Kupić 50 metrów za 90 tys.?

Mieszkania Towarzystw Budownictwa Społecznego (TBS) miały być przeznaczone dla osób, których nie stać na zakup własnego M. Tymczasem niektóre towarzystwa uniemożliwiają wynajęcie lokalu osobom z niskimi zarobkami. Do tego często lokatorzy TBS-ów odstępują swoje mieszkania, wykorzystując lukę w prawie i nieźle na tym zarabiają.

Obecnie w Polsce istnieje około 380 budynków TBS oferujących ponad 80 tys. mieszkań. Wiesław Czekierda z Polskiej Izby Gospodarczej TBS szacuje, że do końca roku zostanie oddanych do użytku kolejnych kilka tysięcy lokali. - Otrzymujemy coraz mniejsze środki od państwa na budowę TBS, dlatego liczba nowych lokali jest coraz mniejsza - dodaje.

Mieszkania dla wybranych

Towarzystwa pożyczają pieniądze na budowę domów z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego. Kredyt pokrywa 70 proc. kosztów. Pozostałe 30 proc. wykłada zwykle osoba chcąca otrzymać mieszkanie (są one zwracane w momencie rozwiązania umowy z TBS-em). W ten sposób osoba taka staje się partycypantem i otrzymuje prawo do wyznaczania najemców mieszkania. Ci, po wpłaceniu kaucji, najczęściej w wysokości rocznego czynszu, wprowadzają się do lokalu. Najemcy spłacają też odsetki od kredytu z KFM (są one doliczane do czynszu). Osoba wpłacająca partycypację jest zwykle jednym z najemców mieszkania.

Domy TBS miały być przeznaczone dla osób, których nie stać na kupno mieszkania. Lokale mogą wynająć osoby, których zarobki nie przekraczają 1,3 przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w danym województwie o 20 proc. Jeżeli mieszkanie wynajmuje więcej osób, dochody gospodarstwa domowego nie mogą przekraczać tej kwoty o 80 proc. Przy każdej kolejnej osobie dopuszczalne przychody rodziny zwiększa się o 40 proc. Dlatego w Warszawie o mieszkanie z TBS mogą starać się osoby zarabiające do prawie 5700 zł brutto, jeżeli wynajmują mieszkanie same i łącznie nawet ponad 12200 zł, jeżeli gospodarstwo domowe liczy cztery osoby. Ale niektóre TBS-y wyznaczają także minimalny poziom zarobków. Argumentują to chęcią upewnienia się, że lokatorzy będą w stanie spłacać wysokie comiesięczne opłaty. Na przykład jedne z warszawskich towarzystw ustaliło kwotę minimalną dla dwóch osób na poziomie 4800 zł brutto. Przedział uprawnionych do otrzymania mieszkania jest więc bardzo wąski i najczęściej nie obejmuje tych, których rzeczywiście nie stać na zaciągnięcie kredytu i kupno mieszkania na wolnym rynku.

"Sprzedam" TBS

Mieszkania z TBS nie przechodzą na własność najemców. A pieniądze, które trzeba wyłożyć na partycypację, czynsz i kaucję są o wiele wyższe niż wynajem mieszkania na rynku. Dlatego część lokatorów po kilku latach rezygnuje z TBS-u, korzystając z tego, że ustawa, na podstawie której działają towarzystwa, nie reguluje kwestii odstępowania mieszkania osobie trzeciej. A na takiej transakcji "sprzedający" może zarobić.

- Takie jest prawo: to, co nie jest zakazane, jest dozwolone i my nie mamy tu nic do powiedzenia - mówi Jarosław Wróblewski, prezes Czerwonackiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego z Poznania. - Mieszkania, które są już przekazane na podstawie umowy partycypacji, można odstępować bez naszej zgody dowolnej osobie za cenę, jaką strony ustalą między sobą. Efektem jest wysyp ogłoszeń osób chcących "sprzedać" swój TBS. Ceny takiego mieszkania o powierzchni 50-60 mkw. wahają się od 90 tys. zł do prawie 200 tys. zł. - Często zysk odstępującego mieszkanie nie jest tak wysoki, bo we własnym zakresie remontowali je i unowocześniali. Chcą odzyskać swój wkład - twierdzi Jarosław Wróblewski. Jednak nie ulega wątpliwości, że odstępowanie mieszkań jest zawsze zyskowne.

Cierpią natomiast osoby, które czekają na przydział mieszkania. W grudniu 2008 roku sprawą zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski. W piśmie do ministra infrastruktury pisze: "W sytuacji, w której dopuszczalnym jest przenoszenie praw i obowiązków wynikających z umów partypacyjnych, zwalniane lokale mieszkalne nie wracają do puli mieszkań, którymi towarzystwa mogą zadysponować, na rzecz osób umieszczonych na listach rezerwowych, a przekazują je osobom o znacznie wyższym statusie materialnym, które było stać na nabycie mieszkania na wolnym rynku". W ocenie rzecznika taka praktyka jest sprzeczna z ideą budownictwa społecznego, bo nabiera ono charakteru komercyjnego.

Własności nikt nie obiecywał

Jeden z użytkowników forum TBS pisze: "Przecież miały być to mieszkania dla ludzi, których nie stać na kredyt, a jak tak dalej będzie i ministerstwo nie przygotuje ustawy, żeby po spłaceniu kredytu mieszkania przeszły na własność lub były wykupione za niewielkie pieniądze, to naprawdę zacznę żałować, że mieszkam w TBS". Możliwość kupna mieszkań TBS nie pojawi się jednak szybko. - W tej chwili nie ma ani jednego sensownego projektu takiej ustawy - mówi Elżbieta Szymala ze Śląskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego.

Piotr Styczeń, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury, mówił w marcu 2008 roku "Gazecie Prawnej": - Nikt nigdy nie obiecywał najemcom TBS-ów, że będą mogli wykupić mieszkanie na własność. Chcemy wprowadzić rozwiązania, zgodnie z którymi właściciel TBS-u będzie miał uprawnienie do podjęcia decyzji w sprawie sprzedaży lokalu. Dopiero jeżeli właściciel zdecyduje, że sprzedaje mieszkania, to najemcy będą mogli z tego skorzystać -.

Ministerstwo Infrastruktury pracuje też nad ustawą, która hamowałaby mechanizm odstępowania mieszkań. Będzie najwcześniej po wakacjach.

Prof. Marek Bryx, ekonomista, kierownik Katedry Inwestycji i Nieruchomości SGH:

System TBS jest za drogi. Nasze towarzystwa powstały na wzór tych z Wielkiej Brytanii i Francji, ale w Wielkiej Brytanii państwo daje im 75 proc. dotacji, a w Polsce korzystają one z 70-procentowego preferencyjnego kredytu. Kiedyś, gdy oprocentowania kredytów były wyższe, system był atrakcyjniejszy. Dziś, przy niskim oprocentowaniu kredytów w ogóle, odczuwalna różnica jest minimalna. Problem jest taki, że potrzebujemy sprawnego systemu mieszkań dla ubogich, a teraz TBS-y nimi nie są. Zamiast więc myśleć o ich prywatyzacji, lepiej usunąć wady. Przede wszystkim czynsze w TBS muszą być na tyle niskie, żeby mogli je wynająć na przykład studenci, osoby, które dopiero zaczynają na rynku pracy, i takie, których zarobki są po prostu niskie. Można, jak w Wielkiej Brytanii, ustanowić wyższe dotacje i, nawet nie zmieniając oprocentowania kredytów, lecz zmniejszając ich kwotę, stanowiącą uzupełnienie dotacji i środków własnych TBS-u, doprowadzić do niższych czynszów. Aby wprowadzić takie zmiany, władze państwa muszą jednak zrozumieć, że system solidarności społecznej jest nam naprawdę potrzebny. Polityka prywatyzacji nie zastąpi polityki społeczno-gospodarczej.

Barbara Doraczyńska

Tygodnik Solidarność
Dowiedz się więcej na temat: 50+ | lokatorzy | TBS | mieszkanie | infrastruktura | budownictwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »