Duży wpływ na taki stan rzeczy miał pozytywny wpływ giełd zachodnioeuropejskich, które rosły w oczekiwaniu na wyższe otwarcie za oceanem. Na tym poziomie doszło do konsolidacji, która trwała do godziny 15. Wtedy też zaczęły się prawdziwe "cuda" związane z wygasaniem serii wrześniowej. Tym razem miały one wydźwięk wyjątkowo negatywny. Kontrakty cofnęły się do poziomu dziennego minimum 3785 pkt. W końcówce lekko odrobiły stratę i ostatecznie zamknęły się na poziomie 3808 pkt., co oznacza zmianę o 0,2%. Rynek wciąż znajduje się w kilkutygodniowej konsolidacji wokół 3800 pkt. Najbliższym oporem jest 3840?3850 pkt., natomiast wsparciem 3780-3800 pkt. Następnym wsparciem jest szeroka luka 3675?3754 pkt. Odpowiedź na pytanie, czy dojdzie do testu tej luki, przyjdzie najpewniej z głównych giełd europejskich i USA. Z jednej strony panuje tam obawa przed pogłębieniem kryzysu na rynku kredytów hipotecznych, z drugiej nadzieja na dalsze poluzowanie polityki monetarnej przez Fed.
Dzisiaj spodziewane jest uspokojenie nastrojów po piątkowej nerwowej końcówce. Na otwarciu jednak możliwe są nieznaczne spadki z uwagi na słabnącego amerykańskiego dolara. Z drugiej strony rynki azjatyckie zachowywały się dość mocno, co powinno złagodzić reakcję na wydarzenia za oceanem. Kontrakty grudniowe mogą przedłużyć wahania w konsolidacji, w której znajdują się od połowy ubiegłego tygodnia. W tym tygodniu zwrócić należy także uwagę na kończący się kwartał, co tradycyjnie sprzyja podciąganiu kursów poszczególnych spółek, a w rezultacie indeksów.
Przemysław Psikuta
Twój komentarz może być pierwszy
Piszesz jako Gość