Ile zarabia kierowca ciężarówki w Polsce?
W 2020 roku wzrost płacy minimalnej w Polsce jest najwyższy od 10 lat. Pensja minimum wynosi teraz 2600 złotych brutto, czyli 49,7 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia. Wraz z tą zmianą rośnie także wartość za pracę w nocy oraz za nadgodziny i dyżury kierowców.
Pensja minimum rośnie nieprzerwanie od 20 lat. Co więcej, nowe stawki mają zastosowanie do wszystkich zawodów i branż, niezależnie od wielkości przedsiębiorstwa, regionu czy wyników finansowych, a pracodawca, który wypłaca wynagrodzenie niższe niż zakłada ustawa podlega karze sięgającej nawet 30 tysięcy złotych.
Kwota minimalna to nie tylko dochód netto pracownika. Wliczają się w nią również wszystkie składki i świadczenia wynikające ze stosunku pracy w tym między innymi ZUS. W 2020 roku w Polsce miesięczna stawka minimalna to 2600 PLN brutto, czyli 1920,62 na rękę, a plany polskiego ustawodawcy idą jeszcze dalej, gdyż w 2023 roku najniższe, proponowane wynagrodzenie ma osiągnąć pułap 4000 złotych. Pozostaje pytanie, jak tegoroczne podwyżki odczują transportowcy?
Warto zwrócić uwagę, że w branży transportowej częstym zjawiskiem jest określanie w pensji kierowcy wynagrodzenia zasadniczego, czyli tak zwanej podstawy, w kwotach niższych niż wynagrodzenie minimalne. Na taką praktykę pozwala polskie prawo, które wlicza w skład ustawowego minimum m.in. dyżur i premie. Przedsiębiorcy, których kierowcy w umowach o pracę mają wprowadzone niższe wynagrodzenie zasadnicze niż płaca minimalna w danym roku, także odczują podwyżkę poprzez wyższą wartość nadgodzin - wyjaśnia Bartłomiej Zgudziak, ekspert OCRK (Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców). - Nadgodzina składa się z podstawy i dodatku. Podstawa do nadgodziny, jeżeli wynagrodzenie zasadnicze nie osiąga ustawowego minimum, obliczana jest z obwiązującej płacy minimalnej.
W transporcie międzynarodowym pracodawca może wybrać stawkę diety zagranicznej. Minimalna kwota dobowa w takiej podróży to 30 złotych, a maksymalna może wynieść przykładowo we Francji 50 euro, a w Niemczech 49 euro. W operacjach transgranicznych istotny też jest zwrot kosztów za noclegi i najczęściej wypłacany jest w formie ryczałtu za nocleg. Według niemieckich stawek będzie to równowartość 37,5 euro, a według francuskich przepisów aż 45 euro.
Delegowanie pracownika wiąże się przestrzeganiem prawa międzynarodowego, które zmieni się w lipcu 2020 roku wraz z wejściem w życie unijnej dyrektywy o pracownikach delegowanych. W sektorze transportu, po wejściu w życie pakietu mobilności, będziemy mieć 18 miesięcy na to, by przygotować się na te zmiany. Jeśli nie będzie aktualizacji w polskich przepisach, koszty pracownicze dla rodzimych przedsiębiorców mogą wzrosnąć nawet o 40 proc. W czym dokładnie tkwi problem?
Jeżeli do tej pory kierowca otrzymywał wypłatę na poziomie na przykład 6500 złotych na rękę z uwzględnieniem diet i ryczałtów za noclegi, to przewoźnik ponosił całkowity koszt zatrudnienia około 8500 złotych w zależności od przyjętej podstawy wynagrodzenia. Sytuacja może się diametralnie zmienić, gdyż Unia Europejska chce, by wprowadzić nowe przepisy o delegowaniu również dla kierowców. Może zatem dojść do sytuacji, w której przedsiębiorca będzie zobowiązany wypłacić kierowcy polskie diety wraz z ryczałtem noclegowym i równocześnie pełne sektorowe wynagrodzenie naliczane według prawa państwa, w którym pracownik przebywał, wykonując obowiązki służbowe - informuje Łukasz Włoch z OCRK.
Wyjściem może okazać się zmiana w rodzimych przepisach. Istnieją już propozycje rozwiązań, które pozwolą zaliczać całe wynagrodzenie pracownika na poczet zagranicznej płacy minimalnej, niezależnie od tego, jaka jego część podlega obowiązkowemu odprowadzaniu składek. W takiej sytuacji wzrost kosztów pracowniczych dla przedsiębiorcy może wynieść 15 proc., a nie jak w najgorszym scenariuszu aż 40 proc. Czy tak się stanie w 2020 roku? Tego nie wiemy, a czasu na dostosowanie przepisów jest coraz mniej.
Jedno jest pewne transportowców czeka teraz trudny czas. Pakiet mobilności zachwieje międzynarodowym systemem drogowym, bo odnalezienie się w skomplikowanych regulacjach i dostosowanie do nowego otoczenia biznesowego, w którym przewoźnicy będą zmuszeni funkcjonować, może sprawić problem w szczególności mniejszym i średnim firmom. Zagrożeniem są nieprzewidziane wzrosty kosztów pracowniczych, nieadekwatne stawki operacji transportowych, częste powroty bez załadunków, niezamierzone błędy w rozliczaniu czasu pracy i płacy według zmienionych zasad, a w konsekwencji niewydolność finansowa i wypadnięcie z rynku na rzecz zachodnich przewoźników - podsumowuje Łukasz Włoch, OCRK.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze