Polacy zarabiają więcej

Pomimo wprowadzenia ustawowej płacy minimalnej, w wielu branżach niemieckiej gospodarki dopuszczalne jest stosowanie niższych stawek. Pocieszające jest jednak to, że w ciągu najbliższych dwóch lat będą one sukcesywnie rosnąć, aż do poziomu 8,50 euro za godzinę.

Z pierwszych podwyżek, i to już wkrótce, skorzystają pracownicy tymczasowi. Od 1 kwietnia br., osoby zatrudnione przez agencje w zachodnich landach zarobią co najmniej 8,80 euro za godzinę (obecnie 8,50 euro), a na wschodzie i w stolicy Niemiec 8,20 euro za godzinę pracy (aktualnie 7,86 euro).

Podwyżki czekają też na pracowników sektora mięsnego, wśród których znaczną grupę stanowią nasi rodacy. Od 1 października 2015 r. minimalna stawka w tej branży wzrośnie z obecnych 8 do 8,60 euro za godzinę. Już teraz polskie agencje rekrutujące rzeźników do niemieckich zakładów mięsnych oferują zarobki na poziomie 8-8,5 euro na godzinę.

Reklama

Układ zbiorowy regulujący wysokość płacy minimalnej pracowników sektora mięsnego w Niemczech zakłada stopniowe podwyżki, do 8,75 euro w grudniu 2016 r. Stawki te obowiązują także zagranicznych pracowników, również tych delegowanych. To bardzo istotne, bo aż połowa spośród wszystkich Polaków zatrudnionych w niemieckich rzeźniach pracuje na umowach o dzieło w charakterze pracowników delegowanych, zatrudnionych formalnie przez polskie firmy świadczące usługi na rzecz niemieckich kontrahentów.

Kto skorzystał?

Na wprowadzeniu stawki minimalnej za Odrą skorzystali najbardziej pracownicy niewykwalifikowani, zatrudnieni w branżach oraz firmach nieobjętych układami zbiorowymi.

Jednym z beneficjentów ustawy Mindeslohngesetz jest Mirek z Czempinia (Wielkopolska), pracownik fabryki obuwia w Bottrop, odpowiedzialny za obsługę maszyny do produkcji butów. - Jeszcze rok temu za swoją pracę dostałbym niecałe 7 euro. Dziś zarabiam 8,50 euro za godzinę. Na taką stawkę może liczyć każdy nowy pracownik fabryki.

Korzystniejsza oferta czeka też na pomocników przy hodowli drobiu, którym pracodawca zapewnia ustawowe minimum. Spore zmiany widać też w ofertach dla pracowników branży hotelarskiej. Tu najwięcej zyskały pokojówki i pracownicy obsługi.

Wprowadzenie płacy minimalnej nie miało większego znaczenia dla wykwalifikowanej kadry pracowniczej. Posiadający stosowne uprawnienia operator wózka widłowego, zgodnie z układem DGB/BAP, zarobi co najmniej 11 euro na godzinę.

Warto dodać, że nawet pracownicy bez kwalifikacji mogą liczyć w niektórych branżach na wyższą stawkę minimalną niż ta przewidziana ustawą. Najlepszym przykładem obrazującym taką sytuację jest oferta dla pracownika lotniska w Monachium, odpowiedzialnego za załadunek bagażu. Zgodnie z układem zbiorowym BAP, musi on zarobić co najmniej 9,07 euro za godzinę.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Decydują układy zbiorowe

Jak pokazuje powyższy przykład, nadal w wielu sektorach niemieckiej gospodarski o wysokości najniższych stawek decydują porozumienia zbiorowe zawierane między związkami zawodowymi a organizacjami pracodawców. Są one bardzo zróżnicowane nie tylko ze względu na branże, ale też region, w którym znajduje się firma. Z uwagi na okresy przejściowe i zawarte umowy, w wielu branżach niemieccy pracodawcy mogą płacić swoim pracownikom poniżej ustawowej stawki minimalnej.

Takie warunki wynegocjowali dla siebie przedstawiciele sektora rolniczego, którzy w odpowiedzi na rządowe plany wprowadzili ogólnokrajowe stawki dla pracowników sezonowych. Ustalono je na poziomie 7,40 euro (w landach zachodnich) i 7,20 euro (we wschodnich Niemczech).

Dzięki temu, niemieccy bauerzy mogą wynagradzać swoich pracowników poniżej ustawowej stawki minimalnej. Zachowali też prawo do potrącania z wypłaty kosztów związanych z zakwaterowaniem i wyżywieniem (maksymalnie 450 euro miesięcznie). Niemniej jednak w ciągu najbliższych dwóch lat stawki pracowników sezonowych będą sukcesywnie rosnąć, by w 2017 r. osiągnąć poziom 8,60 euro za godzinę.

Niemcy zarabiają więcej

Wynagrodzenia naszych rodaków zatrudnionych za Odrą są nadal bardzo zróżnicowane i często niestety dużo niższe od zarobków oferowanych miejscowym pracownikom. Dotyczy to również fachowców, choć w ich przypadku dysproporcje te są znacznie mniejsze, szczególnie gdy dotyczy to pracowników mówiących dobrze w języku niemieckim.

To, że zarabiamy mniej niż pracujący na tych samych stanowiskach Niemcy, wynika po części z naszej winy. Odnosi się to szczególnie do pracowników sektora budowlanego. Wielu polskich fachowców mogących pochwalić się sporym doświadczeniem i kwalifikacjami nie posiada wymaganego przez prawo potwierdzenia dyplomu mistrzowskiego, przez co traktowani są przez niemieckie firmy jako pracownicy niewykwalifikowani. To wystarczający powód, aby płacić im niższe stawki.

Trudno powiedzieć w jakim stopniu na wprowadzeniu płacy minimalnej zyskają pracownicy delegowani zatrudnieni przez polskie firmy. Istnieje obawa, że część z tych firm z uwagi na rosnące koszty wycofa się z rynku niemieckiego. Wyższe stawki dla delegowanych to nie tylko wyższe pensje dla pracowników, ale też podatki od wynagrodzenia i składki na ubezpieczenia społeczne.         

Zdaniem ekspertów z Instytutu Stosowanych Badań Gospodarczych (IAW) w Tybindze i Uniwersytetu w Linzu, obowiązująca od 1 stycznia br. płaca minimalna może doprowadzić do wzrostu szarej strefy. Praca na czarno kwitnie wśród imigrantów zatrudnionych w branży gastronomicznej, w hotelarstwie i na budowach. Również w branży usługowej i rolnictwie stosunkowo często pomija się rozliczenia z urzędem skarbowym.

Maciej Sibilak

Praca i nauka za granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »