Program dla energetyki, czyli jak uciszyć burzę

Uspokoić polityczną zawieruchę wywołaną prywatyzacją warszawskiego Stoenu - tak zdaje się brzmieć niepisany, choć istotny punkt najnowszego programu restrukturyzacji i prywatyzacji energetyki, który w bólach rodzi się w Ministerstwie Skarbu Państwa.

Uspokoić polityczną zawieruchę wywołaną prywatyzacją warszawskiego Stoenu -  tak zdaje się brzmieć niepisany, choć istotny punkt najnowszego programu restrukturyzacji i prywatyzacji energetyki, który w bólach rodzi się w Ministerstwie Skarbu Państwa.

Tak interpretują eksperci brak w dokumencie zapisów na temat terminu prywatyzacji kolejnych spółek dystrybucyjnych. To wyłącznie chwyt propagandowy, a tak naprawdę plany MSP wcale się nie zmieniły.

Trudno się z tą opinią nie zgodzić, bo rzeczywiście - poza kosmetyką - która wciąż ulega korektom, ostatni projekt prawie nie różni się od planów, które Wiesław Kaczmarek, szef resortu, ogłosił już dość dawno.

Po pierwsze, MSP - mimo niesprzyjającego, wedle słów Jacka Piechoty, ministra gospodarki, "klimatu społecznego" - nie zamierza rezygnować ze sfinalizowania dwóch aktualnych projektów - sprzedaży grupy G-8 i Stoenu.

Reklama

Tu na uleganie "społecznym" naciskom pozwolić sobie nie można, bo to przecież żywa gotówka do budżetów 2002 i 2003. Pobudki niskie, ale przynajmniej "skutki uboczne" powinny być korzystne - o dziewięć spółek pod państwową kuratelą mniej.

Teraz trzeba tylko wykazać, że wbrew zarzutom oponentów, te dwie prywatyzacje będą kontynuowane nie dlatego, że są stosunkowo łatwym i "wysokokalorycznym" łupem dla ministra finansów, lecz dlatego, że jasno wynika to z koncepcji prywatyzacji branży, którą na podstawie trwających wiele miesięcy analiz wypracowało MSP. A koncepcja mówi, że właściwy poziom zaangażowania inwestorów prywatnych w rynek dystrybucji energii wynosi około 30 proc., co akurat odpowiada rynkowej sile Stoenu, G-8 i sprzedanego wcześniej GZE.

Żeby nie drażnić posła Janowskiego, Samoobrony i przyjaciół z PSL, resort nie wyznacza terminu prywatyzacji pozostałych dystrybutorów energii, stwarzając w ten sposób wrażenie, że w ogóle nie zamierza tego robić, a już na pewno nie w przyszłym roku. Rewolucja w poglądach? Nic z tych rzeczy. Już dawno minister Kaczmarek zapowiadał, że 2003 r. upłynie pod znakiem konsolidacji. Powstaną cztery silne grupy dystrybucyjne, uporządkują się i wydzielą obrót energią, a potem się zobaczy. Co prawda wcześniej resort wspominał, że prywatyzacja jednej z grup - P-5 powstającej wokół Poznania - zacznie się już w przyszłym roku, ale inwestorzy i tak nie bardzo w to wierzyli, i zgodnym chórem prorokowali, że w najbliższym czasie nic nowego do kupienia nie będzie. No i wykrakali.

Jednak nikt lub prawie nikt nie wierzy, aby zamrożenie prywatyzacji spółek dystrybucyjnych trwało dłużej niż do 2004 r. Nie jest natomiast wykluczone, że zanim reszta trafi w prywatne ręce, energetyka będzie już w pewnym stopniu skonsolidowana pionowo. Wciąż możliwe jest, że swoją porcję dystrybucji dostanie PKE - zwłaszcza, że znany szczecinianin Jacek Piechota stanął w obronie podszczecińskiej elektrowni Dolna Odra i zapobiegł pożarciu jej przez śląski koncern. A minister Kaczmarek obiecał wzmocnić PKE. Drugim obdarowanym może być, na razie wirtualny, BOT (Bełchatów + Opole + Turów). Jeśli dostanie dystrybucję, np. w ramach dokapitalizowania, będzie mu łatwiej udźwignąć inwestycję w Bełchatów II.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Kaczmarek | MSP | energetyki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »