"Gazeta Wyborcza": Ciemna strona korepetycji

Jak podaje dzisiejsza "Gazeta Wyborcza", z ponad 600 tys. nauczycieli w całej Polsce którzy udzielają korepetycji tylko część rozlicza się z fiskusem.

Szacuje się, że przeszło połowa z ponad 600 tys. nauczycieli w całej Polsce udziela korepetycji. Ale tylko część rozlicza się z nich z fiskusem - pisze "Gazeta Wyborcza".

Korepetycji udziela od 50 do 75 proc. nauczycieli - mówi Bogdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Wg szacunków tylko nieliczni płacą z tego tytułu podatek.

Mało kto myśli, by za dodatkowe zajęcia wziąć rachunek. A zarobek z nich może sięgać kilku tys. zł miesięcznie.

Wszyscy są zobowiązani do rozliczania się z dochodu. Dotyczy to też nauczycieli udzielających prywatnych korepetycji - przypomina Wiesława Dróżdż, rzeczniczka prasowa ministra finansów.

Reklama

_ __ _ _ _ _

Korepetycje online

Wykorzystywanie technologii w szkołach nie wpływa bezpośrednio na lepsze wyniki uczniów. Najważniejsi są nadal dobrze wykwalifikowani nauczyciele i stosowana przez nich metodologia - informuje raport OECD, badający wpływ korzystania z technologii w szkołach.

Z raportu opublikowanego w tym roku wynika, że wielkie inwestycje w digitalizację szkół i komputery same w sobie nie są w stanie pozytywnie wpłynąć na polepszenie wyników w nauce. A zdarza się wręcz, że nadmierne wykorzystanie technologii w procesie nauki może negatywnie wpłynąć na wyniki uczniów.

Kiedy spojrzeć na najbardziej efektywne systemy edukacyjne na świecie, na przykład wschodnioazjatyckie, to okazuje się, że podchodzą one bardzo ostrożnie do wprowadzania nowych technologii do klas.

Pierwotnie uważano, że wprowadzenie nowoczesnych technologii do szkół umożliwi wyrównanie różnic społeczno-ekonomicznych pomiędzy uczniami. Okazuje się jednak, że technologie nie tylko nie zacierają tej granicy, ale wpływają wręcz na jej pogłębienie.

Zdaniem Andreasa Schleichera, education directora z OECD, ważniejsze od równego dostępu do nowoczesnych urządzeń jest doprowadzenie do takiej sytuacji, w której wszyscy uczniowie będą potrafili w takim samym stopniu czytać i rachować.

Okazuje się, że również sami uczniowie, pomimo, że z komputerów i internetu korzystają bardzo chętnie, póki co wolą uczyć się w sposób tradycyjny.

- Na wczesnym etapie powstawania naszej platform Preply.com próbowaliśmy zachęcić użytkowników do nauki języka tylko za pośrednictwem komunikatora Skype. Okazało się to dużym błędem, bowiem ludzie owszem, chcą się komunikować przez internet, ale nadal chcą też mieć możliwość spotkania twarzą w twarz. Ze statystyk naszej platformy wynika, że około połowa umawianych lekcji to nadal zajęcia odbywające się offline - komentuje Kirill Bigay, CEO i współzałożyciel platformy Preply, która umożliwia użytkownikom wyszukiwanie korepetytorów online.

Dostęp do sieci częściej rozprasza, niż służy pogłębianiu wiedzy. Wśród siedmiu krajów, w których uczniowie najczęściej korzystają z internetu podczas lekcji, w trzech - Australii, Nowej Zelandii i Szwecji - odnotowano znaczący spadek umiejętności czytania, a w trzech kolejnych - Hiszpanii, Norwegii i Danii - nie odnotowano żadnych pozytywnych rezultatów.

Tymczasem miasta i kraje, których uczniowie najrzadziej korzystają w internetu w szkołach - Korea Południowa, Szanghaj, Hong Kong i Japonia - osiągają najlepsze wyniki w międzynarodowych testach.

- Badania pokazują, jak choćby projekty z cyklu +Dzieci sieci+, że młodzi są niemal nierozerwalnie związani z urządzeniami mobilnymi. Korzystają dzięki nim z internetu i aplikacji, ale nie posiadają często umiejętności twórczego korzystania z narzędzi, ani kompetencji krytycznego odbioru treści. Liczy się dla nich rozrywka i komunikacja w grupie - wyjaśnia w rozmowie z PAP dr Grzegorz D. Stunża, ekspert edukacji medialnej z Uniwersytetu Gdańskiego.

- Cyfrowych tubylców nigdy nie było, chociaż młodzi tworzą w sieci własne kultury i przestrzenie komunikacji. Nie są to urodzeni specjaliści, a jedynie przez korzystanie z nowości od dzieciństwa, sprawniej posługują się interfejsami. Potrzebują jednak edukacyjnych przewodników po świecie cyfrowych narzędzi i miejsc - dodaje Stunża.

Specjaliści OECD przestrzegają przed traktowaniem wyników raportu, jako wymówki dla niewprowadzania technologii w szkołach. Przekonują, że nie chodzi o to, aby zabronić uczniom korzystania z komputerów i tabletów, ale o to, by opracować przemyślane modele ich wykorzystanie w procesie uczenia. Dobrym przykładem mogą być e-podręczniki, które można uaktualniać bez potrzeby ich ponownego drukowania.

- Nowoczesne technologie są ważne, ale tylko jako narzędzie, służące do komunikacji lub dystrybucji wiedzy. Oczywistym jest, że to głównie wysoko wykwalifikowani nauczyciele mają wpływ na efektywne prowadzenie procesu nabywania nowych umiejętności. Nie ma się więc co zanadto przejmować faktem, że uczniowie z Polski mają mniejszy dostęp do komputerów czy tabletów w szkole, niż ich rówieśnicy z Australii czy Danii - komentuje Bigay.

Podstawą do przygotowania raportu OECD "Students, Computers and Learning: Making the Connection" była analiza wyników międzynarodowych testów, takich jak PISA (Programme for International Student Assessment), wykorzystywany w ponad 70 krajach na całym świecie oraz rezultatów testów, mierzących umiejętności posługiwania się nowymi technologiami.

_ _ _ _ _ - -

Nie wszystkie sklepiki szkolne są gotowe na sprzedaż zdrowej żywności. Takie są wyniki kontroli inspektorów sanitarnych w regionach, które poznał "Dziennik Gazeta Prawna".

Od 1 września uczniowie mogą kupić na terenie szkoły tylko żywność, która została dopuszczona przez resort zdrowia. Na liście ministerstwa znalazły się głównie produkty bez cukru, soli i tłuszczy.

Inspektorzy skontrolowali więc szkoły. Jak podaje Główny Inspektorat Sanitarny, nie ma jeszcze oficjalnych wyników. Z danych uzyskanych przez "DGP" z 8 województw wynika, że zbadano kilkaset placówek. W niektórych regionach nawet połowa z nich nie przestrzegała nowych wytycznych.

Wytypowaliśmy do kontroli 46 placówek oświatowych w regionie. W 71 proc. przebadanych znaleźliśmy zakazaną żywność - informuje Anna Obuchowska, rzecznik sanepidu na Pomorzu. I wymienia największe wpadki: drożdżówki, batony, soki i napoje z dodatkiem cukru, chipsy, lody.

W Wielkopolsce też w większości sklepików ujawniono niedociągnięcia.

Jak wynika z informacji "DGP", na razie żaden z ajentów marketów szkolnych nie został ukarany. Inspektorzy tłumaczą, że na razie ich wizyty należy traktować edukacyjnie.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »