Brak decyzji w sprawie budowlanego VAT-u
Rząd miał dziś zdecydować ostatecznie, czy podwyżka podatku VAT na materiały i usługi budowlane wejdzie w życie 1 stycznia 2002 roku. Decyzji jednak nie podjął, a wokół podatku ruch i wrzawa coraz większa.
Klienci oblegają hurtownie, by zdążyć z zakupami jeszcze przed podwyżką. A protestuje solidarnie cała branża budowlana. Tylko czy to nie jest głos wołającego na puszczy?
Jak właściciele firm budowlanych i klienci zamierzają w tej sytuacji mimo wszystko "wyjść na swoje"? To się chyba im nie uda, choć jest jedno wyjście - szara strefa - wystarczy nie brać rachunków lub zaoszczędzić na usługach. Oszczędzanie, to oczywiście praca "na lewo", zwłaszcza, że zwrot podatku, za usługi ma być - delikatnie mówiąc - niepełny. Właściciele małych firm nie ustają jednak w lamentach. Według nich, podwyżka VAT oznacza klęskę na rynku mieszkaniowym. Ale i ci najwięksi nie siedzą cicho. Według nich z kolei, należy się spodziewać bankructw "zarówno ze strony spółdzielni mieszkaniowych, jak i firm developerskich i wykonawczych". Zanim jednak przyjdzie najgorsze sporo zarobią producenci i hurtownicy budowlani. Jedni ze zdwojoną szybkością produkują, a drudzy wyprzedają. Powróćmy jednak do tematu szarej strefy, zwalniania pracowników, regresu na rynku - to wszystko będzie nasze państwo sporo kosztowało. Czy zysk z podwyżki zrekompensuje straty?
Przedstawiciele branży budowlanej twierdzą, że Polska na całej operacji raczej straci niż zyska: z jednej strony "zarzynając kurę znoszącą złote jaja", czyli rynek mieszkaniowy, a z drugiej pozbawiając ludzi szans na własny dach nad głową. Z rządem jednak już się chyba nie powiedzie. Najbardziej zdesperowani upatrują ostatniej szansy w parlamencie. I jeszcze trochę statystyk - te nie są najweselsze. Już dziś w Polsce buduje się najmniej mieszkań na 1000 mieszkańców ze wszystkich państw europejskich. Powstaje ich tyle samo rocznie, ile w latach 50.