W OCEAN-ie bałagan

Ogólny bałagan w dokumentach i utrudnianie przejmowania majątku - to pierwsze spostrzeżenia syndyka masy upadłościowej Oceanu. Dotarliśmy do sprawozdania o sytuacji w spółce, które Barbara Ogińska-Kisała sporządziła dla sądu.

Ogólny bałagan w dokumentach i utrudnianie przejmowania majątku - to pierwsze spostrzeżenia syndyka masy upadłościowej Oceanu. Dotarliśmy do sprawozdania o sytuacji w spółce, które Barbara Ogińska-Kisała sporządziła dla sądu.

Upadłość Oceanu warszawski sąd gospodarczy ogłosił 8 sierpnia. Kontrolę nad spółką przejął syndyk masy upadłościowej - Barbara Ogińska-Kisała. Ma zinwentaryzować majątek i przygotować firmę do sprzedaży. Nie jest to proste zadanie. Bałagan w dokumentach jest ogromny. Ze sprawozdania syndyka wynika, że wielu po prostu nie ma, w innych brakuje aneksów, zgromadzone są bez porządku chronologicznego.

Sprawą, która budzi największe podejrzenia syndyka, są cesje spółki na inne firmy oraz sprzedaż majątku. Dokonano ich zawierając umowy z podmiotami powiązanymi kapitałowo oraz osobowo lub z kontrahentami gospodarczymi. W kilku sprawach syndyk zdecydowała się skierować sprawy do prokuratury.

Reklama

Zdarzało się, że Ocean przekazywał na jakiś temat komplet dokumentów. Na ich podstawie był sporządzany protokół. Dzień później pojawiały się jednak kolejne, które również powinny znaleźć się w protokole i które zmieniały obraz sytuacji. Z dokumentów, do jakich dotarła B. Ogińska-Kisała, wynika, że stan faktyczny zdecydowanie odbiega od tego, co zapisano w księgach Oceanu. Na przykład w zapasach ciągle znajdują się ubrania i zabawki z początku lat 90. według cen zakupu, a nie ich obecnej wartości. Należności Evity (92 mln) były księgowane w bilansie jako wierzytelności, choć spółka (notabene powiązana z Oceanem) jest w stanie upadłości i powinna stworzyć rezerwy na należności. - Dlatego ostatecznie stan majątku spółki może się znacznie różnić od wykazywanego w księgach - konkluduje B. Ogińska-Kisała.

Z materiałów wynika również, że Ocean wypłacał pobory tylko wybranym, a firma zalegała z wypłatami dla szeregowych pracowników.

Ogólny bałagan w dokumentach i utrudnianie przejmowania majątku - to pierwsze spostrzeżenia syndyka masy upadłościowej Oceanu. Barbara Ogińska-Kisała sporządziła sprawozdanie do sądu o sytuacji w warszawskiej spółce handlowej. Wynika z niego, że zarząd najprawdopodobniej dokonywał cesji i rozporządzał majątkiem spółki w sposób niezgodny z prawem. Skutek to m.in. skierowanie zawiadomień do prokuratury.

Warszawski sąd gospodarczy ogłosił upadłość notowanego na warszawskiej giełdzie Oceanu 8 sierpnia bieżącego roku. Kontrolę nad spółką przejął syndyk masy upadłościowej - Barbara Ogińska-Kisała. Ma zinwentaryzować majątek i przygotować firmę do sprzedaży. Efekt jej pracy w postaci pierwszego raportu trafił już do sądu. - W przyszłym tygodniu w prasie ukażą się ogłoszenia zapraszające do negocjacji nad przejęciem całego majątku - zapowiada B. Ogińska-Kisała. Jeśli zaproszenie się nie powiedzie, spółka będzie sprzedawana w częściach.

Bałagan wielkości oceanu

W przypadku Oceanu sprawa nie jest prosta. Bałagan w dokumentach spółki jest ogromny. Ze sprawozdania syndyka wynika, że wielu dokumentów po prostu nie ma, w innych brakuje aneksów, zgromadzone są bez porządku chronologicznego. - Uporządkowanie tego lub dotarcie do całości dokumentacji zabiera dużo czasu i oczywiście wymaga dodatkowych wysiłków. Ustalenie pewnych faktów to zawsze konieczność pozbierania wiadomości z kilku źródeł - mówi syndyk.

Barbara Ogińska-Kisała miała między innymi trudności z otrzymaniem wyciągu dłużników i wierzycieli, czy też wykazu środków trwałych. Prezes i wiceprezes zwlekali z przekazaniem spisu nieruchomości, jak również z podpisaniem oświadczenia o wydaniu całego majątku. Pewne informacje przekazywali, jak twierdzi syndyk w sprawozdaniu przedstawionym sądowi, błędnie lub wcale.

Zdarzało się, że Ocean przekazywał na jakiś temat komplet dokumentów. Na ich podstawie był sporządzany protokół. Dzień później pojawiały się jednak kolejne, które również powinny znaleźć się w protokole i które zmieniały obraz sytuacji. Między prezesami nie było też zgodności w wyjaśnieniach, które składali syndykowi. Zarząd spółki nie potrafił nawet jasno powiedzieć, czy określone nieruchomości są własnością firmy czy nie.

W efekcie syndyk nie mogła dotrzymać miesięcznego terminu przewidzianego na sporządzenie raportu.

Teraz, mimo że powstała już jego pierwsza wersja, nadal trwa ustalanie rzeczywistego majątku spółki.

Z dokumentów, do jakich dotarła B. Ogińska-Kisała, wynika, że stan faktyczny zdecydowanie odbiega od tego, co zapisano w księgach Oceanu. Na przykład w zapasach ciągle znajdują się ubrania i zabawki z początku lat 90 według cen zakupu, a nie ich obecnej wartości. Należności Evity (92 mln) były księgowane w bilansie jako wierzytelności, choć spółka (notabene powiązana z Oceanem) jest w stanie upadłości i powinna stworzyć rezerwy na należności. - Dlatego ostatecznie stan majątku spółki może się znacznie różnić od wykazywanego w księgach - konkluduje B. Ogińska-Kisała.

Wypłaty tylko dla wybranych

Niezależnie od kłopotów z inwentaryzacją majątku, syndyk natrafił na swoistą "wolną amerykankę" przy analizie wypływu pieniędzy z firmy. Jednym z ciekawszych tematów jest kwestia wypłaty wynagrodzeń. Pensję, na przykład, otrzymywał Przemysław Chęciński, osoba związana z niedoszłym inwestorem strategicznym Oceanu - śląską spółką Karbo Eksport. Tymczasem w aktach nie ma śladu umowy o pracę. Wynagrodzenie brała również Barbara Malinowska (nie zdołaliśmy ustalić, czy zbieżność nazwisk z głównym akcjonariuszem i byłym prezesem Wiesławem Malinowskim jest przypadkowa). Zgodnie z dokumentami, B. Malinowska jest pracownikiem firmy, ale w pracy się nie pojawia.

Syndyk, z drugiej strony, została zarzucona wnioskami o wypłatę zaległych pensji pracowniczych.

Z materiałów wynika, że Ocean wypłacał pobory tylko wybranym pracownikom. Przykładem jest tu Szymon Jachacz, ostatni prezes zarządu. 9 sierpnia (dzień po ogłoszeniu upadłości) wypłacił sobie bez zgody syndyka, wbrew prawu, pensję w wysokości 8 tys. zł. W tym czasie firma zalegała z wypłatami dla szeregowych pracowników na około 41 tys. zł.

Podobnych mniejszych i większych naruszeń prawa zarząd Oceanu dokonywał, jak wynika z raportu syndyka, tuż przed i kilka dni po ogłoszeniu upadłości. Z tego powodu, m.in., syndyk rozwiązała z nim umowę o pracę, powołując się na artykuł 52 kodeksu pracy.

Podejrzane cesje

Sprawą, która budzi największe podejrzenia syndyka, są jednak cesje spółki na inne firmy oraz sprzedaż majątku. Dokonano ich zawierając umowy z podmiotami powiązanymi kapitałowo oraz osobowo lub z kontrahentami gospodarczymi. Wymieniany jest Cukrol, Warteks, Ocean King oraz Ocean Centra Handlowe. Teraz trwa wyjaśnianie transakcji od strony prawnej. Zachodzi bowiem podejrzenie, że w ten sposób został wyprowadzony majątek z przedsiębiorstwa. - W kilku przypadkach już podjęliśmy stosowne czynności i zawiadamiamy prokuraturę. Chcemy, aby zbadała ona zgodność z prawem zawartych umów. W szczególności, by sprawdziła, czy nie były to działania prowadzone ze szkodą dla wierzycieli - mówi syndyk.

Cesji dokonano np. na Studio Reklamy Wizualnej Barbary Sepot z Czechowic-Dziedzic. O firmie wiadomo jedynie tyle, że istniała. Próby kontaktu ze Studiem są dotąd bezskuteczne.

Wśród obdarowanych znalazła się także Agencja Rozwoju Regionalnego z Sieradza. Spółka ta to potencjalny inwestor, który ma uratować Ocean. Według zapowiedzi jej prezesa Jarosława Landosa, ARR zamierza przejąć od banków zobowiązania Oceanu za część ich wartości, następnie chce wprowadzić własne pomysły na działalność, obejmując przy okazji pakiet kontrolny spółki. Wniosek w tej sprawie został złożony do KPWiG.

Tymczasem z dokumentów, do jakich dotarła B. Ogińska-Kisała, wynika, że na razie to ARR została obdarowana przez Ocean. 3 lipca 2002 roku zawarto bowiem trzy umowy cesji wierzytelności na Agencję na łączną kwotę ok. 3,5 mln zł. W umowach zastrzeżono, że pieniądze uzyskane z tego tytułu zostaną przeznaczone na restrukturyzację warszawskiej spółki. Innymi słowy Ocean miał uratować się rękami ARR za własne pieniądze.

Jeśli okaże się, że umowy zostały zawarte z naruszeniem prawa, będą to tzw. cesje bezskuteczne. Zarządowi będzie można natomiast postawić zarzut działania na szkodę spółki oraz uciekania z majątkiem przed wierzycielami.

Niestety, pomimo wielokrotnych prób skontaktowania się z prezesem Jachaczem, nie udało się nam z nim porozmawiać. Nie odpowiada jego komórka, nie ma go w siedzibie spółki. Ponoć zjawia się tam raz na jakiś czas, by odebrać korespondencję. Nie znamy zatem jego stanowiska do stawianych powyżej zarzutów.

Ocean ledwo zipie

Niezależnie od ustaleń syndyka masy upadłościowej oraz wyników pracy prokuratury, bieżąca sytuacja Oceanu jest bardzo zła. Spółka od dawna zalega z najróżniejszymi płatnościami. Nie reguluje nawet czynszu za wynajmowane pomieszczenia biurowe przy ul. Rydygiera 12 w Warszawie.

Z tego powodu grozi jej eksmisja. B. Ogińska-Kisała zapowiada, że zamierza przedłużyć umowę z najmu z właścicielem obiektu. Ten zastrzega sobie jednak miesięczny termin wypowiedzenia.

Nawet jeśli uda się doprowadzić do porozumienia w kwestii najmu, wkrótce może się okazać, że firma i tak nie będzie mogła w ogóle prowadzić działalności. Sędzia ogłaszając upadłość zezwolił bowiem na trzymiesięczny okres kontynuowania pracy spółki. Oznacza to, że termin upływa 8 listopada. Po tym dniu o zgodę na przedłużenie działalności przedsiębiorstwa trzeba będzie zwrócić się do sądu.

Niezależnie od tego, czy zostanie wydana, i tak z Oceanu, niegdyś jednej z najpopularniejszych wśród drobnych inwestorów spółek giełdowych, pozostaną już tylko dwa sklepy w Warszawie przynoszące minimalne dochody.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: firma | Ocean | oceany | syndyk | upadłość | majątek | bałagan | firmy | prokuratura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »