Na sztuce w Polsce można zarobić!

Na sztuce w Polsce można zarobić, choć zyski nie będą tak spektakularne jak w innych krajach - ostatnio coraz częściej azjatyckich i arabskich. Eksperci podkreślają jednak, że są to przeważnie inwestycje dużo bardziej ryzykowne od tradycyjnego lokowania kapitału.

Na sztuce w Polsce można zarobić, choć zyski nie będą tak spektakularne jak w innych krajach - ostatnio coraz częściej azjatyckich i arabskich. Eksperci podkreślają jednak, że są to przeważnie inwestycje dużo bardziej ryzykowne od tradycyjnego lokowania kapitału.

Dodają przy tym, że polski rynek sztuki jest nadal mało rozwinięty w porównaniu z innymi krajami, nie tylko z Zachodu. Była szefowa jednej z warszawskich galerii Zuzanna Sokalska uważa, że nie wynika to jedynie z braku pieniędzy, ale również z braku tradycji kolekcjonowania sztuki, jak też interesowania się nią, a w szczególności sztuką współczesną.

Zuzanna Sokalska podpowiada osobom, które chciałyby zacząć kolekcjonować dzieła sztuki, by kupowały tylko to, co się im podoba.

Analityk Paweł Cymcyk ING TFI uważa, że inwestowanie alternatywne na przykład w dzieła sztuki na pewno jest jakimś sposobem zabezpieczenia kapitału, ale zwraca uwagę na ryzyko. Jarosław Janecki z Societe Generale dodaje, że przy inwestowaniu w sztukę ważne jest jaką kwotą dysponujemy.

Reklama

W Polsce od jakiegoś czasu rynkiem sztuki coraz częściej zaczynają interesować się banki, które tworzą własne kolekcje. Za najwyższą cenę w historii sprzedano w ubiegłym roku obraz Paula Cezanne'a. Katarska rodzina królewska zapłaciła za "Graczy w karty" 250 milionów dolarów.

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »