Polska jedna przeciwko 26 krajom

Polska boi się, że poniesie zbyt duże koszty wsparcia krajów trzecich w walce ze zmianami klimatycznymi i dlatego zażądała w poniedziałek, by decyzję w tej sprawie podjęli na szczycie przywódcy państw UE, a nie ministrowie środowiska.

Polska boi się, że poniesie zbyt duże koszty  wsparcia krajów trzecich w walce ze zmianami klimatycznymi i  dlatego zażądała w poniedziałek, by decyzję w tej sprawie podjęli  na szczycie przywódcy państw UE, a nie ministrowie środowiska.

- Polska była jedna przeciwko 26 krajom. Z powodu zgłaszanych coraz to nowych polskich postulatów Rada przeciągnęła się do późnej nocy - powiedział unijny dyplomata.

Ministrowie środowiska "27" do późnej nocy debatowali w poniedziałek nad tym, jak UE wesprze finansowo wysiłki najbiedniejszych krajów planety w dostosowaniu do zmian klimatycznych, redukcji CO2, walce z wylesianiem.

- Nie znaleźliśmy porozumienia co do mechanizmu finansowania. Ale jesteśmy przekonani, że szczyt europejski pod koniec miesiąca (19- 20 marca) dojdzie do konkluzji w tej sprawie - powiedział unijny komisarz ds. środowiska Stawros Dimas na konferencji prasowej.

Reklama

- Jedna delegacja poprosiła, by zachować wszystkie opcje - powiedział w imieniu przewodnictwa czeski wiceminister środowiska Jan Dursik.

Dyplomaci, z którymi rozmawiała PAP, ujawnili, że chodzi o Polskę, reprezentowaną na spotkaniu przez wiceministra Stanisława Gawłowskiego.

Polska obawia się, że do wsparcia krajów trzecich dołoży zbyt dużo, i argumentuje, że ministrowie środowiska nie są kompetentni, by zobowiązać się do konkretnych rozwiązań. - Nie możemy przesądzać decyzji ministrów finansów w sprawie wydania miliardów euro - tłumaczy polski dyplomata.

Po dyskusji ministrów finansów (Ecofin) 10 marca na wniosek Polski sprawa trafi na najbliższy szczyt. Tak, by to szefowie państw i rządów ustalili, jak rozłożyć na poszczególne państwa UE ciężar wsparcia krajów rozwijających się. Na szczycie decyzje zapadają jednomyślnie, więc Polska będzie miała prawo weta w tej sprawie.

Polska przekonuje, że gdyby przyjąć zasadę podziału tylko według emisji CO2 (wysokich ze względu na oparcie polskiej energetyki na węglu), zapłaci nieproporcjonalnie dużą składkę. Dlatego jest za tym, by maksymalnie uwzględnić wciąż niski w Polsce dochód na jednego mieszkańca. - Ważne jest, by w ramach UE była zachowana jakaś sprawiedliwość - apelował polski dyplomata.

Alternatywnym rozważanym w UE sposobem zebrania funduszy są dochody ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 na aukcjach organizowanych w poszczególnych krajach, ale tu też rodzi się pytanie, ile i komu zabrać.

Dalszą rzeczą jest określenie, ile w ogóle wsparcia wymagają kraje najbiedniejsze. Eksperci mówią o kwotach od 20 do 200 mld euro rocznie. Według szacunków Komisji Europejskiej, do roku 2020 niezbędne inwestycje w krajach rozwijających się przekroczą 90 mld euro rocznie (na całym świecie 175 mld euro). Zdaniem Greenpeace, UE powinna co roku wyasygnować 35 mld euro - bo to na niej spoczywa główna odpowiedzialność za rewolucję przemysłową, która doprowadziła do ocieplenia klimatu.

Że najbiedniejszym trzeba będzie pomóc - tego nikt nie neguje. UE chciałaby jednak, by dorzuciły się także inne czołowe potęgi gospodarcze, jak Japonia i USA. - Gra idzie także o to, by Chiny i Indie przedstawiły jakieś zobowiązanie - powiedział dyplomata.

Czeskie przewodnictwo liczy, że do października UE wypracuje ostatecznie swoje stanowisko na międzynarodowe negocjacje klimatyczne w grudniu w Kopenhadze, gdzie powinno zostać podpisane światowe porozumienie o redukcji emisji CO2 po roku 2012 (tzw. post-Kioto).

Sukces tego spotkania zależy w dużej mierze od tego, czy - i za ile - kraje rozwijające się zechcą wesprzeć wysiłki uprzemysłowionych potęg w walce ze zmianami klimatycznymi.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: CO2 | dyplomata | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »