Amerykanie wysłali kolejną "bombę"

Projekt ustawy o działaniach Rosji w odpowiedzi na sankcje USA jest gotowy. Deputowani chcą ograniczyć współpracę gospodarczą z USA.

Projekt ustawy o działaniach Rosji w odpowiedzi na sankcje USA, wniesiony do niższej izby parlamentu, przewiduje ograniczenie współpracy z USA w gospodarce, w tym w energetyce jądrowej; mowa jest też o zakazie lub ograniczeniu zatrudniania obywateli USA w Rosji. Informację tę podała w piątek agencja TASS, która zaznajomiła się z treścią projektu.

Wcześniej w piątek przewodniczący Dumy Państwowej, niższej izby parlamentu Rosji, Wiaczesław Wołodin poinformował, że projekt ustawy został wniesiony do Dumy. Przyznaje on rządowi Rosji prawo do podjęcia wobec USA kroków o charakterze politycznym i gospodarczym. Ma być teraz dopracowywany z ekspertami i rządem.

Reklama

Komentarz RDM Wealth Management

Gdy wydawało się, że solą w oku inwestorów i przyczyną dużej zmienności są handlowe potyczki Chin i Stanów Zjednoczonych, Amerykanie wysłali kolejną "bombę". Następną porcją sankcji zostali objęci Rosjanie.

Co więcej, istnieje coraz większe prawdopodobieństwo, że Donald Trump wyśle armię do Syrii, co oznaczałoby właściwie rozpoczęcie regularnej wojny na Bliskim Wschodzie.

Polityka pieniężna to kolejny element, który być może będzie powoli hamować wzrosty na rynkach akcji na świecie. Kilka dni temu szef austriackiego banku centralnego i członek Rady Prezesów w EBC stwierdził (przypominam tylko, że Nowotny to jeden z czołowych jastrzębi europejskiego grona monetarnego), że program QE zostanie zakończony w tym roku, co dałoby Radzie pole manewru do pierwszej podwyżki stóp procentowych. Powiedział, że inicjującym ruchem mogłoby być podniesienie poziomu stopy depozytowej o 20 punktów bazowych, z -0,4 proc. do -0,2 proc.

Co ciekawe, jakiś czas później rzecznik prasowy EBC stanowczo odciął się od słów Austriaka, zaznaczając, że słowa przez niego wypowiedziane były tylko i wyłącznie prywatną opinią. To może sugerować, że to chyba jeszcze nie jest czas na to, poważnie brać pod uwagę pierwszy wzrost kosztu pieniądza w strefie euro.

Zwłaszcza, że zgodnie z minutkami z ostatniego posiedzenia, "nie ma wystarczających dowodów na to, że inflacja w trwały sposób rośnie w kierunku poziomów zbieżnych z celem Rady Prezesów". Dodatkowo, Rada stwierdziła, iż "wzrosło ryzyko konfliktów handlowych, które mogłyby mieć negatywny wpływ na aktywność gospodarczą".

Tymczasem w Stanach Zjednoczonych "kilku członków uważa, że lepsza perspektywa wzrostu gospodarczej, wraz z przekonaniem o trwałym powrocie inflacji do 2 proc. w średnim terminie, powinno implikować szybsze zacieśnienia polityki pieniężnej, niż wcześniej oczekiwano". Biorąc pod uwagę już kilku miesięczną konsolidację euro/dolara, rosnącą inflację w Stanach Zjednoczonych i jej spadek w Europie oraz zmiany w nastawieniu przedstawicieli banków centralnych, być może jest to okres, gdy będzie można oczekiwać mocniejszego dolara. Oczywiście w wariancie ceteris paribus (patrz ramka na dole tekstu - red.), którego spełnić się nie da.

Gdy zdecydowana większość uczestników rynków finansowych bacznie przyglądała się Stanom Zjednoczonym i Chinom w kontekście "wojny handlowej", Amerykanie postanowili ponownie ukarać Rosjan. Nowe restrykcje dotyczą 24 rosyjskich przedsiębiorców, bankierów, wojskowych i urzędników państwowych oraz 14 firm.

W skutek czego nie będą oni mogli prowadzić żadnych interesów z Amerykanami, a aktywa znajdujące się w Stanach Zjednoczonych zostaną zamrożone. I choć Miedwiediew stwierdził, że Kreml zorganizuje pomoc dla podmiotów objętych restrykcjami, to jednak wszelkie działania wymagają czasu. Efekt tego wszystkiego był taki, że rosyjski indeks RTS stracił prawie 11,50 proc., a lokalna waluta odnotowała najmocniejszy spadek od trzech lat. I choć Rosjanie zagrozili odwetem, to ważniejszy był fakt, że Trump wysłał kolejny lotniskowiec w okolice Syrii i dał do zrozumienia, że może zaatakować reżim Al-Assada - oczywiście Rosjanie nie pozostali dłużni. Efekt?

Wzrost awersji do ryzyka i silne zwyżki cen ropy naftowej (w tzw. międzyczasie zaczęło się mówić o ponownym nałożeniu sankcji na Iran). Czy zachowanie Donalda Trumpa może doprowadzić do wojny na Bliskim Wschodzie? Biorąc pod uwagę jego "niewyparzony język" i determinację w pokazywaniu swojej siły i "niezależności", istnieje takie prawdopodobieństwo. Wówczas sentyment na rynkach akcji może się znacząco pogorszyć.

Szymon Juszczyk, dyrektor departamentu zarządzania portfelami, RDM Wealth Management

Ceteris paribus (lub cateris paribus) - zwrot pochodzący z łaciny, oznaczający dosłownie "inne takie samo". Na polski tłumaczy się zwykle jako "przy pozostałych warunkach równych" lub "przy tych samych okolicznościach". Użycie tego zwrotu w celu uproszczenia rozumowania oznacza świadome odrzucenie możliwości zajścia pewnych wydarzeń lub warunków, mogących zaburzyć związek między przesłanką a wnioskiem. Ceteris paribus może też wyrażać przekonanie o pewnej bezwładności praw rządzących rzeczywistością: "jeśli coś było prawdą przez jakiś długi czas, to jest mało prawdopodobne, że szybko przestanie obowiązywać". W eksperymencie naukowym ceteris paribus oznacza zwykle, że naukowiec potrafi utrzymać w niezmienionym stanie wszystkie zmienne niezależne, poza tymi wybranymi do eksperymentu.

Pobierz za darmo program PIT 2017

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | sankcje wobec Rosji | sankcje dla Rosji | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »