W Warszawie korekta trwa w najlepsze

Na naszym parkiecie spadkowa korekta trwa w najlepsze. Za to na innych giełdach, szczególnie za oceanem, wcale jej nie widać. Można się obawiać, że gdy na Wall Street pojawią się spadki, u nas będzie jeszcze gorzej.

Na naszym parkiecie spadkowa korekta trwa w najlepsze. Za to na innych giełdach, szczególnie za oceanem, wcale jej nie widać. Można się obawiać, że gdy na Wall Street pojawią się spadki, u nas będzie jeszcze gorzej.

Niemal 100 punktów stracił WIG20 od rekordu ustanowionego 18 stycznia. Tym samym skala korekty sięga już 3,5 proc. Jak sygnalizowałem w komentarzu sprzed kilku dni, indeks pokazywał taką sztuczkę kilkukrotnie w ostatnim czasie, gdy tylko pokonywał lokalny szczyt. W połowie października ubiegłego roku zniżkował o 3 proc., pod koniec pierwszej dekady listopada stracił prawie 6 proc., na początku stycznia 2011 r. spadł o 4,5 proc. Za każdym razem korekta zaczynała się bezpośrednio po sesji, na której mieliśmy dynamiczny wzrost indeksu (odpowiednio: 2,5 proc., 1,4 proc., 1,4 proc. i ostatnio 2,7 proc.). Można więc powiedzieć, że historyczny plan minimum mamy zaliczony. To, czy pójdziemy dalej, zależy od wydarzeń na rynkach zagranicznych.

Reklama

Pewną dozą ironii można też skwitować to, jak pojedyncze spółki miotają indeksem naszych blue chipów. Przez wiele dni, tygodni i miesięcy WIG20 niesiony był w górę hossą na akcjach KGHM. A ograniczając się jedynie do dwóch ostatnich dni, miło popatrzeć, jak na dwóch przeciwstawnych siodełkach huśtawki bujają się papiery KGHM (wczoraj spadek 3,75 proc.) i Telekomunikacji Polskiej (wczoraj wzrost o 2,5 proc.). Lepiej byłoby, aby giełda zamiast tworzyć kolejne indeksy i przyglądać się wahaniom groszowego Biotonu, jak działo się to do niedawna, czy godzić się na zastąpienie Cyfrowego Polsatu walorami Petrolinvestu, zajęła by się bardziej zasadniczą restrukturyzacją swego sztandarowego indeksu.

Wtorkowa sesja na Wall Street miała zaskakujący przebieg. Niedźwiedzie przez cały czas miały wyraźną przewagę. Jeszcze na godzinę przed zakończeniem handlu S&P500 tracił niemal 10 punktów, czyli 0,75 proc. I w ciągu tej godziny jednym ruchem zdołał odrobić straty w całości, powracając nad poziom 1290 punktów. Pewnie to wystarczy europejskim parkietom na dobry początek. O końcówce zdecydują dane o liczbie sprzedanych domów i komunikat po posiedzeniu Fed.

Poranne notowania kontraktów na amerykańskie indeksy sugerują kontynuację dobrej passy, choć ostatnie dni dowodzą, że do południa ten optymizm zazwyczaj gaśnie. Po wtorkowej sporej przecenie notowania ropy naftowej i miedzi lekko odbijają, co powinno pomóc naszym surowcowym tuzom.

Roman Przasnyski

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o inwestowaniu, zapytaj doradcy OpenFinance

Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania.

Open Finance
Dowiedz się więcej na temat: wall | najlepsi | najlepsze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »