Polskę czeka demograficzna katastrofa

Charakterystyczne, że o ile Unia Europejska liczyła w 2008 r. 495,4 mln mieszkańców, o tyle w 2060 r. będzie zamieszkiwać ją 505,7 mln osób, a więc zaledwie o 2,6 proc. więcej. Taki wynik będzie efektem spadku przyrostu naturalnego w UE z zaledwie 366 tys. w 2008 r. do ubytku już w 2015 r., którego skala się nasili i będzie przekraczała 0,5 mln w 2023 r., a pod koniec projekcji dojdzie do corocznego spadku o 2 mln mieszkańców.

2 czerwca w Katowicach podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego odbył się panel "Euro w Europie, euro w Polsce", w którym uczestniczyłem. W jego podsumowaniu ostrzegłem uczestników przed powtórzeniem sytuacji kryzysu strefy euro.

Nawiązując do ostatnio nagłośnionych wypowiedzi Romano Prodiego, który stwierdził, że spodziewał się kryzysu strefy euro wcześniej, a o grożącym kryzysie wiedzieli "wszyscy", zaapelowałem o wprowadzenie polityki prorodzinnej obecnie, kiedy pokolenie wyżu solidarnościowego z racji wieku może mieć jeszcze dzieci. Stwierdziłem, że teraz nie jestem już "eurosceptykiem", gdyż zagrożenia, przed którymi ostrzegałem, już się zmaterializowały, ale "demografosceptykiem" ostrzegającym przed finansowymi konsekwencjami załamania demograficznego.

Reklama

I dlatego obecnie głośno apeluję o wprowadzenie polityki prorodzinnej, na której implementację jest to ostatni moment. Po to, aby już za parę lat, kiedy wyż solidarnościowy się zestarzeje i nie będzie mógł mieć dzieci, nie okazało się, że o tym problemie wiedzieli wszyscy komentatorzy i wyrażą oni zdziwienie, że konsekwencje finansowe braku wystarczającej bazy podatkowej nadeszły z tak dużym opóźnieniem, bo spodziewali się ich znacznie wcześniej.

Perspektywy zmian demograficznych

O gospodarczych konsekwencjach starzenia się społeczeństwa pisze Zielona Księga Komisji Europejskiej, która ma być opublikowana w lecie, a której kluczowe partie omówił "Financial Times Deutschland". Okazuje się, że zgodnie z raportem Unii Europejskiej grozi nam "bolesna kombinacja niższych świadczeń i wyższych składek"; jednocześnie zaleca on zwiększenie aktywności zawodowej do 75 proc. w połączeniu z podniesieniem wieku emerytalnego do około 70 lat.

Dzieje się tak dlatego, że już obecnie w UE na jednego emeryta przypadają trzy osoby aktywne zawodowo, w 2030 r. stosunek ten wyniesie jeden do dwóch, a na końcu omawianej perspektywy w 2060 r. to emeryci będą większością, gdyż na czterech emerytów będą pracowały trzy osoby zawodowo czynne! Takiej sytuacji nie wytrzyma żaden system finansowy, stąd nie dziwmy się, że coraz częściej jako antidotum pojawiać się będą propozycje pracy bez przerwy, aż do śmierci, w połączeniu z ograniczaniem dostępności służby zdrowia jedynie do posiadaczy grubych portfeli.

Perspektywy zmian demograficznych są przedmiotem zainteresowania ECOFIN-u, dlatego Eurostat przygotował projekcję dla 27 krajów UE oraz dla Szwajcarii i Norwegii na lata 2008-2060 jako punktu wyjścia dla prognoz wydatków budżetowych zawartych w raporcie związanym ze starzeniem się społeczeństwa "The 2009 Ageing Raport". Charakterystyczny jest fakt, że o ile Unia Europejska liczyła w 2008 r. 495,400 mln mieszkańców, o tyle według tej projekcji w 2060 r. będzie zamieszkiwać ją 505,7 mln mieszkańców, a więc zaledwie o 2,6 proc. więcej.

Taki wynik będzie efektem spadku przyrostu naturalnego w UE z zaledwie 366 tys. w 2008 r. do ubytku już w 2015 r., którego skala się nasili i będzie przekraczała 0,5 mln w 2023 r., a pod koniec projekcji dojdzie do corocznego spadku o 2 mln mieszkańców. Spadek bezwzględny nie wystąpi tylko dlatego, że Unia Europejska planuje przyjęcie do 2060 r. 59 mln nowych mieszkańców, przy czym przybędzie także urodzin dzieci emigrantów - w sumie 36 mln osób.

Spadek liczby osób w wieku produkcyjnym

W przypadku Polski projekcja jest katastrofalna i zakłada, że w tym czasie ubędzie aż 18 proc. ludności naszego kraju i to mimo założeń, że w tym samym czasie napłynie również milionowa rzesza imigrantów, a dzietność w polskich rodzinach znacząco się powiększy. Niezależnie od spadku liczby ludności o 7 mln nastąpi jednocześnie bardzo szybkie starzenie się naszego społeczeństwa.

O ile obecnie grupa osób w wieku powyżej 80 lat, czyli najstarszych, wymagających najwyższych nakładów na ochronę zdrowia, wynosi 3 proc. społeczeństwa, o tyle w badanym czasie ich udział wzrośnie aż o 10 pkt. proc. do 13,1 proc. ogółu ludności i będzie wynosił 4,1 mln osób.

Kluczowy jest też fakt spadku liczby osób w wieku produkcyjnym. Według przewidywań największe negatywne zmiany na obszarze Unii Europejskiej wystąpią w Polsce i na Słowacji. W tym czasie udział grupy 15-64 lat w strukturze ludności ogółem w Polsce będzie mniejszy aż o 18,6 pkt. proc. w porównaniu do 2008 r. O ile obecnie ilość osób w tym wieku liczy 27 mln, o tyle według projekcji liczba ta spadnie o ponad 10 mln do poziomu 16,3 mln w 2060 r.

Tego typu projekcje, w tym opublikowana przez ONZ prognoza ludności świata na lata 2010-2050, zakładają zbieżność współczynnika dzietności w całej Europie, jak i Polsce, do wysokości 1,85. Niestety teraz jego poziom jest tragicznie niski, ponieważ wynosi 1,3 dziecka na kobietę. Musimy zauważyć, że w Polsce dzietność rodzin uległa drastycznemu zmniejszeniu, a liczba urodzin spadła we wszystkich typach rodzin. W porównaniu z 1980 r. spadek urodzin pierwszego dziecka wynosił prawie 30 proc., liczba urodzeń drugiego dziecka zmniejszyła się prawie o połowę w porównaniu z 1983 r., a o 2/3 spadła liczba urodzeń trzeciego dziecka.

Jeśli chodzi o rodziny, w których było czworo i więcej dzieci, czyli te które przedstawiają perspektywę demograficzną, to liczba urodzeń w tej grupie jest na poziomie zaledwie 1 tego, który był w 1982 r. Na to nakładają się też poważne problemy związane z tym, że maleje potencjał dzietności z powodu wzrastającego poziomu rozwodów rodziców. Procesy te następują bardzo szybko, nawet w ostatnim okresie - w 2008 r., w porównaniu z 2000 r. proporcja małoletnich dzieci dotkniętych rozwodem rodziców powiększyła się niemal dwukrotnie.

Kryzys systemu emerytalnego we Francji

Oczywiście procesy demograficzne mają olbrzymi wpływ na finanse publiczne również w innych krajach. "Financial Times" opisał szczegółowo kryzys systemu emerytalnego we Francji. W tym kraju, w którym w przeciwieństwie do Polski występuje zastępowalność pokoleń, ponieważ na rodzinę przypada prawie dwa razy więcej dzieci niż u nas, starzenie się populacji powoduje napięcia finansowe. Jest to naturalne w sytuacji wzrostu ilości emerytów, kiedy mężczyźni przeciętnie pobierają emerytury przez 24 lata, a kobiety przez 28 lat, zwłaszcza jeśli porównamy to z innymi krajami Unii, gdzie mężczyźni pobierają ją przez 18 lat, a kobiety - 23 lata.

We Francji przeciętny wiek emerytalny wynosi 58,7 roku dla mężczyzn i 59,5 roku dla kobiet, gdy w sąsiednich Niemczech mężczyźni zaczynają przechodzić się na emeryturę w wieku 62,1 roku, a kobiety - 61 lat. Jeśli wziąć pod uwagę, że we Francji aż 85,4 proc. emerytury jest finansowane przez państwo, sprawia to, że wchodzenie w wiek emerytalny roczników wyżu powojennego będzie powodowało konieczność dofinansowania z budżetu państwa do poziomu niemal 100 mld euro w 2050 r., przy założeniu, że uwzględni się już obniżone przywileje emerytalne o 20 proc.

W efekcie w 2030 r. wypłaty związane ze świadczeniami emerytalnymi tylko w połowie będą zapewnione przez płacone składki, resztę będzie musiało dopłacić państwo. A to dlatego że o ile 40 lat temu we Francji czterech pracowników pracowało na każdego emeryta, o tyle obecnie pracuje 1,5 pracownika, a w przyszłości będzie ich przypadało jeszcze mniej.

Polskie społeczeństwo coraz starsze

Jeśli chodzi o Polskę, to następuje u nas nie tylko proces starzenia się ludności, ale także przesunięcie struktury ludności w ramach wieku produkcyjnego z okresu mobilnego - do 44 roku życia - w kierunku niemobilnym, a więc starszym. Jeśli w 1988 r. ludności w wieku niemobilnym było zaledwie 30,4 proc., to w 2009 r. już 37,8 proc. A biorąc pod uwagę obciążenie demograficzne, a więc ilość dzieci i osób starszych przypadających na 100 osób w wieku produkcyjnym, widać, że nastąpiły bardzo niekorzystne zmiany.

W raporcie Rządowej Rady Ludnościowej przewidywania dla Polski są wręcz katastrofalne. Łączne obciążenie, które w 2008 r. było równe 41 i do 2015 r. utrzyma się na zbliżonym poziomie, później ze względu na zaawansowany proces starzenia się ludności znacznie się zwiększy do poziomu ponad dwukrotnie wyższego - 91 osób w 2060 r. Dlatego analizując kolejno ukazywane projekcje, finansiści obecnie zamiast zabawiać się w "demografosceptyków" powinni bić na alarm i oczekiwać, że jedynie konsekwentna i spójna polityka prorodzinna rozpoczęta już teraz może zahamować niekorzystne relacje międzypokoleniowe w przyszłości.

W obliczu starzenia się wyżu "solidarnościowego" jest to ostatni moment na skuteczne przeprowadzenie koniecznych zmian i uniknięcie dzięki temu zapaści finansów publicznych w przyszłości, jak to zgodnie prezentują Komisja Europejska, ONZ oraz Rządowa Rada Ludnościowa.

dr Cezary Mech

Autor jest byłym prezesem UNFE i podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów

Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie odzwierciedla stanowiska instytucji, z którą jest związany zawodowo.

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: katastrofy | urodziny | Michał Czekaj
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »