użyciu przy eksploatacji arktycznych złóż surowców. "Łomonosow" ma być gotowy w 2012 r. i popłynie na Kamczatkę.

Obecny przy wodowaniu barki rosyjski minister energii jądrowej Siergiej Kirylienko deklarował, że są już "liczne zamówienia" na tego typu obiekty. Według Rosatomu, "atomowe barki" mogłyby w przyszłości kotwiczyć u brzegów słabo rozwiniętych państw, które nie mają własnych źródeł energii.

Inną koncepcję mają natomiast władze Alaski, które planują zbudować w mieście Galena stacjonarną mini-elektrownię jądrową modułowej konstrukcji. Leżąca nad rzeką Yukon miejscowość, jest przez 9 miesięcy w roku odcięta od świata, nie ma żadnych połączeń drogowych ani linii przesyłowych. Paliwo dostarczane jest rzeką.

Sercem tamtejszej siłowni ma być reaktor koncernu Toshiba, nazwany 4S (Super-Safe, Small and Simple), który byłby prawdopodobnie najmniejszym komercyjnym reaktorem. Dokumentacja reaktora czeka obecnie na akceptację dozoru jądrowego USA, decyzja spodziewana jest w II kwartale 2012.

Minielektrownia atomowa ma mieć 50 MW mocy i dostarczać 10 MW prądu. Moduły konstrukcyjne zostaną przywiezione barkami, sam reaktor znajdzie się 30 m pod ziemią, na powierzchni stanie tylko hala turbin o powierzchni 350 m. kw. Producent zapewnia, że po uruchomieniu przez 30 lat pracy reaktor nie będzie wymagał wymiany paliwa. Toshiba ma nadzieję, że budowa ruszy w 2014 r.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: reaktory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »