Świat przed globalną zagładą

Giełda finansowa wiernie przypomina działanie sejsmografu. Najpierw pojawiają się rejestrowane elektronicznie drgania, zaś prawdziwe trzęsienie ziemi przychodzi dopiero po jakimś czasie. Realny, strukturalny kryzys gospodarczy może nadciągnąć z opóźnieniem.

Harald Schuman i Hans Peter Martin - autorzy kultowej w dziedzinie badań nad procesami globalizacyjnymi książki pod tytułem "Pułapka globalizacji" ostrzegali przed konsekwencjami ekonomicznej homogenizacji. Kombinacje różnego rodzaju obiektywnych, strukturalnych, ale i świadomościowych powiązań, układy wzajemnych zależności prowadzą nieuchronnie do sytuacji, w której jeden niewinny ekonomiczny żywioł jest w stanie unicestwić całą światową gospodarkę.

Gospodarka - sfera nieokiełznana

Współczesna cywilizacja składa się z wielu rozmaitych wymiarów. W rzeczywistości przenikają się one. Jednak, gdyby dla celów czysto analitycznych dokonać rozdzielenia sfery polityki od sfery ekonomii, to okazuje się, że ekonomia daleko uciekła polityce. Świat ekonomii porusza się szybciej niż świat polityki. Wymiar ekonomiczny ulega w coraz większym stopniu homogenizacji, ujednoliceniu, zaś wymiar polityki jest ciągle w dużej mierze heterogeniczny, funkcjonuje w rozdrobnieniu. Procesy polityczne nie nadążają za biegiem procesów ekonomicznych, co powoduje, że te ostatnie wymykają się powoli spod kontroli. Gospodarka staje się dzisiaj sferą coraz bardziej nieokiełznaną. Polityka natomiast nie posiada skutecznych instrumentów panowania nad ekonomicznymi żywiołami. Integracja polityczna jest więc w istocie ratunkiem przed globalną zagładą.

Reklama

Znakomity amerykański badacz globalizacji i doradca prezydenta Clintona Thomas Lee Friedman dokonuje rozróżnienia starego, zdeterminowanego przez lokalną przestrzeń świata, od nowego transprzestrzennego.

Stary świat definiuje za pomocą słowa "mur"; nowy za pomocą słowa "sieć". Ale owa sieć posiada tu podwójne znaczenie - występuje w dosłownej konotacji wirtualnej cyberprzestrzeni elektronicznej, ale i bardziej ogólnym kontekście zespołu gospodarczych, społecznych oraz kulturowych powiązań, relacji i zależności. Współczesna gospodarka transcenduje strukturę realnych, materialnych granic. Świat znalazł się nomen omen "w sieci".

Na tym polega właśnie antycypowany przez Schumana oraz Martina fenomen pułapki globalizacji. Sieć jest zjawiskiem wirtualnym, ale już jej konsekwencje mają charakter obiektywnych, materialnych warunków życia. Prawie 90 proc. oficjalnych, światowych transakcji finansowych dokonuje się w postaci elektronicznej. Dynamicznie też rozwiana jest praktyka pracy w cyberprzestrzeni. Elektroniczne łącza są niejednokrotnie nośnikami dobrobytu, konsumpcji wytwarzanych dóbr, ale mogą się również stać nośnikami potężnych globalnych kryzysów, niewidzialnymi kanałami, przez które będą przenikać społeczno-gospodarcze kataklizmy. Upadek jednej gospodarki może pociągnąć za sobą krach następnych.

Ewolucja sfery finansów

Regres ekonomiczny, jaki dotknął największą w świecie gospodarkę Stanów Zjednoczonych nie jest jedynie rezultatem zjawiska tak zwanych złych długów. Jest konsekwencją historycznego procesu ewolucji sfery finansów. Na przestrzeni ostatniego stulecia pieniądz oddzielił się od swojej obiektywnej bazy, a przynajmniej poluźnił z nią relacje. Dawny pieniądz posiadał postać materialną; dzisiejszy natomiast w przeważającej mierze wirtualną. Kiedyś pieniądz miał twarde, namacalne pokrycie w złocie i innych surowcach mineralnych: ropie naftowej, węglu; współcześnie zaś staje się w coraz większym stopniu zależny od fluktuacji elektronicznych cyferek, kalkulacji różnego rodzaju spekulacyjnych finansowych gier oraz nie zawsze osadzonej w obiektywnych podstawach ewolucji notowań papierów wartościowych. Tak naprawdę nie wiadomo do końca, co jest kategorią pierwotną, a co wtórną: czy cyberprzestrzeń wobec gospodarki, czy gospodarka wobec cyberporzestrzeni? Czy zachodzące na giełdzie finansowej subiektywne procesy świadomościowe, czy też realne, obiektywne procesy gospodarcze? W cyberprzestrzeni pieniądz zaczyna wymykać się z ograniczeń rozsądnego monetarystycznego rygoryzmu. Poluźniły się zasady finansowej dyscypliny.

Logika trzęsienia ziemi

Dokonując analizy rzeczywistości społeczno-gospodarczej należy przeprowadzić rozróżnienie kategorii procesu od pojęcia fenomenu. Fenomen jest zewnętrzną postacią zjawisk; proces zaś ich motorem napędowym, siłą kreatywną, wewnętrzną naturą rzeczy. Aktualny kryzys ekonomiczny potraktowano w optyce zdarzenia, zjawiska, tymczasem w istocie może on być przejawem głębokiego historycznego procesu, a ustanie pierwszych objawów gospodarczego spowolnienia nie musi wcale oznaczać jego całkowitego zapoznania.

Natura współczesnych kryzysów ekonomicznych będzie w coraz większym stopniu przypominała logikę trzęsienia ziemi. Na płaszczyźnie gospodarki zaczynamy mieć powoli do czynienia z "syndromem sejsmografu".

Pierwsze symptomy kryzysu ujawniają się w wymiarze wirtualnym, uderzając w społeczną świadomość. Giełda finansowa działa niczym sejsmograf - rejestruje drgania zbliżającego się gospodarczego niebezpieczeństwa, lecz prawdziwe ekonomiczne "trzęsienie ziemi" nadciąga dopiero później. W przypadku rzeczywistych ruchów sejsmicznych pomiar pełni tylko funkcję prewencyjną, ostrzegawczą. Jednak sejsmograf, jakim jest giełda finansowa, bardziej napędza kryzys, niż przed nim ostrzega, gwałtownie przenosi go z jednych na inne obszary gospodarczej aktywności. Ale najdotkliwsze dla ludzi - obiektywne, materialne skutki kataklizmu ujawniają się dopiero po jakimś czasie.

Dogmatyzm czy pragmatyzm?

Kto zrozumie sens globalizacji, ten uświadomi sobie, że jedyną bezpieczną drogą dla świata jest zrównoważony rozwój. Jak przenikliwie pisał wielki papież Paweł VI, w encyklice "Populorum progresjo" - "Rozwój jest nowym imieniem pokoju". Liberalne koncepcje społeczno-ekonomiczne nie utraciły swojej cywilizacyjnej doniosłości, są nadal najlepszym środkiem prowadzącym do dobrobytu. Jednak liberalny paradygmat musi doczekać się swojej humanistycznej korekty. Nie dogmatyzm powinien być wyznacznikiem wszystkich gospodarczych działań, lecz społeczny pragmatyzm. Gospodarcza prosperity nie może być celem samym w sobie, ale musi służyć każdemu człowiekowi.

Dziś, w dobie globalizacji trzeba wspierać nawet gospodarki trzeciego świata, dynamizować progresję krajów rozwijających się, aby osadzona w infrastrukturze ekonomiczno-elektronicznej sieci cywilizacja nie pikowała w dół. Doświadczenia historyczne pokazują, że wszelkie wyniszczające konflikty zbrojne czy brutalne rewolucje czerpały ideologiczną inspirację z dysfunkcji społeczno-ekonomicznych. Jak mawiał prorok Izajasz: "Dziełem sprawiedliwości jest pokój".

Państwo jako kreator gospodarczej przedsiębiorczości

Wbrew popularyzowanym opiniom, bezrefleksyjne deprecjonowanie instytucji państwa nie stanowi przejawu nowoczesnego myślenia i nie sprzyja wcale społecznemu dobrobytowi. Państwo w swej holistycznej konwencji jest kreatorem gospodarczej przedsiębiorczości, a także ratownikiem tych jednostek społecznych, które w rozpędzonej siłą indywidualnych egoizmów gospodarce po prostu sobie nie radzą. Musi być aktywne w budowaniu gospodarczego rozwoju.

Państwo powinno się stać dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Gdy sytuacja tego wymaga, należy interweniować.

Amerykanie wyasygnowali na rzecz ratowania rodzimej gospodarki niebagatelną sumę siedemdziesięciu miliardów dolarów. Niemcy oraz Francuzi zaangażowali ogromne aktywa finansowe w celu wyciągnięcia z zapaści krajowych przedsiębiorstw. Norwegowie, Szwedzi, a także Duńczycy przeznaczają potężne środki budżetowe na usuwanie społecznych nierówności. Rozwinięty świat zachodni, do którego Polska jeszcze ciągle zmierza, wybrał strategię odważnego ingerowania w sferę procesów społeczno-ekonomicznych, aktywnego działania, a nie destruktywnej pasywności wobec perspektywy społecznego kryzysu.

W globalnej sieci wirtualnych i strukturalnych zależności gospodarcze trzęsienie ziemi może nadejść w każdej chwili. Przykłady: Islandii, Gracji, Węgier czy Ukrainy, pokazują, że nie możemy spać spokojnie. Polska nie jest "zieloną wyspą" na ogarniętej przez kryzys mapie Europy. Skala wewnętrznego zadłużenia dowodzi, że gospodarcze spowolnienie było w sposób sztuczny tuszowane.

Prof. Krzysztof Rybiński ze Szkoły Głównej Handlowej twierdzi, że rząd Donalda Tuska zadłuża państwo polskie w tempie po 1989 roku niespotykanym. Wyliczenia takie muszą budzić poważny niepokój. Politycy sprawujący władzę wybrali bezpieczne politycznie i zapewniające wysoki pułap sondażowej popularności kunktatorstwo. Tymczasem Polska potrzebuje odważnych projektów modernizatorskich, śmiałych koncepcji liberalnych, dynamizujących gospodarczy rozwój oraz efektywnych reform ustrojowych, poprawiających jakość, a także skuteczność instytucji państwa. Cnotą odpowiedzialnych polityków powinno się stać myślenie nie o przyszłych wyborach, lecz o przyszłych pokoleniach. W polityce trzeba wyprzedzać aktualny czas przynajmniej o 20 lat do przodu.

Roman Mańka

Autor jest analitykiem procesów politycznych, społecznych i gospodarczych. Prowadzi analizy teoretyczne z zakresu globalizacji oraz pluralizacji środków masowego przekazu

Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »