Możemy narzucać tempo pozostałym
Dogonienie gospodarek krajów tworzących pierwszą "piętnastkę" krajów Unii Europejskiej ma zająć Polsce 60 lat. I to nie krajów najzamożniejszych, ale ciągnących się w ogonie tego peletonu - pisze "Puls Biznesu".
Paraliżująca perspektywa? Nie. Tylko 60? Po prawie 50 latach budowania fikcyjnej potęgi gospodarczej i tłumienia ducha przedsiębiorczości nie wydaje się to zadaniem ponad nasze siły. Argumenty sa oczywiste - znaczący rynek zbytu i ośrodek produkcyjny, silny wzrost gospodarczy, przebojowi przedsiębiorcy, doskonale wyszkolona młodzież. To tylko wycinek tej listy - podaje gazeta.
Niestety, spis naszych grzechów jest równie pokaźny - krótkowzroczni politycy, rozpad systemu zabezpieczeń społecznych, korupcja, biurokracja, zdementowana służba zdrowia, realna groźba katastrofy finansów publicznych, populizm, bezrobocie - pisze dziennik.
Różnice między nowymi i starymi członkami Unii są widoczne gołym okiem. Determinacji starych i nowych członków w procesie budowania wolnorynkowych gospodarek oraz społeczeństwa obywatelskiego nie można jednak porównywać. Nie mam wątpliwości, że Polska może i będzie równorzędnym partnerem europejskich prymusów, bo chce i potrafi się uczyć. Dowiodła tego w ciągu kilku ostatnich lat transformacji. I nic w tym wstydliwego, że jeśli tej wiedzy nie zdobędzie się na naszym kontynencie, to powinna jej szukać poza ostatnio nieco zagubioną i podskórnie podzieloną Europą - radzi "Puls Biznesu".