Ile kosztować będzie nonsens pod nazwą "centralnego rejestru faktur"?

Politycy (niektórzy) często powtarzają, że dla "uszczelnienia" VAT-u potrzebne jest coś co nazywają "centralnym rejestrem faktur". Ponoć prace nad tym pomysłem rozpoczął poprzedni rząd, a nieoficjalnie wiadomo, że resort finansów pod nowym kierownictwem kontynuuje to dzieło. Nie raz wyrażałem publicznie swój sceptycyzm co do sensu wydawania pieniędzy publicznych na takie zabawki, nie wiem również kto podrzucił rządzącym ten pomysł.

Wszelkie próby uzyskania jakiejś wiarygodnej informacji o jego autorstwie odbija się od przysłowiowej ściany - pewnie drogo za to zapłacono. Może więc resort finansów odpowie publicznie na pytanie, czy autorem tego pomysłu jest ta firma doradcza, której raporty są cytowane przez członków kierownictwa, a zwłaszcza jej szefa? Wiadomo, że zapłacono jej jakąś gigantyczną kwotę za opinię na temat informatyzacji resortu finansów, a ów centralny rejestr na pewno będzie wymagał nie lada oprogramowania.

Pomyślmy jednak pozytywnie: czemu obiektywnie ma służyć ów rejestr i jak go praktycznie wdrożyć? Odpowiadając na pierwsze pytanie można domyślać się, że ma on służyć władzy, która będzie mogła dzięki niemu obejrzeć każdą fakturę wystawioną w Polsce i za granicą, jeśli jej adresatem lub autorem byłby podmiot polski. O ile jednak można (przynajmniej formalnie) nałożyć obowiązek przesyłania tych faktur do rejestru przez polskie podmioty, to nie ma żadnego sensu regulować zachowań podmiotów będących poza polską jurysdykcją, bo przecież nie wykonają tych obowiązków. Oznacza to, że to polski nabywca pochodzących z zagranicy towarów i usług musiałby przesyłać do tego rejestru obce faktury.

Reklama

Po co władzy te dokumenty? Nie wiem, ale według półoficjalnych enuncjacji w rejestrze tym miałyby znaleźć się zwłaszcza wszelkie faktury dotyczące rozliczeń podatku od towarów i usług, czyli również wewnątrzwspólnotowe nabycie towarów, import usług oraz import towarów. Ostrożny szacunek ilości tych dokumentów jest szokujący: w obrocie gospodarczym wystawia się ponad 4 mld faktur i rachunków rocznie (dokładna ilość jest nieznana), a ich kontrahenci zagraniczni na pewno wystawiają około 1 mld podobnych kwitów, czyli w rejestrze po dwóch latach będzie co najmniej 10 mld dokumentów. Wiadomo, że obok faktur "bazowych", wystawiane są faktury korygujące, noty korygujące, a kilkaset tysięcy dokumentów rocznie wystawianych jest pod wpływem błędu i trzeba je anulować. Czyli po przesłaniu do centralnego rejestru wystawca musiałby mieć udostępnioną procedurę usunięcia tej faktury, co przecież wymaga autoryzacji ze strony władzy publicznej i bardzo szczególnej procedury formalnej.

Rejestr oczywiście nie mógłby być dostępny osobom trzecim, bo treść faktury, a nawet sam fakt jej wystawienia, stanowi tajemnicę handlową. Poza tym faktura już wysłana do centralnego rejestru będzie objęta również tajemnicą skarbową, czyli jej udostępnienie innym organom władzy będzie co do zasady zakazane. I słusznie, bo najgorszym dla wszystkich - władzy i obywateli - byłby wyciek informacji wynikających z faktur: można by skazać nasz kraj na wielomilionowe odszkodowania, czyli dostęp do tego rejestru musiałby być bardzo ograniczony a system zabezpieczeń odpowiednio skomplikowany. I oczywiście drogi. Jest rzeczą zupełnie niedopuszczalną - co się czasami roi w niektórych głowach (sam słyszałem), że w każdym urzędzie skarbowym będzie otwarty dostęp do tego rejestru i każdy urzędnik będzie mógł buszować po jego zawartości. Czyli praktyczne znaczenie zawartych w nim informacji będzie w praktyce skarbowej bardzo ograniczone, bo przecież 99 proc. zgromadzonych tam informacji nie będzie nikomu do niczego potrzebna, bo uczciwie wystawione faktury nikogo tak naprawdę - poza kontrahentami - nie obchodzą.

Natomiast trzeba będzie obronić ten rejestr przed działaniami wrogimi, których zakres zapewne każdego zaskoczy - tak jak dziś wykorzystuje się wnioski o wydanie interpretacji urzędowych po to, aby zaszkodzić konkurentom, bo przy pomocy centralnego rejestru faktur będzie można zniszczyć każdego przeciwnika. Jak? Bardzo prosto: rejestruje się zupełnie legalną firmę o tej samej nazwie co konkurent, która następnie wystawia tysiące fałszywych faktur i wprowadza je do rejestru (legalnie). Zanim pokrzywdzony wyjaśni, że nie jest wielbłądem, może nie przetrwać najazdu policji i służb skarbowych. Manipulowanie tym rejestrem poprzez tworzenie fikcyjnych firm będzie odrębnym tematem wojny, którą władza sama wywoła dla swojej zabawy. I walkę tę przegra, bo jej prowadzenie będzie zbyt kosztowne.

Wniosek jest jeden: szkoda pieniędzy na to przedsięwzięcie, bo niczego dobrego nie przyniesie, a stworzy wiele nowych zagrożeń. Nie mając wiarygodnego wykazu podatników, nie można tworzyć rejestru faktur, bo mnożyć to będzie kolejne fikcje.

I tu pewne refleksja na marginesie: w projektach ustaw opracowanych przez komitet wyborczy Prawa i Sprawiedliwości pojawił się Centralny Rejestr Podatników, bo przecież dziś nawet nie wiemy, ilu mamy prawdziwych podatników VAT-u. Nie dziwię się, że resort finansów - dziedziczony po przednich rządach - po cichu ale skutecznie zwalcza ten pomysł i coś bredzi właśnie o centralnym rejestrze faktur. Ponoć pozory zawsze były tam najważniejszym zajęciem. Jest jeszcze gorsza diagnoza: po korytarzach na ulicy Świętokrzyskiej na co dzień biegają pracownicy z "międzynarodowych firm consultingowych": oni tam naprawdę rządzą. Oni załatwili np. wyłączenie z VAT-u sprzedaży stali (branża zarobiła na tym dobre miliardy) od 2013 roku. Może już jest dostawca oprogramowania dla centralnego rejestru faktur? Będę bardzo wdzięczny za oficjalne zaprzeczenie dla tych przypuszczeń, bo bardzo zależy mi na sukcesie rządu Prawa i Sprawiedliwości.

Po totalnej wpadce z podatkiem handlowym szykuje się kolejna kompromitacja. Proszę o odpowiedź na pytanie: kto zapłaci podatnikom za obsługę centralnego rejestru? Nikt "po dobroci" nie będzie wysyłać swoich dokumentów, będących tajemnicą handlową, do wiadomości organów, które wykorzystują te informacje przeciwko obywatelom. Jakie kary będą grozi za nieprzespanie lub opóźnione przesłanie faktury do centralnego rejestru? Dwa lata więzienia w zawieszeniu? Może ktoś z ulicy Świętokrzyskiej odpowie na pytanie polskim podatnikom zamiast inspirować wrogie wobec krytyków artykuły prasowe. A może już czas na zmiany?

Witold Modzelewski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych
Dowiedz się więcej na temat: VAT | optymalizacja podatkowa | e-faktura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »