Krzysztof Rybiński: Przeszliśmy od etapu, kiedy nie dostrzegano coraz większej liczby sygnałów ostrzegawczych do etapu werbalnej akceptacji faktów. Dziś przedstawiciele rządu - premier Donald Tusk i minister finansów Jacek Rostowski mówią już otwarcie, że kryzys puka do drzwi. Można powiedzieć, że obecnie wśród polityków nie ma już nikogo, kto by bagatelizował problem.
- Sytuacja jest bardzo poważna i wypowiedzi polityków to potwierdzają. Nadchodzą trudne czasy. Sierpień pokazał to bardzo boleśnie, we wrześniu negatywny trend również wystąpił. Mamy potężne spadki na giełdzie, złoty traci na wartości, rząd został zmuszony do interweniowania na rynku walutowym aby powstrzymać dalszy spadek narodowej waluty. Byłem jednym z pierwszych ekonomistów, który przed tymi zjawiskami ostrzegał. W miarę upływu czasu alarm podnosiła coraz większa liczba ekonomistów, jednak wówczas rząd te sygnały lekceważył. Zmiana, jaką zauważyłem polega na tym, że dziś już przedstawiciele rządu nie próbują kryzysu chować pod dywan.
Czy grozi nam scenariusz grecki, czyli kompletny krach gospodarczy, załamanie finansów?
- Badania bardzo wielu krajów, które przeszły przez kryzys, pokazało, że ryzyko poważnych turbulencji finansowych pojawia się wówczas, kiedy zadłużenie zagraniczne kraju - ujmowane łącznie publiczne i prywatne - zbliża się do 60 proc. PKB. Tymczasem u nas zadłużenie zagraniczne przekroczyło 70 proc. Czyli jeżeli kierować się doświadczeniami minionych dwustu lat, to można powiedzieć, że Polska jest wśród krajów, które mogą zostać dotknięte poważnymi turbulencjami finansowymi, o ile nie podejmiemy odpowiednich działań, które ograniczą ryzyko zaistnienia tego scenariusza.
A czy nie jest tak, że kryzys, który dotknął w 2008 r. świat i Europę w Polsce amortyzowano w sposób sztuczny? Czy ukrywanie kryzysu wtedy nie spowoduje, że uderzy on teraz ze zdwojoną siłą?
- W Polsce doszło do bardzo silnego wzrostu wydatków przy jednoczesnym obniżeniu podatków. W rezultacie powstała dziura w finansach publicznych w wysokości 8 proc. PKB. Jeżeli weźmiemy pod uwagę cykl koniunkturalny, a więc brak recesji, to jest to jedna z największych dziur budżetowych w świecie. Zadziwiające, że Polska bez recesji wpadła w tak wielkie tarapaty finansowe.
- Reakcja rządu na kryzys była tradycyjna, mimo odmiennych zapowiedzi. Inne kraje zwiększały wydatki, żeby spadek popytu sektora prywatnego uzupełnić wzrostem wydatków rządowych. Tymczasem w Polsce rząd mówił, że będziemy oszczędzać. Nic takiego się nie stało. Była to typowa, klasyczna reakcja na kryzys - pogarsza się koniunktura, to zwiększamy wydatki i ograniczymy podatki. Ponieważ tamten kryzys został w ten sposób zamortyzowany, Polska jest dzisiaj krajem z dużą dziurą budżetową.
- Dlatego obecnie polityka fiskalna ma dużo mniejsze pole manewru i jeżeli - co zapowiada premier i minister finansów - dotknie nas poważny kryzys, to wtedy już nie będzie można w sposób tradycyjny z nim walczyć, poprzez zwiększenie wydatków i zmniejszenie podatków. Bo to by wówczas oznaczało przyspieszenie tempa narastania długu publicznego, który obecnie kształtuje się na poziomie bliskim 55 proc. PKB, czyli w pobliżu krytycznej granicy po przekroczeniu której - zgodnie z zapisami ustawowymi - automatycznie podniesione zostaną stawki podatku VAT, najpierw na 24, a potem 25 proc. Ponieważ rząd nie przeprowadził reform, które by uzdrowiły finanse publiczne, dzisiaj polityka fiskalna ma związane ręce.
- W zasadzie istnieją dwie linie obrony. Po pierwsze, polityka pieniężna - można odpowiednio obniżyć stopy procentowe. Po drugie - przyspieszenie reform po wyborach. A więc możemy się jeszcze przed kryzysem bronić, jest to w naszym zasięgu, ale będzie to wymagało dużej odwagi politycznej.
No właśnie wiemy, że ubiega się pan o mandat senatora z ramienia oddolnej inicjatywy "Obywatele do Senatu". Co pan będzie doradzał rządzącym jako ekonomista, naukowiec, ekspert, jeżeli uda się panu zasiąść w izbie wyższej polskiego parlamentu?- Pozycja senatu powinna ulec zasadniczej zmianie. Gdyby natomiast tak się nie stało, nie widzę tam dla siebie istotnej roli. Obecnie funkcja senatu przypomina maszynkę do głosowania. Wąska grupa osób w administracji rządowej wymyśla jakieś regulacje prawne i przeprowadza je w szybkim trybie przez sejm i senat, właściwie bez większej refleksji. To jest niedobry scenariusz. Senat powinien odgrywać większą rolę w uchwalaniu dobrego prawa.
- Osobiście chciałbym działać na rzecz uchwalania dobrego prawa w Polsce, bo na tym powinno polegać wypełnianie mandatu senatora. To znaczy inicjować pewne dobre rozwiązania prawne i naprawiać to prawo, które trafia z sejmu do senatu w wersji nieakceptowalnej.
- W tym kontekście warto przypomnieć, że i raport OECD, i raporty Banku Światowego, i programu "Sprawne państwo", którym kiedyś kierowałem w jednej z dużych firm doradczych - pokazują, że proces uchwalania prawa w Polsce jest bardzo zły, a to z kolei jest źródłem wielu patologii występujących w życiu społeczno-gospodarczym, dotyczących obywateli, czy przedsiębiorstw.
- Badania, które prowadzę (jest to bardzo duży projekt badawczy), dowodzą, że znakomita większość uchwalanego w Polsce prawa realizuje interesy grup nacisku, zaś mniejsza część - interesy publiczne.
W socjologii zjawisko to nazywa się uwikłaniem prawa w sieci klientelistyczne?
- Klientelizm w polskim parlamencie rozwinął się do monstrualnych rozmiarów. I to należy ukrócić. Przede wszystkim, w tym aspekcie widzę swoją rolę senatora, aby pojawiła się grupa senatorów (takich jak ja), myślących kategoriami interesu publicznego. Trzeba inicjować zmiany prawa, gdyż istnieje wiele barier tłumiących kreatywność przedsiębiorców, obywateli. Senat wspólnie z sejmem powinien działać na rzecz dobrego prawa. Tym będę się zajmował, jeżeli zdobędę mandat senatora. Moimi kontrkandydatami są dwaj marszałkowie: Borowski oraz Romaszewski. Jeżeli wygram z nimi, wówczas będę senatorem z bardzo silnym mandatem społecznym do pełnienia tej funkcji. Wybrałem trudny okręg, bo chciałem kandydować tam, gdzie się urodziłem i wychowałem, gdzie ćwiczyłem karate, byłem harcerzem (...)
Sprawdź: Tłumacz
Wasze komentarze (157)
Dodaj komentarz~krak -
GUS kontra Rybiński. Przecież od dawna wiadomo, że ten ekonomista ma kompleks niższości, bo jest dyspozycyjnym fachurą pisowskim. Ale nawet prezes nie chciał go wystawić do debaty z Rostowskim. Zyta odmówiła, etnografka się nie nadawała - i po dyskusji.
~Prophet -
Panie psorze - ziemia nie jest plaska i powstala 4 miliardy lat temu a wszechswiat 15. Ewolucja jest zapisana w biblii - czym innym jest postep we wszystkich dzidzinach zycia jak konsekwencja ewolucji mozgow ludzkich, oczywiscie z wyjatkiem profesorskich - ktorzy bronili ukladu geocwentrycznego przez ponad 700 lat.
~Jarek -
Może INTERIA zaprosi do dyskusji obok tego profesora-informatyka (jak sie sam przedstawia - handlował kalkulatorami) również Pana Balcerowicza. Nie wiem czy Balcerowicz sie rozchorował ale go nigdzie nie widzę!! Jak tam wniosek OFE do Trybunału Konstytucyjnego?? Napiszcie cos o tym wniosku!!!
~59 latek -
Tylko PRL odbudował Polskę i uprzemysłowił a ludzi wykształcił. Przez to straciliśmy na turystyce, świat by przyjeżdżał do nas oglądać jak to dawniej bywało. Najnowsze władze i kolektyw katolicki dzielnie nadrabia zmarnowaną szansę.
~asd -
jezu!!! wszystko w polsce przejmuje kapitał globalny-handel, produkcje, oni płacą małe podatki, więc z czego ma sie utrzymać to rozbuchane panstwo? gadanie o kryzysie-to wciskanie ludziom kitu!!! jeden supermarket-to miliony mniej podatków-tysiące więcej bezrobotnych!!!
~viki -
Trafna analiza i prognozy. Ja ekonomistka po SGPiS mam podobne poglądy. Cóż kiedy moi młodsi koledzy z SGH nie wiedzą co to "wtórny obieg dochodu narodowego". Nie rozumieją procesów gospodarczych. Rząd PO stworzył warunki przedsiębiorcom dla unikania płacenia podatków (m.in. powielane wielokroć umowy zlecenia), a wydatki budżetu trzeba czymś płacić. Nie ma czym stąd tzw. "dziura budżetowa" To oczywiście duże uproszczenie, ale oszukując państwo - oszukujemy siebie i przyszłe pokolenia. A nie o to walczyli nasi dziadkowie i pradziadkowie.
~rekinek -
Do radia Maryja go,tam lubią takich czarnych wizjonerów.
~Tomasz -
Jeśli facet jest taki dobry, jakim się przedstawia, zarobiłby kasy jak lodu, wyjechał tam, gdzie mu się najbardziej podoba, i do końca życia żył w luksusie. I ewentualnie udzielał wywiadów ze wskazówkami, jak się dorobić...
~re -
Kryzys w Polsce nazywa sie PiS !
~jaki kryzys? -
nieodpowiedzialni specjaliści którzy wciskają nam farmazony o kryzysie powinni być karani.