Oddajcie za studia!
Nikt nie ma pretensji, że ktoś myśli ekonomicznie: wybiera to miejsce pracy, które oferuje lepsze warunki finansowe. Problem jednak w tym, że nasi lekarze są kształceni za pieniądze z podatków.
Koszt utrzymania studenta medycyny kosztuje państwo polskie ok. 15-17 tys. zł rocznie. Kwota ta może nawet dojść do 20 tys. zł. Wszystko zależy od uczelni, która przez kilka lat przygotowuje studentów do zawodu lekarza. Zważywszy, że ostateczny "produkt" - lekarz - powstaje po sześcioletnim procesie produkcyjnym, średnio daje to koszt sięgający nawet do 120 tys. zł na jednego absolwenta.
Dr Konstanty Radziwiłł, Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej przedstawił na spotkaniu u Ministra Zdrowia (1 października 2004 r.) zastraszające dane. Od maja do października bieżącego roku nasz kraj opuściło ponad 1700 lekarzy. Wybrali lepiej płatną i o lepszych standardach pracę w krajach Unii Europejskiej. Jedną trzecią tej wielkości stanowią lekarze rodzinni, do których - jak wiedzą wszyscy chorujący - coraz gorzej jest się dostać. Średnio tracimy ok. 130 lekarzy miesięcznie.
Średnie koszty kształcenia studentów w Polsce to: kierunki techniczne - ok. 8,5 tys. zł rocznie, kierunki ekonomiczne - ok. 6 tys. zł rocznie, pedagogika - ok. 4 tys. zł na rok.
Czy zatem powinni oni oddawać pieniądze, gdy decydują się wyjechać za granicę? Czy tak samo powinni robić absolwenci innych kierunków, zwłaszcza poszukiwani za granicą Polski studenci kierunków technicznych, czy informatycznych? A może powinni "odpracować" w Polsce całość kosztu kształcenia lub jego część? Ale co zrobić, gdy dla niektórych z tych absolwentów nie ma pracy? Może jednak wypuścić ich za granicę i z tamtej pensji ściągać "haracz"? A może zatrudniający wykształconego "na budżecie" absolwenta polskiej uczelni państwowej powinien płacić "odstępne". Pytań jest wiele, ale problem jeden: płacimy za kształcenie studentów, z których wiedzy nie mamy szansy korzystać.
Co o tym sądzisz? A może sam chcesz wyjechać?