Mieszkaniowy problem przy rozwodach

Rozwód jest trudną życiową sytuacją, o której każdy myśli, że "mnie to nigdy nie spotka". Trend niestety wskazuje na to, że rozwodów w ostatnich latach jest coraz więcej. Chociaż jest to bardzo stresująca sytuacja i emocje często biorą górę, to warto sobie uświadomić, że rozwód to nie tylko koniec relacji, ale także wspólnoty majątkowej.

Każda rodzina chce mieć swoje własne mieszkanie. Czasy, kiedy młode małżeństwa, często nawet z dziećmi, standardowo mieszkały u jednych z rodziców minęły i obecne niewiele par decyduje się na taki krok. Chyba, że rodzinny dom jednego z małżonków jest bardzo duży, no i oczywiście teściowie są w porządku. Trzeba jednak pamiętać, że wiele par poznaje się na studiach i często nie wraca do rodzinnych miejscowości, dlatego mieszkanie po ślubie z rodzicami nie wchodzi w grę z przyczyn oczywistych.

Własne mieszkanie, możliwość samodzielnego urządzenia kuchni, łazienki czy pokoiku dla pociechy jest marzeniem wielu par. W Polsce wciąż posiadanie mieszkania na własność jest postrzegane lepiej niż najem. Jak podkreśla Agata Polińska z serwisu Otodom.pl, niekiedy rodziny z dziećmi mają problem z wynajęciem mieszkania, ponieważ wynajmujący są nastawieni negatywnie do takich najemców. Właściciele mieszkań obawiają się, że w sytuacji, kiedy taka rodzina przestanie regularnie uiszczać opłaty, nie będą mogli wypowiedzieć umowy najmu i skłonić lokatorów do wyprowadzki. Drugim powodem są obawy przed ewentualnymi zniszczeniami. Chociaż brzmi to kuriozalnie, to jednak dziecko z kredkami ma nieograniczoną moc twórczą i z chęcią ją zmaterializuje dekorując nudne ściany.

Reklama

Coraz częściej małżeństwo oprócz aktu ślubu przypieczętowywane jest umową kredytu hipotecznego na wiele lat. Niestety, zdarza się tak, że kredyt na mieszkanie trwa dłużej niż samo małżeństwo. Rozwód dotyka wielu aspektów życia, w tym spraw majątkowych. Największy problem sprawiają właśnie nieruchomości, których nie można ot tak podzielić na pół.

Podział nieruchomości jest często sporną kwestią. Opcje zasadniczo są dwie: jedna strona bierze na siebie spłatę pozostałej części kredytu i zostaje jedynym właścicielem, ewentualnie nieruchomość wystawia się na sprzedaż i za uzyskane pieniądze spłaca się zobowiązanie kredytowe i każda ze stron wychodzi na "zero". W przypadku sprzedaży liczy się czas, gdyż każdy z małżonków chce jak najszybciej ułożyć sobie życie od nowa.

Jak wiadomo, konkurencyjna cena nieruchomości przyciąga zacznie więcej nabywców, co znacznie przyspiesza sprzedaż. Dlatego większość rozwodzących się par ustala cenę ofertową niższą niż podobnych nieruchomości na lokalnym rynku, a nawet niższą niż rynkowa wartość danego mieszkania. Tym samym mieszkanie lub dom może zostać szybciej sprzedane i małżonkowie wiedząc, że nie łączy ich już żaden majątek, mogą sobie spokojnie powiedzieć "do widzenia".

Mieszkania rozwodzących się par mogą być prawdziwą okazją dla inwestorów, ale także dla tych którzy chcą kupić mieszkanie dla siebie. Jak już zostało wspomniane, w przypadku takich nieruchomości liczy się czas, dlatego najczęściej są to oferty dla klientów gotówkowych, którzy nie muszą przeznaczyć dodatkowego czasu na uzyskanie kredytu.

Według Agaty Polińskiej z serwisu Otodom.pl, mimo stresogennego i nerwowego czasu, warto zawsze dokładnie i rozsądnie przemyśleć, jak podzielić majątek. Pochopne rozwiązanie kwestii nieruchomościowych na pewno nie pomoże rozwodzącym się stronom w rozpoczęciu nowego życia.

Aleksandra Kubicka, serwis Otodom.pl

Jarosław Mikołaj Skoczeń, Grupa Emmerson S.A.

Pobierz za darmo program PIT 2016

Emmerson
Dowiedz się więcej na temat: rozwód | mieszkanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »