W Orlenie i Lotosie będą zwolnienia
Czeka nas przejęcie Lotosu przez Orlen. Jakie będą konsekwencje dla pracowników i rynku pracy?
PKN Orlen i Skarb Państwa podpisały list intencyjny w sprawie połączenia płockiego koncernu z grupą Lotos. Gdy dojdzie do przejęcia powstanie, wówczas podmiot zarządzający więcej niż jedną trzecią wszystkich stacji paliw w Polsce.
- Fuzja dwóch firm - dużej z tradycjami oraz takiej, która słynie z innowacji i dynamiki, może skutkować bardzo ciekawym zderzeniem różnych kultur organizacyjnych. Konsolidacja procesów i połączenie pionów organizacyjnych spowoduje duże oszczędności. Uwolnią się środki, które będzie można wykorzystać na rozwój i innowację - komentuje Tomasz Szpikowski, prezes Bergman Engineering.
- Myślę, że Orlen uzyska jeszcze silniejszą pozycję na polskim rynku. Na pewno menedżerów czekają spore wyzwania dotyczące zmian personalnych w obu spółkach - dodaje.
Jak konkretnie fuzja może odbić się na pracownikach obu firm? Przypomnijmy, pod koniec 2016 r. grupa Orlen zatrudniał łącznie blisko 20 tys. osób, z czego najwięcej miało pracę w PKN Orlen (ok. 4,8 tys.) oraz w grupie Unipetrol (ok. 4,6 tys.). Natomiast grupa Lotos zatrudniała prawie 5 tys. pracowników.
- Fuzje i przejęcia wywołują różne efekty. Gdy analizy dokonane w trakcie omawiania warunków przejęcia wskazują, że pewne funkcje dublują się, wówczas można się spodziewać redukcji zatrudnienia. Podejrzewam jednak, że w przypadku fuzji Orlenu z Lotosem skala zwolnień będzie stosunkowo niska. Jeśli chodzi o działy produkcyjne i dystrybucyjne, to sądzę, że w tych obszarach spółki będą chciały utrzymać skale swoich działalności na poziomie sprzed fuzji.
Do ewentualnych zwolnień może dojść w centralach firm i w organach zarządczych. Ci jednak, którzy zostaną bez pracy, nie powinni mieć problemów ze znalezieniem nowego zajęcia - ocenia Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP.
Po fuzji nowa spółka będzie gigantycznym pracodawcą. Co więcej, z rynku pracy zniknie jeden z największych konkurentów Orlenu. Czy znajdzie to odzwierciedlenie w zarobkach w branży energetyczno-naftowej?
- Głównym motorem wzrostu wynagrodzeń jest brak pracowników. Nie sądzę, by połączenie obu spółek dało im pozycję monopolistyczną na rynku, która ograniczyłaby tempo wzrostu płac. Gdyby tak się stało i pensje osób zatrudnionych w sektorze paliwowym zaczęły odbiegać od zarobków w pozostałych branż, wówczas pracownicy zaczęliby szukać bardziej atrakcyjnych pracodawców poza sektorem, którzy opłaciliby w należyty sposób ich kompetencje - wyjaśnia Łukasz Kozłowski. (...)
Justyna Koc
Więcej informacji na www.pulshr.pl