Kiedy nastąpi poprawa w budownictwie?

W 2013 i 2014 roku należy spodziewać się stabilizacji w budownictwie - uważa Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego Robert Dziwiński. Jego zdaniem, odbicie w tym sektorze powinno nastąpić w 2015 r., ale pod warunkiem, że nie będzie kryzysu w światowych finansach.

W ocenie Dziwińskiego, fundusze unijne na lata 2014-2020 będą dużym impulsem dla budownictwa w Polsce.

- Cały czas mówi się o kryzysie w budownictwie, ale patrząc na liczbę wydawanych pozwoleń na budowę, to 2012 rok - rzekomo kryzysowy - nie był tragiczny. Pierwsze półrocze mieliśmy słabsze, ale już w drugim nastąpiło ożywienie w tym sektorze - ocenił w rozmowie z PAP Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego.

W opinii Dziwińskiego, na sytuację w budownictwie wpływają dwie kwestie. - Okazało się, że nasze firmy drogowe nie są przygotowane pod względem mentalnym i prawnym do zawierania kontraktów na budowę autostrad. Z kolei deweloperzy mówią o załamaniu rynku mieszkań, narzekają na brak chętnych na kupno lokali. Zapominają jednak o przeinwestowaniu w 2009 roku, kiedy na potęgę wykupywali tereny pod budownictwo mieszkaniowe. Co już wówczas, zdaniem ekspertów, przekraczało możliwości popytowe rynku - wyjaśnił.

Reklama

Jak mówił, koniunktura w Europie, załamanie się rynku budowlanego w Hiszpanii, kłopoty finansowe Unii Europejskiej, nie mogą pozostać bez wpływu na to, co dzieje się w budownictwie w Polsce. - Ciągłe powtarzanie ekspertów, że czekamy na kryzys, spowodowało, że inwestorzy naprawdę w to uwierzyli - podkreślił.

Zdaniem GINB, mamy kryzys w budownictwie, ale na tle innych krajów europejskich można mówić o koniunkturze w tej branży.

W 2012 roku wydano 207 tys. 142 pozwoleń na budowę dla 230 tys. 851 obiektów. - Nie widać oznak, by w tym roku liczba ta była mniejsza niż rok wcześniej - ocenił.

Dziwiński zwrócił uwagę, że najwięcej o kondycji tego sektora mówi sytuacja w budownictwie jednorodzinnym i wielorodzinnym, a także infrastrukturalnym. W tym roku - jak podkreślił - nie należy spodziewać się spadku liczby pozwoleń na budowę domów jednorodzinnych. Sytuacja w budownictwie wielorodzinnym będzie zależała od tego, czy deweloperzy sprzedali już wybudowane wcześniej mieszkania. - Wydaje się jednak, że nie i dlatego należy liczyć się ze spadkiem liczby pozwoleń w tym roku na budowę obiektów wielorodzinnych - dodał.

W Polsce wydaje się rocznie średnio 80-90 tys. pozwoleń na budowę domów jednorodzinnych. W 2012 r. było to 83 tys. 530, a w przypadku budynków wielorodzinnych - 2 tys. 686.

- Na pewno należy oczekiwać w tym roku spadku pozwoleń na inwestycje infrastrukturalne. W 2011 i 2012 rok to były lata wielkich inwestycji związanych z Euro 2012; kończą się też środki unijne na lata 2007-2013 - powiedział. Dodał, że sytuacja będzie podobna do 2012 roku dla budownictwa hydrotechnicznego (chodzi m.in. o inwestycje w tamy i zapory na rzekach) czy użyteczności publicznej (np. budowa biurowców).

Według Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego, występujące w Polsce, bariery administracyjne nie mają większego znaczenia dla decyzji inwestycyjnych przedsiębiorców. - One mogą utrudniać przebieg procesu, ale na pewno nie decydują o tym, czy rozpocząć budowę czy nie. O tym decydują przede wszystkim pieniądze, możliwość pozyskania środków. Im łatwiej jest zaciągnąć kredyt, tym bardziej wzrasta liczba wydawanych pozwoleń na budowę - podkreślił.

Według Dziwińskiego, mamy za dużo aktów administracyjnych w procesie budowlanym. Jego zdaniem, decyzja administracyjna o warunkach zabudowy i zagospodarowaniu terenu ma mocno uznaniowy charakter. Ocenił, że w Polsce niekoniecznie jest za mało uchwalonych planów miejscowych, bo blisko 26 proc. powierzchni kraju pokryta jest takimi planami. - Problem w tym, że są one uchwalane niekoniecznie na tych terenach, którymi są zainteresowani inwestorzy. Uchwalony plan miejscowy skraca proces budowlany, inwestor od razu wie, co może budować, ma przewidywalną przestrzeń - powiedział.

Dziwiński zwrócił uwagę na wydłużony czas oczekiwania na decyzję o warunkach zabudowy. Jego zdaniem życie inwestorom utrudnia też nadmiar uzgodnień projektu budowlanego w różnych instytucjach. Czas przygotowania takiego projektu wydłuża też zdobywanie przez inwestora oświadczeń od dostawców wody, energii czy gazu. - Z reguły mamy do czynienia z monopolistami, którzy dyktują swoje warunki - powiedział.

Jeżeli organ, do którego złożono wniosek o pozwolenie na budowę nie wyda decyzji w terminie 65 dni, to musi zapłacić karę w wysokości 500 zł za każdy dzień zwłoki. Dziwiński poinformował, że takie decyzje zapadają sprawnie, bo tego typu kar jest bardzo mało. W pierwszym kwartale br. stanowiły one ok. 1 proc. wszystkich postępowań.

Ocenił, że w działaniu nadzoru budowlanego jest "zbyt duży formalizm". - Każde stwierdzenie o naruszeniu prawa skutkuje wszczęciem postępowania administracyjnego, a nie powinno. Czasami wystarczy przecież zwrócić uwagę inwestorowi, by sam mógł skorygować błąd - zaznaczył.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: budownictwo | pod warunkiem | poprawa | spodziewać
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »