Posłowie SLD mają rękę do inwestycji

Jeśli posłowie inwestują, to w akcje spółek skarbu państwa. I umieją je sprzedać przed załamaniem rynku. Ale nie wszyscy...

Według najnowszych zeznań majątkowych z przełomu kwietnia i maja, na 460 posłów 28 deklarowało posiadanie akcji spółek giełdowych. Największym inwestorem na Wiejskiej okazał się Piotr Gadzinowski, poseł SLD i wicenaczelny tygodnika "Nie". Przed ostatnimi spadkami na GPW inwestorską czołówkę (według wartości portfela) stanowili posłowie SLD, przed PO, PiS i jednym z Samoobrony (ci z LPR i PSL deklarowali brak akcji). Pięć najbardziej akcji to papiery spółek o państwowych korzeniach, z czego cztery nadal są pod rządową kuratelą.

Reklama

Kto się zagapił...

Jak posłowie przetrwali ostatnie załamanie na GPW, które nastąpiło chwilę po wypełnieniu oświadczeń majątkowych? Z czołowej piątki jeden sprzedał niemal wszystkie akcje, drugi wywrócił portfel do góry nogami, a trzeci nie zdążył i sprzedawał na spadkach. Pierwszy w rankingu Piotr Gadzinowski mówi, że jego portfel jest niezmienny od dłuższego czasu.

- To inwestycja długoterminowa, która mimo krótkotrwałych korekt i tak się opłaca. Trochę żałuję, że nie sprzedałem akcji przed majową korektą, ale nie miałem czasu się tym zająć - mówi Piotr Gadziowski.

Portfele niektórych inwestorów uległy jednak mocnym korektom. Tak stało się w przypadku zajmującego drugą lokatę Wacława Martyniuka z SLD.

- Wszystko sprzedałem, niestety po spadkach. Mam plan, aby jeszcze inwestować, ale poczekam aż rynek się ustabilizuje - mówi Wacław Martyniuk.

...kto nie....

Trzecia na liście Stanisława Prządka z SLD, właścicielka 845 akcji Pekao i 2,5 tys. akcji PKO BP, dostała te pierwsze jako pracownik tego banku.

- Obecnie nie jestem w stanie śledzić rynku. Poczekam, by akcje trochę podrożały i je sprzedam. Myślę raczej o innych inwestycjach niż giełda - dodaje posłanka.

Czwarty w rankingu Ryszard Zbrzyzny SLD, szef największego w KHGM związku zawodowego, ostatnio całkowicie zmienił zawartość portfela. Jako jeden z nielicznych zdążył uciec przed bessą.

- Aktualnie mam 1 akcję KGHM i 3 tys. akcji PGNIG. Inwestowanie to moje hobby, ale też sposób na zarabianie pieniędzy. Gracz nie może ulegać emocjom i musi być ciągle na bieżąco z informacjami na giełdzie. Ja im nie ulegam, ale trudniej śledzić mi rynek - dodaje Ryszard Zbrzyzny.

Przyznaje, że wszystko zaczęło się1997 r, kiedy KGHM wszedł na parkiet. Wtedy dostał 810 akcji pracowniczych. Potem jeszcze dokupił około 3 tys.

- Przez pięć lat miałem rocznie jakieś 100 proc. zwrotu na inwestycji. Teraz liczę, że to PGNIG wzrośnie - mówi poseł.

Pierwszą piątkę zamyka Robert Ambroziewicz z PO, były właściciel 900 akcji Prokomu, który ujawnia, że ostatnio sprzedał wszystkie walory. Jemu także udało się uniknąć ostatnich spadków.

- Teraz gram krótkoterminowo. Dokonuję jednej lub dwóch transakcji tygodniowo. Obracam kapitałem rzędu 30-60 tys. zł. Ostatnio nie sprzyja mi szczęście. W 2005 r. straciłem jakieś 20 tys. zł, ale już jestem na zero. Nie zamierzam przestać grać - śmieje się Robert Ambroziewicz.

...kto nie ma czasu...

Przed bessą, choć z niewielkim portfelem udało się uciec m.in. Arkadiuszowi Mularczykowi z PiS, byłemu właścicielowi 68 akcji PKN Orlen, 415 PKO BP i 40 KGHM.

- Z chwilą objęcia funkcji posła przestałem zajmować się inwestowaniem na giełdzie. To pochłania zbyt wiele czasu. Chciałem też uniknąć zarzutu, że wykorzystuję informacje niejawne - mówi Arkadiusz Mularczyk.

Przed spadkami zdążył Sławomir Piechota z PO.

- Pozbyłem się wszystkich akcji wiosną tego roku. Inwestowanie wymaga systematyczności i wiedzy. My z żoną nie mamy ani jednego, ani drugiego. Akcje dostaliśmy, ponieważ pracowaliśmy oboje w Impelu - wyjaśnia Sławomir Piechota.

Nie wszyscy posiadacze akcji śledzą parkiet.

- Ja nic nie wiem, mój mąż miał jakieś akcje, ale ja się tym nie zajmuję. Chyba ostatnio coś sprzedaliśmy - przyznaje Izabela Katarzyna Mrzygłocka z PO.

Są tacy posłowie, którzy posiadanie walorów traktują jako... prestiż.

- Mam akcje i na razie nie sprzedaję. Nie jestem graczem. Po za tym wypada mieć jakieś akcje - twierdzi Krystyna Łybacka z SLD, była minister edukacji (właścicielka 25 akcji TP SA i 74 Banku Handlowego).

...a kto wątpliwości etyczne

Czy posiadanie przez posłów akcji jest etyczne? Jarosław Augustynowicz, dyrektor ds. informacji i analiz Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, zaznacza, że inwestowanie na giełdzie nie koliduje z posiadaniem mandatu do Sejmu.

- Jednak niektórzy parlamentarzyści mają dostęp do informacji zanim zostaną upublicznione. Dotyczy to głównie spółek, których właścicielem jest skarb państwa. Zabronienie posiadania takich akcji byłoby przesadą, ale z drugiej strony wymaga większej uwagi - zauważa Jarosław Augustynowicz.

Józef Rojek z PiS (właściciel 300 akcji Mostostalu Export i 200 akcji Mostostalu Zabrze) przyznaje, że inwestowaniem zajmuje się od bardzo dawna.

- Obecnie jako członek sejmowej komisji skarbu cały czas uczę się czegoś nowego. Jeżeli ktoś dobrze obserwuje rynek, to jest to dobra forma lokaty kapitału. Miałbym jednak uwagi co do poselskich inwestycji w spółki z udziałem skarbu państwa - podkreśla Józef Rojek.

Dla niego największym problemem jest jedynie brak czasu, więc z giełdą poczeka do emerytury.

Akcjonariusze w resortach

Największym inwestorem giełdowym w rządzie jest Paweł Szałamacha, wiceminister skarbu.

Od parkietu nie stronią także przedstawiciele rządu. Nie jest to jednak duże grono. Dokładaną liczbę posiadaczy akcji trudno ustalić, bo o ile zeznania majątkowe wszystkich ministrów są publicznie dostępne, to nie wszyscy sekretarze i podsekretarze stanu zdecydowali się zdjąć z nich klauzulę tajności.

Liderem wśród rządowych inwestorów okazał się Paweł Szałamacha, wiceminister skarbu, i jak wynika ze złożonego w końcu 2005 r. (najświeższe dostępne dane) oświadczenia majątkowego, właściciel akcji sześciu spółek giełdowych. Jeśli jest nadal w ich posiadaniu, to ich wartość przekracza 273 tys. zł. Daleko za nim jest Jarosław Pinkas, jeden z wiceministrów zdrowia, który nie podając nazw spółek wycenił wartość akcji na 12 tys. zł (jeszcze przed bessą). Za nim uplasował się Michał Seweryński, minister kultury i nauki z portfelem sięgającym blisko 7 tys. zł. Wiceminister gospodarki Andrzej Kaczmarek posiadał 39 akcji Indykpolu i jednej Polic. Wartość portfela ? 2,8 tys. zł.

Na ministerialnej liście jest jeszcze gracz, którzy inwestuje raczej symbolicznie. To Jan Szyszko, minister środowiska. Jedynym inwestorem lokującym na rynkach zagranicznych był Radosław Sikorski, minister obrony narodowej, który na giełdach w USA lokował w firmy z sektorów medycznego i lotniczego. Był, bo w oświadczeniu majątkowym zadeklarował, że złożył już zlecenie sprzedaży akcji. Wartość tego portfela wyniosłaby obecnie ponad 202 tys. zł.

Nie uzyskaliśmy dostępu do oświadczeń majątkowych wiceministrów z resortów: finansów, transportu, środowiska, spraw zagranicznych, nauki, sportu i opieki społecznej. W resorcie skarbu oświadczeń nie ujawnili wiceministrowie Maciej Heydel i Paweł Piotrowski.

Pełne listy oświadczeń publikują tylko resortu gospodarki, rozwoju regionalnego i zdrowia.

Anna Borys, Mira Wszelaka, MIR, ADM

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »