Polacy poradzą sobie z rosnącym wkładem własnym kredytów?

Kredytobiorcy w Polsce dysponują coraz wyższym wkładem własnym starając się o kredyt mieszkaniowy. Tak przynajmniej wynika z danych bankowców.

Pobierz: darmowy program do rozliczeń PIT 2015

W ubiegłym roku skokowo w całej puli kredytów wzrósł udział tych ze wskaźnikiem LtV poniżej 30 prc. Wygląda na to, że przynajmniej na razie, rosnący wymagany przez banki wkład własny (na mocy rekomendacji S) KNF nie stanowi dla Polaków problemu.

Skąd takie wnioski? Z raportu Amron - Sarfin dla Związku Banków Polskich za IV kw. 2015, wynika, że już od 2014 roku rośnie udział kredytów ze wskaźnikiem LtV poniżej 30 proc. , a więc z bardzo wysokim wkładem własnym. W całej puli kredytów udzielonych w 2015 roku tym z LtV mniejszym niż 30 proc. było 7,64 proc. Jeszcze rok wcześniej odsetek ten wynosił 3,74 proc.

Reklama

Takie dane wskazują, że Polacy w większym stopniu kupują mieszkania za gotówkę, co może świadczyć o wzroście zainteresowania transakcjami inwestycyjnymi. Niskie stopy procentowe w powiązaniu z wysoką rentownością najmu sprzyjają takim posunięciom.

Jednocześnie jednak dane ZBP pokazują, że sukcesywnie spada udział kredytów z najniższym wkładem własnym czyli ze wskaźnikiem LtV powyżej 80 proc. Udział takich kredytów w całej puli w 2015 roku był najniższy od 2011 roku i wyniósł 49,12 proc. w porównaniu do 50,07 proc. rok wcześniej i blisko 53 proc. w roku 2013. A więc dostrzegalny jest pewien trend polegający na spadku liczby kredytów z niskim wkładem. Co prawda spadek ten nie ma charakteru skokowego, ale jednak występuje.

Czy to oznacza, że obawy dotyczące skutków bankowej rekomendacji S, a więc stopniowego wzrostu minimalnego wkładu do 20 proc. w przyszłym roku, są nieuzasadnione?

Na takie pytanie niełatwo jednoznacznie odpowiedzieć, w każdym razie praktyka bankowa oraz "wykładnia" KNF wskazują na to, że skutki nie będą aż tak bardzo odczuwalne, jak mogłoby się wydawać. Na rynku ciągle można kredytować się z 10 proc. wkładem (przy tzw. ubezpieczeniu niskiego wkładu, lub czasowo wyższej marży) mimo, że teoretycznie wymagane jest 15 proc. Lista dostępnych form zabezpieczenia wkład jest natomiast długa i nie musi być to wcale gotówka. Banki dopuszczają także jako zabezpieczenie oszczędności emerytalne (IKE, IKZE), obligacje skarbowe, działkę (przy budowie domu) i inne udokumentowane aktywa.

Oczywiście nie oznacza to, że można ze spokojem uznać, że rosnący wymagany wkład własny nie wpłynie na rynek mieszkaniowy i nie uderzy w popyt. Z pewnością zmiany będą odczuwalne. Przy 20 proc. wkładzie w przyszłym roku przeciętny kredytobiorca, chcący kupić 60 metrowe mieszkanie w dużym mieście, będzie musiał dysponować środkami na poziomie około 60 tysięcy złotych.

Nawet posiłkując się zastępczymi aktywami, które mogą pełnić rolę wkładu własnego, wielu z takim wymogiem może sobie nie poradzić. Dobra informacja jest natomiast taka, że Polacy sukcesywnie się jednak bogacą. Z danych opublikowanych niedawno przez "Rzeczpospolitą" wynika, że na koniec ubiegłego roku suma środków zgromadzonych w gotówce, w bankach, obligacjach, funduszach oraz akcjach wyniosła 1 bln 104 mld zł, co stanowi wzrost o około 6 proc. względem roku 2014.

Nasze oszczędności rosną, mimo że warunków do oszczędzania nie ma zbyt dobrych. Nie zachęca do niego bardzo niskie oprocentowanie lokat i obligacji. Również niespecjalnie zachwyca sytuacja na giełdzie.

Tak więc - choć nasze oszczędności rosną - niestety bardzo często pieniądze nie "pracują" tak jak powinny. W większości przypadków ludzie odkładają na zwykłych nieoprocentowanych rachunkach bankowych. Należy zaznaczyć również, że na tle społeczeństw Europy Zachodniej nadal jesteśmy biedakami. Przykładowo: z danych Eurostatu wynika, że w Holandii aktywa finansowe gospodarstw domowych odpowiadają trzykrotności rocznego produktu krajowego brutto. U nas jest to niewiele ponad 90 proc. PKB.

Szansą na poradzenie sobie z rosnącym wkładem własnym i zbudowania odpowiedniego kapitału ma być Narodowy Program Mieszkaniowy z elementem w postaci kas oszczędnościowo - budowlanych. Szczegółowe projekty w tej sprawie mamy poznać w kwietniu, a nowy program wejdzie w życie z początkiem przyszłego roku. Założenie funkcjonowania kas jest takie, by premiować oszczędzanie. Środki gromadzone w jednym banku mogłyby pozwolić uzyskać kredyt na lepszych warunkach i spełnić wymogi co do wysokości wkładu. Rządowy pomysł zakłada, że minimalny okres oszczędzania wyniósłby 4 lata. Premia za odkładanie wynosiłaby natomiast 15 proc. zgromadzonych w danym roku środków.

Monika Prądzyńska

Dział Analiz WGN

WGN Nieruchomości
Dowiedz się więcej na temat: kredyt hipoteczny | mieszkanie | nieruchomości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »