Kto zapłaci za wyższe płace?

Dla wielu mieszkańców Azji Europa jest miejscem co najmniej dwuznacznym. Z jednej strony jest niczym popielniczka na pety, w której próżno szukać impulsów dla gospodarki, a w której gasną idee, napędzające świat do dalszego rozwoju. Z drugiej strony jest obiektem zazdrości, bo to świat bogaty - tak bogaty, że winduje zarobki społeczeństw przy pomocy m.in. wysokich płac minimalnych, co ma swój dyskretny urok.

Takie dwie tendencje są nieustannie silnie obecne w umysłach Azjatów. Zauważa je również "The Economist", który ostatnio publikuje więcej informacji o Azji niż o własnym brytyjskim podwórku. Tak, jak periodyk ten zauważa, jak niestabilna jest Azja i jak pozorny i niepewny jest w długim okresie obecny wzrost, tak magazyny i gazety azjatyckie namiętnie rozpisują się o kłopotach Europejczyków.

Pobierz darmowy program PIT 2012

Presje na wzrost płac

Jeżeli jednak przyjdzie wybrać jedną rzecz, do realizacji której dążą społeczeństwa Azji, to będzie to fakt, że chcą one żyć na europejskim poziomie - i to jak najszybciej. Oznacza to szybki wzrost wynagrodzeń, a płaca minimalna jest idealnym narzędziem. Dlatego w krajach Azji Południowo-Wschodniej od 2013 r. następuje bardzo zdecydowany wzrost płacy minimalnej. Podczas gdy w Polsce z roku 2012 na rok 2013 wzrosła ona o niecałe 7 proc. w krajach Azjatyckich był to wzrost aż o ok. 20 - 35 proc.

Reklama

"To koniec taniej pracy" - tak stwierdził w grudniu 2012 r. prezydent Indonezji Susilo Bambang Yudhoyono. Azjaci nie pracują już za miskę ryżu. Podobnie jak w Państwie Środka, tak w krajach ASEAN, dynamicznie rosną pensje oraz rośnie również presja społeczna na wzrost wynagrodzeń. To tendencja, która obejmuje całą Azję Południowo-Wschodnią. Co na to inwestorzy, którzy będą musieli zapłacić więcej?

Azjatyckie pensje

W relatywnie tanim Wietnamie płaca minimalna wzrosła o 16 - 18 proc., wynosząc pomiędzy 1,65 do 2,35 mln dongów miesięcznie (79 - 113 dolarów, w zależności od regionu), podczas gdy w Ho Chi Minh czy Hanoi minimalny zarobek wzrósł o 35 proc. do 2,7 mln dongów (130 dolarów). To wszystko zostało zaplanowane przy pomocy grudniowych ustaw, które uwzględniły również opinię pracodawców, którym udało się zbić podwyżkę, jaka wstępnie miała wynosić ok. 35 - 40 proc.

Tajskie Ministerstwo Pracy w 2013 r. zwiększyło płacę minimalną o 35 proc., ustalając średnią krajową na poziomie 300 bahtów (10 dolarów) na dzień (300 dolarów na miesiąc, zakładając pracę codziennie). To obietnica premier Yingluck Shinawatra, którą zapowiedziała w swoim programie wyborczym. To też druga tak radykalna zmiana, po 40-proc. podwyżce w kwietniu 2012 r. w części prowincji. To zwłaszcza gratka dla pracujących w tym kraju emigrantów z Birmy i Kambodży, gdzie minimalna stawka to odpowiednio 20 i 5 razy mniej.

Cały region chce więcej

Malezja - kraj, w którym do tej pory nie było ogólnokrajowej płacy minimalnej - właśnie taką wprowadził: 800 ringgitów (261 dolarów) dla prowincji Sabah i Sarawak oraz 900 ringitów (294 dolary) dla reszty kraju. Ciekawe, czy będzie w ten sposób "podkradał" pracowników z pobliskiej Indonezji?

Podobne tendencje można zaobserwować w Indonezji. Po ubiegłorocznych strajkach, które zgromadziły na ulicach kilka milionów ludzi, rząd zaakceptował wzrost płacy minimalnej w Dżakarcie o 44 proc. Konkretnie minimalna płaca Dżakarty wzrosła od 2013 r. z 1,5 mln rupii/miesiąc do IDR 2,2 mln/miesiąc. Jest to najwyższa podwyżka w ciągu ostatniej dekady. Roczny wzrost płacy minimalnej średnio wyniósł zaledwie 11,3 proc. w latach 2008 - 2012. Minimalna płaca pod koniec 2013 r. będzie dwa razy wyższa niż była w roku 2009. Biorąc pod uwagę fakt, że wzrost minimalnej płacy w Dżakarcie będzie prawdopodobnie używany jako punkt odniesienia, inne regiony, które być może także znacznie podniosą swoje kwoty. Indonezyjska płaca minimalna jest wśród najwyższych na świecie w porównaniu z płacą średnią, kształtując się na poziomie 65 proc., zgodnie z danymi Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju.

Przyczyny i skutki

Skąd się bierze presja na wzrost płacy minimalnej w Azji Południowo-Wschodniej? Szybkie tempo wzrostu gospodarczego w przeciągu ostatnich pięciu latach przyciągnęło wielu bogatych inwestorów. Widząc jak dobrze funkcjonują firmy i jaki dochód osiągają, pracownicy także w końcu zdobyli się na odwagę (czasami przy pomocy masowych protestów), by domagać się wyższych płac i poprawy ich standardów życiowych. Niemniej jednak istnieje limit wzrostu płacy minimalnej pod postacią zbyt dużego obciążenia, nakładanego na przedsiębiorstwa. Zgodnie z intuicją, to pracochłonne sektory są najbardziej narażone na takie ryzyko.

Wzrost płacy minimalnej, poza dobrobytem pracowników, ma swoją cenę - po pierwsze wypycha część zatrudnionych na czarny rynek oraz stanowi znaczny wzrost kosztów dla pracodawców. Prowadzi to do drugiego kluczowego punktu. Jeśli jedynie będzie się zwiększać koszty pracy, podnosi to koszty dóbr i usług, co jest definicją inflacji - przedsiębiorcy wyprodukują ten sam produkt końcowy, ale z nową, wyższą ceną. Jeśli jednak zmiany poziomu płacy minimalnej będą towarzyszyć pozytywnym zmianom w innych obszarach (reformy, wzrost efektywności pracy), gospodarki azjatyckie mogą stać się dużo silniejsze. Ale jeżeli te inne określone cele gospodarcze nie zostaną osiągnięte, jedynym efektem wzrostu pensji będą spadki wartości waluty oraz wyższa inflacja.

Z podnoszeniem płacy minimalnej w szczególności powinna uważać Indonezja. Raport USAID z 2010 r. pokazuje główne wady indonezyjskiej gospodarki w porównaniu do Tajlandii, Wietnamu, Filipin, Singapuru, Malezji i Chin. Główną wadą jest produktywność pracowników poniżej średniej. W tym świetle obecna propozycja podwyższenia płacy minimalnej raczej nie jest oparta na odpowiadającemu mu wzroście produktywności.

Co z tego wynika?

Decydenci w Azji Południowo-Wschodniej skupiają się na ogólnym wzroście PKB kosztem długoterminowej poprawy innowacyjności i produktywności. Wyzwaniem jest przyspieszenie powolnego wzrostu wydajności pracy i przestawienie gospodarek na proinnowacyjne. Choć kraje Azjatyckie przeżywają obecnie boom inwestycyjny, to może on niedługo osłabnąć. Nie oszukujmy się, zagranica powoli odwraca się od Chin i inwestuje w tańszych krajach, takich jak Indonezja - głównie z powodu niższych płac. Nie będą mieli takich bodźców jeżeli cena pracy w regionie ASEAN nie będzie konkurencyjna.

Ale co, jeżeli w całej Azji Południowo-Wschodniej pracownicy domagają się wzrostu zarobków? Rządy w krajach ASEAN mogą być w kropce - z jednej strony pojawiają się naciski społeczne, aby podnosić płace i powoli równać je do bogatych Europejczyków, z drugiej strony następuje potrzeba utrzymania konkurencyjności eksportu. Ekonomiści twierdzą, że rosnące płace niekoniecznie muszą spowodować spadek konkurencyjności regionu w Azji Południowo-Wschodniej, natomiast producenci, właściciele fabryk ostrzegają, że dalszy wzrost kosztów pracy może wywołać exodus inwestycji. To wszystko sprawia, że rosnące koszty pracy w krajach ASEAN mogą stać się barierą dla rozwoju regionu krajów ASEAN. Jak to się ma do deklaracji państw ASEAN, że powinny odpowiedzieć na wyzwania globalnego kryzysu finansowego i w miejsce USA i Europy stać się siłą napędową światowej gospodarki?

Sergiusz Prokurat

Autor jest dyrektorem Centrum Studiów Polska - Azja; z wykształcenia ekonomista i historyk, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, studiów MBA Weiner Institute/PAN, stypendysta Uniwersytetu Udayana w Indonezji

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »