Modzelewski: Nie wierzę w patriotyzm gospodarczy zagranicznego biznesu podatkowego

Od dwóch lat próbujemy, nie zawsze w sposób mądry lub skuteczny, usuwać patologie systemu podatkowego, które pieczołowicie hodowała "liberalna demokracja" III RP korzystając, również z okazji harmonizowania podatków w ramach UE - przekonuje prof. Witold Modzelewski. - Mają one swoich zwolenników a nawet ideologów - dodaje.

Sądzę również, że większość obywateli popiera te działania, chcąc dobra naszego państwa, bo owa wartość nie jest tylko dla nich metaforą lub rytualnym sloganem, lecz ma konkretną treść. Sprzeczne z interesem każdego z obywateli jest przecież:

- transferowanie za granicę zysków na podstawie fałszywych faktur przez "międzynarodowe" struktury,

- przekręty podatkowe (przepraszam): "międzynarodowa optymalizacja podatkowa" zagranicznych (i nie tylko zagranicznych) "inwestorów", którym wolno w Polsce nie płacić podatków, mimo że miejscowi, czyli pracownicy i emeryci, muszą to grzecznie robić,

Reklama

- uprzywilejowanie prawne i podatkowe tzw. światowych koncernów, którym funduje się pakiety ulg podatkowych, o których ich polski inwestor nawet nie ma co marzyć,

- uległość prawodawcy wobec lobbystów, którzy załatwiają dla swoich patronów "przyjazne prawo", dzięki któremu "więcej pieniędzy pozostaje w kieszeni podatników", przy czym z góry wiadomo o kogo tu idzie,

- całkowity desinteressement lub bezsilność władzy w stosunku do mafii podatkowych, "umów luksemburskich" i tym podobnych działań, które dają komuś zarobić w naszym "głupim raju podatkowym", którym od lat jesteśmy wbrew woli większości, ale w interesie naszych "strategicznych partnerów".

Sprzeciw wobec tego rodzaju działań można ogólnie nazwać współczesnym pozytywizmem lub nawet patriotyzmem gospodarczym, mimo że nie przepadam za uwznioślonymi i jednocześnie wartościującymi określeniami.

Są i oczywiście będzie wielu przeciwników powyższych działań nowej władzy. Należą do nich wszyscy obrońcy "liberalnej demokracji", którzy robią interesy na naszym państwie i jego obywatelach będąc beneficjentami status quo. Jest ich wielu, posiadają gigantyczne środki, mają wpływy w mediach, środowiskach eksperckich, niektórych uczelniach oraz w "warszawce", czyli kamaryli grupującej "właścicieli III RP". Ludzie biznesu nie należący do tej kliki chcą zmian, bo są one w ich interesie, który jest w pełni zgodny z interesem publicznym. Sądzę, że właśnie istotą patriotyzmu gospodarczego jest uczciwość podatkowa, przestrzeganie prawa podatkowego oraz stawianie elementarnych wymogów zwykłej rzetelności wszystkim, na których ciążą obowiązki publicznoprawne. Całkowicie sprzeczne z tym pojęciem są w istocie fikcyjne "transakcje optymalizacyjne", które bronią się tylko dlatego, że nie można udowodnić ich pozorności lub wręcz fikcyjności.

Teraz patriotyzm gospodarczy stał się jednak modny i prawie wszedł do kanonu poprawności. Na jego stronę przychodzą, przynajmniej werbalnie, dotychczasowi piewcy "upraszczania i obniżania podatków". Groteską jest już udział w imprezach poświęconych patriotyzmowi gospodarczemu firm zajmujących się międzynarodowym (i krajowym) unikaniem opodatkowania, "umowami luksemburskimi" i tworzeniem fikcji, które dają ich klientom "korzyści podatkowe". Te same firmy z ochotą wspierają również "uszczelnianie podatków"; co już zasługuje na kpinę, ale "głupim rajem podatkowym" rządzi diabeł przebrany w ornat.

Wiem, że dość naiwnie i zbyt optymistycznie widzę działania obecnej większości parlamentarnej na niwie podatkowej, bo między deklaracjami a rzeczywistymi działaniami jest wiele różnic, a międzynarodowy biznes podatkowy nie stracił swojej pozycji: w dalszym ciągu są realizowane jego pomysły, za które w dodatku wystawiane są faktury płacone z kieszeni podatników.

Sztandarowym "podrzutkiem" z poprzedniej, liberalnej epoki, który realizuje obecna władza, jest tzw. JPK-VAT. Przedstawiciele resortu finansów wspólnie z jedną z zagranicznych firm doradczych, sławną z obsługi owych "umów luksemburskich", powtarzają na okrągło, że to właśnie dzięki owemu wynalazkowi wzrosły dochody budżetowe z VAT o ok. 20 mld zł. Wyjaśnijmy na czym cudowny pomysł polega: otóż około 80 tys. podatników VAT (na 1,6 mln) składa co miesiąc do resortu finansów elektroniczną informację będącej wyciągiem z ich ewidencji prowadzonej dla potrzeb podatku od towarów i usług. Co jest przedmiotem tej ewidencji? To reguluje art. 109 ust. 3 ustawy o VAT: trzeba tam zaksięgować dokumenty źródłowe, na podstawie których mają być prawidłowo sporządzane deklaracje podatkowe (VAT-7, VAT-7K, VAT-8, VAT-9M i VAT-14). O tym, jak podatnicy prowadzą te ewidencje, nie decydują przepisy prawa: każdy to robi jak chce, bo to jest sferą swobody działalności gospodarczej. Nie wiedzieli o tym twórcy owego JPK-VAT i "usiłują" przy pomocy jakichś schematów logicznych owej informacji "regulować" sposób prowadzenia ewidencji podatkowych. Może więc warto przypomnieć autorom tych pomysłów, że informacja o prowadzonej ewidencji ma być prawdziwa, czyli zawierać dane, które w tej ewidencji są, a nie te, których ta nie ma. Rejestry podatkowe są prowadzone dla potrzeb sporządzenia deklaracji i tylko w tym celu. Informacje JPK-VAT, od nieco ponad roku wpływają do resortu finansów, o tej w sumie niewielkiej liczby podatników. W jaki sposób mogło to przyczynić się do wzrostu dochodów budżetowych? Dalibóg nikt tego nie wie. Ale skoro tak twierdzą nawrócone na patriotyzm gospodarczy "międzynarodowe" i oczywiście "renomowane" firmy doradcze i powtarzają to "opiniotwórcze" media, to na pewno tak jest.

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Instytut Studiów Podatkowych
Dowiedz się więcej na temat: PIT | CIT | VAT
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »