Wpadka na kontraktach

Na wczorajszej sesji tuż przed godziną 10.00 jedno ogromne zlecenie sprzedaży sprowadziło na chwilę kurs kontraktów terminowych na WIG20 z 1122 pkt. do 1087 pkt. Zlecenie zostało złożone przez inwestora Biura Maklerskiego BPH PBK. Ponieważ notowania na sesji spadały, straty inwestora mogły zostać ograniczone.

Na wczorajszej sesji tuż przed godziną 10.00 jedno ogromne zlecenie sprzedaży sprowadziło na chwilę kurs kontraktów terminowych na WIG20 z 1122 pkt. do 1087 pkt. Zlecenie zostało złożone przez inwestora Biura Maklerskiego BPH PBK. Ponieważ notowania na sesji spadały, straty inwestora mogły zostać ograniczone.

Tuż przed godziną 10.00 kontrakty terminowe na indeks WIG20 straciły 35 punktów. Chwilę później powróciły do poprzedniego poziomu notowań. - Jeden z domów maklerskich złożył o 9.59 zlecenie sprzedaży marcowych kontraktów terminowych na WIG20. Zlecenie to opiewało na 1163 kontrakty z limitem ceny 50 punktów. Najprawdopodobniej doszło do pomylenia wolumenu z ceną. Spowodowało to chwilowy, gwałtowny spadek kursu - przez to zlecenie kontrakty straciły ok. 2% - tłumaczy Mirosław Szczepański, zastępca dyrektora działu notowań Giełdy Papierów Wartościowych.

Reklama

Wydaje się, że sprzedanych miało zostać 50 kontraktów po 1163 pkt. Gwałtowna obniżka kursu uruchomiła zlecenia "stop", które pogłębiły spadek do 1087 pkt., czyli o ponad 3%. Sporo zarobili ci, którym udało się w tym czasie otworzyć długie pozycje.

Ustaliliśmy, że zlecenie zostało złożone za pośrednictwem Biura Maklerskiego BPH PBK. - Złożył je jeden z naszych klientów, posiadający rachunek internetowy. Ponieważ zlecenie miało pokrycie, zostało automatycznie skierowane do systemu giełdowego. Zdecydowanie wykluczam jakikolwiek błąd systemu internetowego biura - tłumaczy Bartłomiej Nocoń, kierownik zespołu internetu BM BPH PBK. Zlecenia kierowane przez rachunki internetowe podlegają weryfikacji. W konstruowaniu filtrów i wewnętrznych systemów księgowych domy maklerskie mają bardzo dużą dowolność. Niektórzy brokerzy ustawiają więc system tak, aby alarmował w przypadkach "niestandardowych". Może on również prosić o ponowne zweryfikowanie wielkości zlecenia, gdy to przekracza założony rozmiar (np. 100 kontraktów). Wygląda na to, że wczoraj jedynym filtrem była kontrola środków na rachunku inwestora.

Jak się dowiedzieliśmy, inwestor należy do aktywnych graczy. Ponieważ na rachunku posiadał wystarczający depozyt zabezpieczający (w tym przypadku musiało to być ok. 900 tys. zł) - zlecenie skierowane zostało na rynek. - System giełdowy Warset ma wbudowane wiele rozwiązań, odpowiedzialnych za nadzór przebiegu sesji, a także wychwytywanie sytuacji niestandardowych, odbiegających od codziennego obrazu sesji. Dla bezpieczeństwa obrotu wyznaczone są również tzw. widełki, czyli dopuszczalne zmiany cen. W tym przypadku wynoszą 10%, z możliwością rozszerzenia do 15%. GPW natomiast nie może weryfikować zleceń, które mieszczą się w tych ograniczeniach. Tu odpowiedzialność i ryzyko spoczywa na domach maklerskich oraz ich klientach - stwierdził M. Szczepański. Dodał, że giełda podjęła standardowe działania, czyli skontaktowała się zarówno z pośrednikiem, jak i KDPW, aby ustalić, czy rzeczywiście na rachunku znajdują się środki na pokrycie transakcji. - Jak zawsze w takich sytuacjach złożyliśmy też pismo informujące KPWiG o zdarzeniu oraz poprosiliśmy dom maklerski o formalne wyjaśnienie - skomentował dyrektor. Przebieg notowań między 14:30 a 15.00, kiedy kurs marcowych kontraktów na WIG20 zaczął rosnąć przy jednoczesnym spadku liczby otwartych pozycji (adekwatnym do wielkości porannego zlecenia) może świadczyć o tym, że część krótkich pozycji została już zamknięta.

Wczorajsze niestandardowe zlecenie nie było pierwszym na naszym rynku. Zaraz po wprowadzeniu Warsetu, poprzez DM PBK wpłynęło na giełdę zlecenie z zamienionymi wielkościami wolumenu i ceny. Jeśli dyspozycję przyjmuje makler i pomyłkowo wypełni formularz, odpowiedzialność ponosi broker. W przypadku rachunku internetowego - straty pokryje klient (przy założeniu, że nie ma dodatkowej klauzuli w umowie).

Komentarz

Jeżeli przyjmujemy zasadę "tyle regulacji, ile konieczne" odpowiedzialność spoczywa nie na giełdzie, ale na pośrednikach finansowych. Jeśli wczorajsza sytuacja była pomyłką, a wszystko na to wskazuje, zaufanie do brokera zostaje podważone. Mimo błędu klienta, który wypełniał zlecenie, wskazane byłyby dodatkowe filtry w systemie domu maklerskiego, które poza sprawdzeniem depozytu zabezpieczającego, dałyby sygnał ostrzegawczy przy "podejrzanych" poziomach cenowych.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: wpadek | odpowiedzialność | wpadki | WIG20 | wpadka | zlecenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »