"Liberalne" pomysły reform podatkowych podrzucane nowej większości parlamentarnej

Pamiętamy jakie pomysły podatkowe miała prawicowa opozycja w czasie kampanii wyborczej w 2015 r., które dały jej zwycięstwo wyborcze: uszczelnienie systemu, nowa ustawa o VAT, podatek od hipermarketów, podatek od transakcji finansowych, naprawa akcyzy. Miało to dać dodatkowe dochody budżetowe liczone w dziesiątkach miliardów złotych rocznie: był to (i jest) plan w pełni realny fiskalnie i wciąż możliwy do realizacji.

Pieniądze te miały sfinansować m.in. podwyżkę kwoty wolnej od podatku dochodowego od osób fizycznych do 8 tys. zł i obniżenie wieku emerytalnego już w 2016 r. Wiemy co się stało później. Niespodziewanie w resorcie finansów pojawia się Paweł Szałamacha, który z podatkami nie miał wiele wspólnego, a podatkowy program wyborczy partii szybko trafia do kosza. Dalej podatkami rządzi "resort" i zagraniczny biznes podatkowy, czyli ci sami ludzie co poprzednio. Z programu wyborczego nie zostaje dosłownie nic, bo podatek transakcyjny zastąpiono pomysłem opodatkowania aktywów niektórych instytucji finansowych, kompromitując się co do wielkości prognoz dochodów budżetowych w tego tytułu. Prace nad opodatkowaniem hipermarketów od początku były sabotowane przez resort finansów chyba tylko po to, aby pod pierwszym pretekstem "zawiesić" jego obowiązywanie. Straty finansowe, a zwłaszcza wizerunkowe nowego rządu były duże i zupełnie niepotrzebne.

Reklama

Były minister finansów podrzucał nowemu rządowi projekty podatkowe, które pozostały w resorcie po rządzących tam wcześniej liberałach. Wyciągnął więc jakiegoś przysłowiowego trupa z szafy w postaci tzw. "jednolitej daniny" czyli połączenie podatku dochodowego od osób fizycznych, składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne oraz wpłat na dwa inne fundusze publiczne. Był to niewydarzony pomysł Platformy Obywatelskiej z 2015 roku, którego istotą były:

- likwidacja w sumie siedmiu danin (PIT, cztery składki na ubezpieczenie społeczne oraz składka na ubezpieczenie zdrowotne, wpłaty na Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych),

- wprowadzenie jednej "daniny", która ma obciążać pracowników i "śmieciowców" na nowych lecz podobnych zasadach,

- dochody z tej daniny są następnie dzielone między budżet państwa oraz fundusze ubezpieczeń społecznych, budżety samorządu terytorialnego oraz inne fundusze publiczne.

Rząd chyba się połapał o co chodzi, więc pani premier oględnie, lecz stanowczo zdystansowała się od tego pomysłu.

Liberałowie nie dają jednak za wygraną: teraz promują pomysł zastąpienia podatku dochodowego od osób prawnych jakimś ryczałtem w wysokości ponoć 1,5 proc. obrotów, co ma przynieść... wzrost dochodów budżetowych. Jakim cudem? Nie wiadomo, bo unikanie (legalne) opodatkowania obrotów jest dużo prostsze niż dochodów - wystarczy bowiem:

- przenieść siedzibę spółki do jakiegoś Luksemburga lub tylko na Cypr,

- działalność produkcyjną zastąpić usługowym przerobem przywożonych zza granicy towarów,

- handel towarami zastąpić pośrednictwem i płacić niski podatek wyłącznie od prowizji czyli w zasadzie nic (1,5 proc. wartości propozycji oznacza realny spadek opodatkowania średnio o 80 proc.); jednocześnie mniejsi, z reguły polscy handlowcy, których nie stać na drogie doradztwo, zapłacą nowy podatek w wysokości całej swojej marży handlowej.

Zdaniem autorów cała operacja ma wyjść na zero, czyli przynieść te same pieniądze co dziś. Po co to robić? Oczywiście powód jest bardzo ważny: zarobią na tym kosztem podatników, ZUS-u i budżetu państwa oraz budżetów samorządu terytorialnego:

- biznes informatyczny, trzeba będzie to wszystko oprogramować,

- biznes konsultingowy, bo trzeba będzie wszystkim pracodawcom "pomóc wdrożyć" te nonsensy, czyli przyjdą "wielkie żniwa".

O jaki zarobek tu idzie? Jeżeli koszt tej operacji byłby niski, czyli do 2 proc. sumy dochodów, to znaczy, że do prywatnej kieszeni powinno trafić co najmniej 3 do 5 mld zł. Istnieje więc powód biznesowy: "więcej pieniędzy zostanie w kieszeni podatników" i to nie za darmo, lecz za wdrożenie "nowoczesnych metod zarządzania podatkami". Krajowi handlowcy zostaną w większości najzwyczajniej zlikwidowani, bo ich marża często jest nawet niższa niż 1 proc. obrotów.

O ile spadną dochody budżetowe z opodatkowania dochodu po wprowadzeniu tego nonsensu? Co najmniej o 16 mld zł (a może więcej), czyli o połowę, bo wpływy z podatku dochodowego od osób prawnych wyniosą w przyszłym roku około 34 mld zł.

Rodzi się oczywiste pytanie, czy źródłem tych pomysłów jest tylko niewiedza? Może: obie powyższe koncepcje promuje osoba deklarująca wykształcenie inżynierskie, czyli dość odległe od podatków, a nawet od prawa czy nauk ekonomicznych. Kiedyś również agresywnie broniła koncepcji tzw. podatku liniowego, czyli czegoś zupełnie przeciwnego do obecnych pomysłów, ale każdy ma prawo do radykalnej zmiany poglądów. Przy okazji "ustawią" sobie wszystkich krytyków, bo imputuje im obronę status quo z niskich pobudek: typowy, "liberalny" sposób prowadzenia debaty.

Może te pomysły mają inny sens: trzeba je podrzucić obecnej większości parlamentarnej, aby skompromitować ją spadkiem dochodów budżetowych i oczywistym szkodnictwem wprowadzanych rozwiązań. Chodzą słuchy, że organizacje promujące te pomysły otrzymują dofinansowanie z... raju podatkowego. Jak dotąd nikt nie zaprzeczył tej informacji, ale można oczekiwać jakiegoś dementi. Jeżeli to jednak prawda, to wiarygodność tych, którzy stroją się dziś w piórka... obrońców interesu publicznego, leży i kwiczy.

Szczęśliwie rządzący chyba połapali się o co tu chodzi i raczej wyrzucą i ten pomysł do kosza. Pragnę tylko przypomnieć, że oba podatki dochodowe dają co roku ponad 100 mld zł budżetowi państwa i budżetowi samorządu terytorialnego: mimo że są to bardzo złe podatki, to proponowane alternatywy przyniosą katastrofę fiskalną.

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Instytut Studiów Podatkowych
Dowiedz się więcej na temat: podatki | VAT | PIT
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »