Złe kredyty: Problem niewypłacalności zagraża nawet kilkunastu procentom obywateli naszego kraju

Co robić, gdy zadłużenie uniemożliwia normalne funkcjonowanie, gdzie szukać pomocy i dlaczego banki nie zawsze są chętne do pomocy. Rozmowa z ekspertem kredytowym - Krzysztofem Oppenheimem, prezesem firmy Nieruchomości Boża Krówka, o złych kredytach, które stają się coraz większym problemem i obciążeniem dla Polaków.

Czy Polacy mają duże problemy z długami i ze spłatą swoich zobowiązań?

- Owszem, i to bardzo duże. Według oficjalnych danych już blisko 2,5 miliona Polaków nie radzi sobie ze spłatą zaciągniętych zobowiązań. Jeśli wliczymy do tej liczby także rodziny dłużników, wychodzi na to, że obecnie problem niewypłacalności zagraża kilkunastu procentom obywateli naszego kraju.

Dług może mieć różną strukturę, wielkość, źródło. Które rodzaje długów są najgorsze?

- Długi mogą być konsekwencją zbyt wysokich rat, lub problemów finansowych wynikających z przyczyn losowych: np. nagła utrata pracy, choroba. Jeśli analizujmy koszty danego długu, to najgorsze są oczywiście tzw. "chwilówki". Warto tu nadmienić, że tego typu pożyczki zawdzięczamy naszym parlamentarzystom, którzy ustawą z dnia 12 maja 2011 r. znieśli wszelkie ograniczenia dotyczące kosztów pożyczek. W ten sposób została w Polsce zalegalizowana lichwa, co oznacza, że cofnęliśmy się w rozwoju o ponad 700 lat. Skuteczną walkę z lichwą rozpoczął w średniowiecznej Anglii Król Edward I. Miało to miejsce pod koniec XIII wieku.

Reklama

Kiedy w takim razie długi stają się prawdziwym problemem?

- Problem staje się naprawdę poważny, jeśli utracimy płynność finansową w dłuższym okresie bądź utracimy ją całkowicie. Może mieć to miejsce, kiedy pozostaniemy bez pracy i bez szans na jej szybkie znalezienie lub np. z powodu przewlekłej choroby. Zwykle w takich sytuacjach dłużnicy popełniają najwięcej błędów.

I wpadają w spiralę zadłużenia?

- Tak, bo bardzo często próbują ratować się poprzez zwiększanie zadłużenia, np. biorąc pożyczki "chwilówki" z parabanków. Nierzadko jedną po drugiej. Jest to rozwiązanie najgorsze z możliwych.

Co robić, gdy już wpadniemy w długi, których nie jesteśmy w stanie spłacić?

- Nie ma uniwersalnej recepty. To trochę tak, jakby zapytać: Co robić jak podupadamy na zdrowiu? Odpowiedź jest prosta i wydaje się oczywista: Trzeba iść do lekarza. Te osoby, które same się "leczą", czasem są w stanie wyjść z choroby bez pomocy specjalisty, ale tylko wtedy, jeśli dolegliwość nie jest poważna. Takie same zasady jak w medycynie obowiązują w finansach: Im szybciej dana osoba zdecyduje się na fachową pomoc, tym ma większe szanse na wyjście z problemów, albo przynajmniej zminimalizowanie strat.

Co nam grozi w sytuacji, gdy nie spłacamy naszych zobowiązań?

- Może zakończyć się to katastrofą. Grozi nam bankructwo, możemy stać się "wyrzutkiem" społecznym ściganym przez egzekutorów. Na początek czeka nas zajęcie rachunków bankowych, "wysiadka" z samochodu jeśli właścicielem pojazdu jest dłużnik, potem - być może - utrata mieszkania oraz całego dobytku, które komornik znajdzie w miejscu naszego zamieszkania. Chyba, że będziemy umieli się przed tym obronić. Dłużnik niespłacający swoich zobowiązań, to osoba wyjęta spod prawa. Tak to wygląda obecnie w Polsce.

Czy możemy liczyć na pomoc banku, jeśli wpadniemy w poważne problemy ze spłatą kredytu?

- Jednym z bardzo częstych błędów, jakie popełniają kredytobiorcy, jest wiara w opinię, że bank to taki "dobry wujek" i instytucja zaufania publicznego. Jeśli zobowiązania przestajemy spłacać, to bankowcy pokazują się kredytobiorcy zupełnie od innej strony. Nie jest to wizerunek, jaki znamy z reklam; przy braku spłaty rat banki zwykle podejmują zdecydowane, często bezwzględne działania.

Dobrze, ale skoro dana osoba zaciąga kredyt, to powinna go spłacić. Czy nie jest uzasadnione dochodzenie swoich praw do zwrotu zadłużenia przez instytucje kredytowe?

- W zdecydowanej większości przypadków brak spłaty kredytu nie wynika ze złej woli dłużnika. Biorąc pożyczkę nie jesteśmy jednak w stanie przewidzieć przyszłości. Jeśli więc okaże się, że coś w finansach poszło nie tak i obsługa zobowiązania - zgodnie z umową - nie jest możliwa, powstaje problem obydwu stron. Banki podchodzą do tego zupełnie inaczej, uznają, że jest to jedynie problem kredytobiorcy. I tu najczęściej zawodzą procedury. Zamiast zastosować restrukturyzację kredytu, bankowcy częściej sięgają po swoją śmiertelną broń, czyli korzystają z bankowego tytułu egzekucyjnego. Mamy tu więc do czynienia z działaniem kredytodawcy niezgodnym ze sztuką bankową. Jaki jest sens prowadzić "siłowo" egzekucję należności przy udziale komornika, skoro dłużnik chce spłacać swoje zobowiązanie dobrowolnie?

Z jakimi formami nacisku możemy mieć do czynienia ze strony instytucji finansowych bądź parabankowych?

- W tzw. tradycyjnej bankowości, na której ideałach się wychowałem, kredytodawca powinien zwrócić się do dłużnika z pytaniem: Jak możemy ci pomóc? Dzisiaj banki, poza kilkoma wyjątkami, starają się odzyskać dług przez groźby i psychiczny szantaż dłużnika. Liczą, że w ten sposób klient zmięknie i spłaci zaległe raty. Niezwykle rzadko spotykam się z sytuacją, w której bank próbuje dotrzeć do sedna problemu: skąd wzięła się zaległość, która najczęściej nie wynika ze złej woli dłużnika. Wbrew pozorom w Polsce mamy bardzo wysoką dyscyplinę płatniczą, jeśli chodzi o spłatę zobowiązań wobec banków. Jednakże, jak się fizycznie nie posiada środków na spłaty rat, to powstają zaległości. Proste, ale nie dla banków.

Jak na tę ostrą perswazję banku powinien reagować dłużnik?

- W teorii dłużnik powinien zgłosić się do banku przed przewidywanymi problemami ze spłatą danej raty. Zgłoszenie powinno mieć formę pisemną, w której informujemy bank o powodach braku spłaty danego zobowiązania. Trzeba także określić czy jest to problem chwilowy, czy trwały. Takie pismo oczywiście zostanie przyjęte, ale nie zawsze otrzymamy odpowiedź ze strony kredytodawcy. Tradycyjna bankowość zaleca w takiej sytuacji restrukturyzację, która jest dopasowana do danego przypadku. Ale w obecnym modelu bankowości, która działa w oparciu o najgorsze, amerykańskie wzorce jest całkiem inaczej. I tu właśnie dochodzimy do największej patologii polskiej bankowości. Banki najlepiej zarabiają na niespłacanych kredytach.

Bankowe sztuczki czy kreatywna rachunkowość?

- Jest to związane z narzuconym nam przez Unię Europejską systemem księgowania zagrożonych kredytów, który działa pod tajemniczym kryptonimem MSR 39. Otóż - chociaż trudno w to uwierzyć - banki mogą umieszczać w pozycji "przychód" także wirtualne odsetki z niespłacanego zobowiązania. Jeśli więc kredyt jest już wypowiedziany, bank wpisuje sobie w pozycji "zysk" odsetki karne lub ustawowe. Pomimo faktu, że pieniądze te do banku nie wpłynęły.

Czyli bankom po prostu nie opłaca się restrukturyzacja?

- Ze zgrozą stwierdzam, że - niestety - to prawda! Odsetki wynikające z umowy kredytowej są zwykle niższe od odsetek karnych. Na szczęście nie wszystkie banki w tak barbarzyński sposób "zarabiają" na niespłacanych kredytach, niszcząc przy tym życie kredytobiorcy i jego rodziny. Jeśli jednak nasz dług jest w instytucji, która takie procedury stosuje - bez fachowca ani rusz. Chyba, że dana osoba ma możliwość całkowitej spłaty zobowiązania i uwolnienia się od śmiertelnej pułapki. Nie przesadzam z tak mocnym określeniem. Egzekucja komornicza często oznacza finalnie śmierć społeczną.

Dla wielu Polaków zaciągnięte zobowiązania są niemożliwe do spłacenia. Gdzie popełniają błędy? Czy problemem jest brak edukacji finansowej, czy może - nie do końca "moralne praktyki banków"?

- Faktycznie skandalem jest, że przez kilkanaście lat edukacji ani razu nie pojawia się na lekcjach temat kredytu czy zobowiązania finansowego. W efekcie wchodzimy w dorosłe życie kompletnie nieprzygotowani. To trochę tak jakby wypuścić ludzi w klapkach na Mount Everest. Znowu wracam do tradycyjnej bankowości, gdzie pracownik banku jest zawsze dla klienta doradcą. Czyli poleca faktycznie najlepsze rozwiązanie w kwestii ewentualnego zadłużenia lub odradza branie kredytu - jeśli uzna takie działanie za zbyt ryzykowne. W obecnej polskiej rzeczywistości, gdzie w 8 na 10 banków obowiązuje motto "chciwość jest dobra" liczy się tylko ilość udzielonych pożyczek. Oczywiście im droższy produkt uda się klientowi wcisnąć, tym lepiej. W takim klimacie narodziły się właśnie słynne poliso-lokaty oraz gigantyczne koszty ubezpieczeń niektórych pożyczek.

Czy banki nie biorą na siebie zbyt wielkiego ryzyka udzielając kredytów niepewnych?

- Nie trzeba wiedzy fachowej, aby przewidzieć, że jest to ogromne zagrożenie dla banku. W pewnym momencie "trupów w szafie", czyli niespłacanych zobowiązań wrzucanych do zysków dzięki regule MSR 39, będzie tak dużo, że "szafa" się rozleci. Bank stanie się niewypłacalny. Taką właśnie sytuację mieliśmy we wrześniu 2008 roku w USA, kiedy upadł bank Lehman Brothers. Fatalny stan finansów tego banku był przez lata tuszowany przez audytorów. Nic w tym dziwnego, są to wszak biznesowi partnerzy instytucji finansowych. Podobnie jest także w Polsce - nigdy nie dowiemy się o faktycznym stanie finansów danego banku. Chyba, że upadnie.

Jak już wpadniemy w długi i mamy rzeczywiście problemy z ich spłatą, co uniemożliwia nam normalne funkcjonowanie - co możemy zrobić?

- Musimy za wszelką cenę ustabilizować sytuację. Jeśli nie powiedzie się próba restrukturyzacji, być może trzeba pozbyć się mieszkania czy samochodu. Konieczna jest jednak pełna diagnoza sytuacji i dostosowanie do niej odpowiedniego działania. Podobnie jak w branży medycznej - przecież nie wymyślono jeszcze jednego lekarstwa na wszystkie choroby.

Jakie instytucje mogą pomóc dłużnikom?

- I tu mamy kolejny, wielki problem. Jeśli bank nie będzie chciał z nami rozmawiać, nie mamy żadnej instytucji, która zaoferuje nam pomoc. Zarówno Związek Banków Polskich, jak i Komisja Nadzoru Finansowego powtarzają jak mantrę, że nie uczestniczą w rozwiązywaniu sporów pomiędzy bankiem a klientem.

Dłużnik jest zatem zdany wyłącznie na siebie?

- Jedyna droga, aby walczyć o swoje prawa, gdy ze strony banku nastąpiło nadużycie lub działanie niezgodne z prawem, to postępowanie sądowe. Nie polecam jednak tej drogi ze względu na wysokie koszty oraz na czas trwania takiego postępowania. Pozostaje udanie się do wyspecjalizowanych firm w dziedzinie oddłużania, czy też indywidulanych doradców. Wybierając jednak konkretny podmiot, musimy mieć pewność, że faktycznie pomoc otrzymamy. Jak w każdej branży, także w mojej dziedzinie jest wielu amatorów lub nawet oszustów, którzy wyciągną od zadłużonej osoby ostatnie kilkaset złotych, obiecując złote góry.

I na obietnicach się najczęściej kończy. Jakie są inne możliwości?

- Pozostaje jeszcze kwestia udania się po pomoc do kancelarii prawnej. Jeśli jednak liczymy, że prawnik pomoże nam dogadać się z bankiem przy ewentualnej restrukturyzacji kredytu, to się prawie na pewno przeliczymy. Zwykle takie korespondencje i przedstawione w nich argumenty są ignorowane przez banki, aczkolwiek - zawsze otrzymamy odpowiedź. Tyle, że na ogół nic ona do sprawy nie wniesie. Skuteczna obrona przed nadużyciem ze strony banku to polemika merytoryczna, a nie prawniczy dyskurs. Trzeba udowodnić bankowi, że znamy się na rzeczy - to jedyna droga na dogadanie się na drodze pozasądowej. Błaganie o litość na nic się nie zda - znam takich historii setki, kiedy to klienci próbowali nieskutecznie wzbudzić ludzkie odruchy u bankowców, poprzez pisanie łzawych korespondencji z prośbą o wyrozumiałość.

Czy są zatem w polskim prawie dostępne mechanizmy i procedury, które wspierają dłużników, chronią ich?

- Cud w tej kwestii wydarzył się w ubiegłym roku. A konkretnie 29 sierpnia 2014 roku przeszła w sejmie ustawa o upadłości konsumenckiej, która już uwolniła od długów i bezwzględnych działań wierzycieli blisko 1300 naszych rodaków. Ustawa jest napisana doskonale pod względem merytorycznym oraz ma bardzo zdecydowany wydźwięk prokonsumencki. Niestety z dobrodziejstwa ustawy zostały wyłączone osoby, które prowadzą lub prowadziły w niedalekiej przeszłości działalność gospodarczą.

Rozmawiał Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kredyt | długi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »