Pójdziemy z Polski na cały świat

Biznes taki jak mój nie potrzebuje dofinansowania, ale dialogu i porozumienia z podmiotami, które stanowią prawo - mówi Jakub Zabłocki, współzałożyciel i przewodniczący rady nadzorczej X-Trade Brokers DM SA. Duża część tego biznesu działa w Wielkiej Brytanii, a mamy przecież na karku Brexit. Część tego biznesu Polska mogłaby przejąć.

Stanisław Koczot, Gazeta Bankowa: XTB ma duże osiągnięcia na rynkach zagranicznych, a plany ekspansji obejmują już nie tylko Europę. Ma pan jakąś receptę na międzynarodowy sukces polskiego przedsiębiorcy?

Jakub Zabłocki, XTB: Moim zdaniem, ekspansję zagraniczną powinno się uwzględniać już na początku budowania biznesu. W epoce cyfryzacji, gospodarki globalnej, nie może być inaczej. Polska jest częścią Unii Europejskiej, którą powinniśmy traktować jak nasz naturalny rynek. Firmy z Doliny Krzemowej czy brytyjskie start-upy mają takie podejście do swojego biznesu: zaczynają w kraju, patrzą, jak to działa, optymalizują produkt czy usługę, ale w tyle głowy cały czas mają myśl o tym, jak skalować biznes na zagraniczne rynki.

Reklama

Już po roku od założenia XTB w 2003 wiedziałem, że firma będzie miała charakter międzynarodowy. To szybko? Być może, ale chyba po prostu chciałem pokazać zagranicznym podmiotom, że jesteśmy tak samo dobrzy jak oni, a nawet lepsi. Podstawowa zasada jest taka: trzeba mieć przede wszystkim wewnętrzną potrzebę konkurowania, wyzbyć się kompleksów wobec Zachodu. Nie ma się czego wstydzić. Gdy mamy takie poczucie, następne w kolejności jest dostosowanie biznesplanu, struktury organizacyjnej, do funkcjonowania poza Polską. Myślę jednak, że najważniejszy jest sposób myślenia, wewnętrzne przekonanie. Nie ma jednej recepty, bo każdy biznes jest inny.

Jednym słowem, biznes musi być już na początku pomyślany tak, by móc z nim wyjść poza Polskę?

- Tak. Jesteśmy Polakami, ale i Europejczykami, więc z naszego punktu widzenia Unia to nie jest zagranica. UE to wspólny rynek. Polska nie może być jedynie rynkiem zbytu dla podmiotów zagranicznych. Działamy na takich samych prawach jak firmy z Niemiec czy Francji, mamy tak samo dobrych specjalistów, regulacje rynkowe doprowadziliśmy do poziomu obowiązującego w UE, więc dlaczego mielibyśmy w Europie działać na gorszych zasadach? Zagranica to Stany Zjednoczone, kraje azjatyckie. A Europa? To po prostu część naszego rynku...

A jeżeli chodzi o rynek finansowy... Czy Polska posiada jakieś przewagi? Czy mamy coś, co nas wyróżnia od reszty Europy?

- Oczywiście, na przykład nasz system finansowy, który w wielu przypadkach jest lepiej rozwinięty niż na Zachodzie. Tam powstawał przez wiele lat, a nasz zaczął się tworzyć na początku lat 90., przez co jest nowocześniejszy i mniej skostniały niż system zachodni. Nasi pracownicy biur maklerskich i banków posiadają aktualną i szeroką wiedzę; jeżeli dołożymy do tego znakomitych programistów, a także umiejętność tworzenia bardzo dobrego oprogramowania oraz przystępne jeszcze cały czas koszty prowadzenia działalności, daje nam to możliwość tworzenia atrakcyjnych polskich rozwiązań, które możemy eksportować. Forex to wysoko przetworzone usługi. Za pracowników, którzy potrafią je tworzyć, trzeba dobrze zapłacić, ale zawsze będzie to taniej niż w londyńskim City czy w jakimkolwiek innym mieście na Zachodzie.

Czy te polskie umiejętności są elementem pana koncepcji stworzenia z Polski europejskiego centrum rynku pozagiełdowego OTC?

- Tak, to są moje plany, a może bardziej moje marzenia. Firma, którą zakładałem, XTB, akurat na tym rynku (forex, kontrakty typu CFD) osiągnęła duży sukces, również międzynarodowy. W tej chwili 70 proc. naszych przychodów pochodzi spoza Polski. Myślę, że rynek OTC będzie się rozwijał. Jesteśmy największą tego typu firmą w Portugalii, jedną z największych w Hiszpanii, w Czechach jesteśmy numerem jeden. XTB, jako rdzennie polska firma, jest w stanie być jednym z liderów branży, również na arenie międzynarodowej.

Co trzeba zrobić, żeby stworzenie centrum OTC w Polsce było to możliwe?

- W tej chwili rynek OTC mocno się reguluje. Wiele krajów wprowadza bardzo agresywne obostrzenia, uniemożliwiające funkcjonowanie w tej branży. Tak jest na przykład w Holandii czy w Belgii. Biznes będzie poszukiwał takiego miejsca, takiego regulatora i ustawodawcy, który jest w stanie zrozumieć specyfikę rynku i w sposób zbalansowany go uporządkować. Regulacje są absolutnie potrzebne, inwestor musi być chroniony, musi być też świadomy tego, w czym uczestniczy.

Duża część tego biznesu działa w Wielkiej Brytanii, a mamy przecież na karku Brexit. Kiedy Brytyjczycy znajdą się poza systemem unijnym, otworzy się szansa dla Warszawy, ponieważ mamy bardzo mocne argumenty na swoją korzyść: doświadczonego regulatora, dobrze rozwijające się firmy, specjalistów. Część tego biznesu Polska mogłaby przejąć, a następnie zagospodarować - najpierw w Europie, a potem w innych krajach poza Europą. Rynek na pewno będzie się konsolidował, a XTB chciałby w takiej konsolidacji uczestniczyć, czyli łączyć się, albo nawet przejmować firmy zagraniczne, żeby nasz biznes był jeszcze większy. Oczywiście, poza XTB w Polsce działa też kilka innych podmiotów, które dobrze się rozwijają, próbują wyjść na zewnętrzne rynki. Warto stworzyć im w kraju rozsądne warunki do funkcjonowania, żeby wykorzystać wszystkie możliwości, jakie teraz się otwierają.

Brexit jest więc według pana szansą dla Polski. Czy dotyczy to tylko rynku OTC?

- Nie tylko. Większa część rynku FinTech, którego segmentem jest forex i CFD, zlokalizowana jest w Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy położyli bardzo duży nacisk na stworzenie u siebie hubu dla FinTechu. Firmy powstawały tam po to, by zbudować swoje centrale, a następnie sprzedawać produkty w całej Unii Europejskiej. Nie wierzę, by Unia Europejska zgodziła się na to, by firmy z Wielkiej Brytanii mogły korzystać tak jak do tej pory z jednolitego paszportu europejskiego. Albo jest się w Unii, albo nie. Zapowiedź zmian widać już teraz, kiedy z wielu krajów i miast przyjeżdżają delegacje do Londynu, by zachęcić biznes FinTech do przeniesienia się na kontynent. Dlaczego takim nowym miejscem dla nich nie miałaby być Warszawa? Na pewno jesteśmy tańsi niż Niemcy czy Holandia, mamy nie gorszych specjalistów, jeżeli chodzi o finanse i technologie. Wystarczy tylko stworzyć odpowiednie ramy prawne i przyjazne regulacje. Polska powinna być naturalnym miejscem dla tego typu firm.

Rzeczywiście wygląda na to, że Bruksela będzie rygorystyczna, jeżeli chodzi o fizyczne przeniesienie platform handlu forex z Londynu na Stary Kontynent...

- Tak powinno być. Jeżeli tego typu firmy mają działać na terytorium całej Unii Europejskiej, muszą się znaleźć w którymś z krajów członkowskich. Liczę na to, że takim miejscem będzie Warszawa. Jest to oczywiście w interesie firm, ale też działa na korzyść kraju, bo centrala będzie podatki płaciła w Polsce, tutaj powinna dawać zatrudnienie. Oczywiście, muszą temu towarzyszyć mądre regulacje, nie można powtórzyć tak ryzykownych rozwiązań, jak na przykład na Cyprze. Zresztą nie sądzę, by tak się stało; regulatorzy w Polsce są doświadczeni, rozumieją, że system powinien być tak precyzyjny i skuteczny, jak na przykład w Wielkiej Brytanii.

Jednak niektóre regulacje idą dosyć daleko, na przykład pomysł zakazu reklamy OTC...

- Nie bardzo się z tym zgadzam, chociaż rozumiem, z czego takie koncepcje się biorą. Problem dotyczy przede wszystkim podmiotów oferujących usługi w Polsce, ale posiadających centralę poza naszym krajem, najczęściej na terytorium państwa, w którym regulacje są bardzo luźne. Uważam, że klient powinien mieć możliwość zapoznania się z ofertą firmy poprzez reklamę. Reklama musi jednak informować dokładnie o produkcie, o ryzyku, nie może zniekształcać oferty. Reklama musi być kontrolowana, a klient z kolei powinien mieć pełną świadomość, jakiego typu transakcje będzie zawierał i z jakim ryzykiem się to wiąże.

A rynek międzybankowy? Jak pan sądzi, czy zostanie on w Londynie, czy też po Brexicie zostanie przeniesiony?

- Myślę, że zostanie w Londynie. Jednak pewnie część banków przeniesie swoje siedziby. Trudno będzie, zwłaszcza duże banki, przyciągnąć do Warszawy, chociaż niektóre, przede wszystkim banki inwestycyjne, rozważają Warszawę jako lokalizację swoich siedzib. Jednak Frankfurt bardzo mocno będzie o to walczył. Duże szanse mamy natomiast w przypadku forex i CFD, a także - o czym już mówiłem - firm FinTech, i to z różnych dziedzin, od płatności po wymianę walut. Ciekawym kierunkiem mogą być kryptowaluty, których obrotu jak do tej pory nikt dobrze nie uregulował.

Warunkiem jest odpowiedni system regulacji...

- Tak, to podstawa. Inne potrzebne elementy już mamy: wykształconych ludzi o odpowiedniej wiedzy, świetnych programistów, dobrą technologię. Najważniejsze są regulacje, które promują tego rodzaju biznesy, a także otwartość regulatora na dialog. Jest to niezwykle istotne, ponieważ rynek cały czas się zmienia i trzeba szybko się do niego dostosowywać. Jest też konieczne, by firmy mogły być konkurencyjne na arenie międzynarodowej. Biznes taki jak mój nie potrzebuje dofinansowania, ale dialogu i porozumienia z podmiotami, które stanowią prawo. Reszta nie stwarza problemu: podatki w Polsce są na rozsądnym poziomie, wystarczy tylko ze sobą rozmawiać. Naprawdę nie potrzeba wiele, by biznes z Londynu przeniósł się do Polski.

A z Polski na cały świat, nie tylko do Europy. XTB postawił sobie ostatnio za cel Amerykę Łacińską. To rynek pod każdym względem inny niż UE: inna kultura, inni ludzie, inna mentalność. Dlaczego właśnie ten kierunek?

- Mamy po prostu duże doświadczenie w budowaniu rynku forex od samego początku. Bardzo duży nacisk kładziemy na edukację, na szerzenie wiedzy. Największe sukcesy osiągamy na rynkach, na których jesteśmy pierwsi albo jednymi z pierwszych, gdy uzyskujemy tzw. first mover advantage - przewagę wynikającą z pierwszeństwa.

Dlaczego nie wybraliście państwo rynku azjatyckiego, Malezji, Indonezji, Singapuru?

- Bo rynek forex i CFD jest tam już bardzo mocno rozwinięty. Staramy się znaleźć takie miejsce, w którym możemy tworzyć od początku. Oczywiście, wiąże się to z pewnymi problemami, inwestorów forex jest tam niewielu, regulacji albo nie ma albo dopiero powstają. Chcemy być tam jednak jako jedni z pierwszych. Jest to praca u podstaw. Trzeba wchodzić na takie rynki, na których można jeszcze coś zbudować.

Nie boi się pan, że rynek forex zniknie? Regulatorzy za nim nie przepadają...

- Nie sądzę. Chociażby z tego powodu, że bardzo wielu inwestorów chce na nim działać. Natomiast na pewno będzie on rynkiem mocno regulowanym. Jeżeli uda nam się stworzyć rozsądne centrum, z dobrą reputacją, nadzorowane przez solidnego regulatora, wówczas pójdziemy z Polski na cały świat. Dlaczego firmy brytyjskie mają tak wielu klientów chińskich? Ponieważ Chińczycy chcą mieć pewność, że pieniądze, które wpłacą do firmy, zostaną im zwrócone. Wielka Brytania nie jest krajem pobłażliwych regulatorów, nie można robić tam wszystkiego, czego się chce, ale dzięki temu ten kraj zbudował sobie bardzo dobrą reputację. Poważny inwestor nie otworzy rachunku w firmie cypryjskiej, tylko w brytyjskiej. Chciałbym, żebyśmy w Polsce zbudowali taką markę, która byłaby dla inwestorów synonimem prestiżu.

Rozmawiał Stanisław Koczot

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: forex | platformy | brexit | rynek walutowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »