Rumunia wprowadza "podatek od chciwości"

Za kilka dni Rumunia obejmie prezydencję w Radzie UE. Wbrew radom ekspertów rząd w Bukareszcie wprowadza nowe podatki nałożone na firmy energetyczne, telekomunikacyjne oraz banki.

Na nadzwyczajnym posiedzeniu rumuńskiego gabinetu rządowego pod przewodnictwem premier Vioricy Dăncili uchwalono wprowadzenie od 1 stycznia 2019 roku spornego podatku na banki. Lewicowo-nacjonalistyczny rząd w Bukareszcie, który nazwał ten podatek "podatkiem od chciwości", zamierza w podobny sposób opodatkować przedsiębiorstwa handlowe, energetyczne i telekomunikacyjne, a później także branżę hazardową. W ten sposób zamierza położyć kres "niewłaściwym praktykom sektora bankowego i energetycznego". Premier Dăncilă oświadczyła, że wprowadzane zmiany "przysłużą się dobrobytowi Rumunów".

Reklama

Wzrasta troska o Rumunię

Sebastian Kurz, kanclerz Austrii, która do 31 grudnia sprawuje prezydencję w Radzie UE, podczas niedawnej wizyty w Bukareszcie ostrzegł rumuński rząd przed wprowadzaniem nowych podatków i w rozmowie z dziennikarzami wyraził troskę o Rumunię jako miejsce lokalizacji inwestycji. - Wysokie opodatkowanie, niepewność prawna i samowola urzędnicza mogą doprowadzić do wycofania się firm zagranicznych z Rumunii - powiedział. - Jeśli do tego dojdzie, w Rumunii wzrośnie bezrobocie i ceny na artykuły konsumpcyjne - dodał.

Kurz odwiedził Bukareszt, żeby przekazać rumuńskiemu prezydentowi Klausowi Iohannisowi prezydencję w Radzie UE. Iohannis nie popiera polityki gospodarczej rządu pod wodzą Partii Socjaldemokratycznej (PSD). Także on obawia się, że nowe podatki spowodują spadek zainteresowania Rumunią ze strony zagranicznych inwestorów. W przeszłości podobne podatki wprowadziły u siebie Węgry, Polska i Słowacja.

Odrzucone wotum nieufności

Niezależnie od krytycznych uwag na temat polityki rządu, gabinet premier Vioricy Dăncili trzyma się mocno w siodle. 20 grudnia opozycja nie przeforsowała w parlamencie zgłoszonego przez nią wotum nieufności. Za przyjęciem wniosku głosowało zaledwie 161 posłów, podczas gdy do uchwalenia wotum nieufności konieczne były 233 głosy.

Opozycja obywatelska w Rumunii wystąpiła z wnioskiem o wotum nieufności pod hasłem "Dosyć tego. Rząd Dragnei (przewodniczący PSD, red.) i Dăncili jest hańbą dla Europy!", motywując go "żałosnymi wynikami" rządowej polityki. Opozycja krytykuje zwłaszcza próby osłabienia wymiaru sprawiedliwości. Najnowsze ustawy i zarządzenia ograniczają wysiłki prokuratury w walce z korupcją i pomagają skorumpowanym politykom w uzyskiwaniu nadzwyczaj łagodnych wyroków. Komisja Europejska zarzuca rumuńskim władzom, że wtrącają się do pracy wymiaru sprawiedliwości po to, żeby zapobiec zwalczaniu korupcji.

Główną siłą napędową takich praktyk jest przewodniczący Partii Socjaldemokratycznej, najsilniejszego ugrupowania w obecnym rządzie w Rumunii, Liviu Dragnea, który nie został premierem z powodu sądowego wyroku za manipulowanie wynikami wyborów. Viorica Dăncilă uchodzi za jego marionetkę. Jest ona już trzecim premierem Rumunii od końca 2016 roku, w którym zaczęła się obecna kadencja rumuńskiego parlamentu.

DW, dpa, afp / pa, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: Rumunia | podatek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »