Notowania ciągłe kuszą głównie spółki budowlane

Firmy opuszczają fixing dla prestiżu i chęci zwiększenia zainteresowania ich walorami.

Firmy opuszczają fixing dla prestiżu i chęci zwiększenia zainteresowania ich walorami.

Zarząd GPW zakwalifikował do notowań ciągłych blisko 30 spółek, których walory wyceniane były dotychczas w systemie fixingowym. Emitenci liczą, że dzięki temu awansowi wzrośnie ich atrakcyjność i powróci zainteresowanie inwestorów ich papierami. Degradacja z prestiżowego grona grozi natomiast trzem spółkom, które dotychczas nie podpisały umowy z animatorem.

Pozostawienie notowań jednolitych wraz z wprowadzeniem Warsetu, od początku budziło kontrowersje. Analitycy wskazywali, że nie pasują one do nowoczesnego systemu obrotu, dając mniejszą kontrolę nad zawieranymi transakcjami. Giełda, choć na początku broniła swojej koncepcji, po kilkumiesięcznej analizie funkcjonowania rynku w systemie Warset doszła do wniosku, iż spółki, których kurs ustalany jest w fixingu, skazane są na postępującą marginalizację i zapomnienie. Tym samym, tylko do 18 kwietnia w notowaniach z jednokrotnym ustalaniem kursu kwotowanych będzie 89 spółek, czyli 40 proc. całkowitej liczby emitentów z warszawskiej giełdy.

Reklama



Ceny pod kontrolą



Giełda podjęła decyzję o przesunięciu walorów 29 emitentów do notowań ciągłych. Głównym powodem zmian jest dążenie do zwiększenia atrakcyjności inwestycyjnej ich papierów. Władze tych przedsiębiorstw nie były ustatysfakcjonowane dotychczasowym poziomem obrotów na ich walorach.

Aneta Lech, rzecznik prasowy PIA Piasecki uważa, że zmiana systemu notowań na ciągłe to dla jej spółki sprawa prestiżu.

- Nie jesteśmy odosobnieni w tym poglądzie. Myślę że notowania ciągłe zagwarantują nam jeszcze większe zainteresowanie ze strony giełdowych graczy - dodaje Aneta Lech.

Opinię rzecznik PIA Piasecki podziela Aleksander Jonek, prezes Mostostalu Siedlce, który jako pierwszy złożył wniosek o przeniesienie do notowań ciągłych w związku z likwidacją pojedynczego fixingu.

- Wiele spółek w fixingu pozostaje zapomnianych, a inwestorzy zniechęcają się do kupowania walorów w tym systemie, nie posiadając dostatecznej kontroli nad ruchami cen. Chcemy aby Mostostal Siedlce dzięki notowaniom w systemie ciągłym znajdował się stale w kręgu zainteresowań - dodaje prezes siedleckiej spółki.



Determinacja budowlanki



Ze spółek notowanych dotychczas w systemie notowań jednolitych, największą determinację do opuszczenia tego systemu wykazały firmy budowlane. Jedenastu emitentów z tego sektora zostało dopuszczonych do notowań ciągłych. Liczba ta nie jest zaskoczeniem. Branża budowlana jest najliczniej reprezentowana na GPW, a spółki takie jak Mitex, jedna z czołowych firm budowlanych w kraju, powinny znaleźć się w notowaniach ciągłych od wprowadzenia Warsetu.

- Notowanie w systemie jednolitym nie wpływa korzystnie na wizerunek spółki, co dla firm budowlanych jest szczególnie istotne ze względu na konieczność zdobywania nowych umów w drodze przetargów - twierdzi przedstawiciel jednej ze spółek budowlanych notowanych na GPW.

Wśród firm zakwalifikowanych do notowań ciągłych są takie spółki jak Beton Stal i Leta, których sytuacja jest niepewna, a ich walory znajdowały się w centrum zainteresowania spekulantów. Do zmiany rynku notowań dąży również EBI, którego free float wynosi zaledwie 0,04 proc. W poprawę swojej sytuacji po zmianie systemu wydają się natomiast nie wierzyć spółki spożywcze. Z kilkunastu firm tego sektora jedynie Kruszwica, Wawel oraz Strzelec zdecydowały się na podpisanie umowy z animatorem. Z czterech mniejszych banków pozostałych na fixingu giełda zakwalifikowała do ciągłych jedynie LG Petro.



Degradacja albo oszczędność



Zarząd warszawskiej giełdy zadecydował także o przeniesieniu od 18 kwietnia trzech spółek: Huty Oława, Polaru oraz Elkopu, dotychczas notowanych w systemie notowań ciągłych, do notowań jednolitych z podwójnym fixingiem. Firmy te nie zawarły dotychczas umowy z animatorem emitenta, co jest niezbędnym warunkiem do pozostania w systemie ciągłym. Dzisiaj mija ostateczny termin podpisywania takich umów. Spółki te nie wykazują jednak determinacji, aby pozostać wśród największych, zwłaszcza że roczne koszty obecności w notowaniach ciągłych sięgają 50 tys. zł. Mniejsze spółki, o niskiej płynności, nie są skłonne ponosić takich kosztów tylko po to, by pozostawać wśród firm będących w centrum zainteresowania.

- Pozostanie Huty Oława w notowaniach ciągłych zależy od większościowego inwestora naszej firmy. Moim zdaniem, nie będziemy specjalnie o to zabiegali. Struktura akcjonariatu Oławy jest ustabilizowana i w obrocie pozostaje niewielka liczba akcji, a zmiana systemu pozwoli na zaoszczędzenie kosztów związanych z obecnością w notowaniach ciągłych - mówi Andrzej Łatka, wiceprezes Huty Oława.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: budowlane | notowania | oława | firmy | GPW | huty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »