Hiszpania: W gajach oliwnych 47 euro dziennie

W Andaluzji rozpoczynają się zbiory oliwek. Szykuje się walka o każde miejsce na polu. Na Półwyspie Iberyjskim bezrobocie przekroczyło już 25 proc., a hiszpańscy plantatorzy zapowiadają aż o 40 proc. mniejsze zbiory. Stawka za siedem godzin pracy przy oliwkach to ok. 47 euro. Warto je znać, aby nie dać się naciągnąć oszustom.

Andaluzja ma największe połacie gajów oliwnych na świecie. W andaluzyjskiej prowincji Sevilla, jak co roku zbiory oliwek zaczynają się najwcześniej. Przewiduje się, że w tym regionie wielkość zbiorów aceitunas, w porównaniu z ubiegłymi latami, spadnie aż o jedną trzecią. W całej Hiszpanii zamiast ubiegłorocznych 1,4 mln ton rolnicy zbiorą ok. 800 tys. Wszystko z powodu suszy i ekstremalnych temperatur. To może wpłynąć na drastyczny wzrost ceny oliwy, ale przede wszystkim na mniejszą liczbę zatrudnionych pracowników przy zbiorach.

W prowincji Sevilla znajdzie zatrudnienie przy oliwkach ok. 40 tys. pracowników. W Jaén - największym zagłębiu oliwkowym w Hiszpanii, będzie praca dla ok. 100 tys. zbieraczy. Jednak obcokrajowców coraz rzadziej będzie można spotkać przy zbiorach. Andaluzja to region z najwyższym bezrobociem w Hiszpanii, najbardziej dotknięta kryzysem. Co drugi 20-latek pozostaje bez pracy i co czwarty dorosły. Zbiory to dla wielu andaluzyjskich rodzin kwestia przetrwania. Jeszcze parę lat temu na zbiory decydowali się nieliczni, aby dorobić do pensji. Teraz to jedyne źródło dochodu. Dlatego rząd Andaluzji zaapelował do plantatorów, aby w pierwszej kolejności zatrudniał bezrobotnych Hiszpanów oraz nie dyskryminowali kobiet przy dobieraniu pracowników.

Reklama

Zniszczyli mu oliwki, bo woli obcokrajowców

Na stronach z ofertami pracy można znaleźć wiele ogłoszeń Hiszpanów poszukujących zatrudnienia przy zbiorach. Są to młodzi ludzie, studenci, ale także całe rodziny, które straciły jakiekolwiek źródło dochodu. Plantatorzy mają w czym wybierać.

Na hiszpańskich portalach internetowych pojawia się sporo postów odnoszących się z niechęcią do obcokrajowców, którzy przyjeżdżają na Półwysep Iberyjski zbierać oliwki: "nie powinni zatrudniać nikogo spoza Hiszpanii! Musimy bronić się przed ich napływem. Inaczej będziemy jeść wszy..." - czytamy w jednym z postów podpisanym Luis.

"Zgadzam się z Luisem. Mamy wiele osób bezrobotnych. Przede wszystkim powinniśmy im pomóc, a nie zatrudniać pracowników z innych krajów" - napisała Jaenera. Nie brakuje jednak postów biorących w obronę pracowników spoza Hiszpanii:" Czy zapomnieliście, że jeszcze niedawno nikt z nas nie chciał zbierać oliwek? Ci ludzie przez wiele lat przyjeżdżali, aby je zbierać i teraz chcecie ich tak po prostu wyrzucić, dać im kopniaka?" - napisał Javier.

Słyszy się o agresji skierowanej do zbieraczy innych narodowości. Niedawno media donosiły, że w Alameda (prowincja Malaga) plantatorowi zniszczono 55 oliwek (drzew), dlatego że zdecydował się zatrudnić przy zbiorach obcokrajowców. Jak przyznał Juan Soriano, poszkodowany plantator sprawcami byli prawdopodobnie jego sąsiedzi. Poobcinali gałęzie zostawiając tylko pnie drzew, aby ukarać go za to, że na 15 zakontraktowanych pracowników miał 5 emigrantów. Juan stracił 15 tys. euro. Jednak twierdzi, że będzie zatrudniał obcokrajowców, bo są dobrymi pracownikami.

Haracze dla pośredników

Determinacja przyciśniętych kryzysem ludzi sprzyja naciągaczom. Co chwilę pojawiają się w hiszpańskich mediach informacje o osobach poszkodowanych przez szajki oszustów załatwiających pracę przy zbiorach w zamian za solenną zapłatę. W konsekwencji okazuje się, że pracy nie ma wcale, albo że warunki i płaca odbiegają od obietnic, a łatwowierni pracownicy zostają z niczym.

Kilka dni temu pisano o 20 osobach z miejscowości Leon, od których pośrednik, Bułgar zainkasował po 20 euro za załatwienie pracy przy zbiorach oliwek. Zakwaterowano ich w magazynach bez bieżącej wody i toalet. W warunkach uwłaczających ludzkiej godności. Na koniec pośrednik oświadczył, że muszą płacić mu procent od dniówki. Z 46 euro wypłacano pracownikom tylko 8. Na koniec zgłosili oszustwo na policji.

W podobnej sytuacji znalazło się wielu Polaków. Oszuści robią "nabory" na zbiory mandarynek, pomidorów, oliwek, czosnku... Maria na jednym z portali o Hiszpanii napisała "ja także znalazłam taką samą ofertę tylko z innym numerem telefonu i innym e-mailem i zostałam oszukana. Pojechałam na dworzec autobusowy 30-tego, jak miał być wyjazd i niestety nikt po nas nie przyjechał. Po prostu kasę wziął i tyle". Ogłoszenie brzmiało tak: "Walencja, zbiór owoców, 10 godz. Dziennie, 8,50 euro netto, możliwość nadgodzin, zakwaterowanie 30 euro tyg., ubezpieczenie zdrowotne 45 euro miesięcznie, wyjazd 30 lipca z większych miast Polski, przejazd w obie strony 600 zł."

W innym z postów czytamy: "ten zbiór pomidorów to jedna wielka ściema, wszystko ładnie, kupiliśmy bilety do Madrytu i dziś dzwonię do faceta, bo miał oglądać mieszkanie, gdzie mielibyśmy mieszkać. Mówi, że trzeba wpłacić 380 euro, trzeba zapłacić z góry jeszcze będąc w Polsce. Jak to usłyszałam to stwierdziłam, że to jest przekręt i powiedziałam facetowi, że rezygnujemy z wyjazdu. Na szczęście dzwoniłam do przewoźnika i dostaniemy 75 proc. zwrotu za bilety. Lepiej stracić te 350 zł niż 3500 zł (1650 zł. za dwa bilety i 350 euro za rzekome mieszkanie)".

Marzena Olechowska

Praca i nauka za granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »