Skończcie z wyzyskiem!
Dziś najniższa płaca wynosi 1500 zł brutto, czyli 1111 zł netto. To zaledwie o 136 zł więcej niż minimum socjalne dla jednej osoby. Tak niski dochód nie pozwala na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych wielu Polaków. Jak wynika z badań GUS aż 12 proc. pracowników żyje w rodzinach, w których poziom wydatków jest niższy od minimum egzystencji.
- Nie ma nic bardziej poniżającego pracownika niż niemożność utrzymania siebie i rodziny pomimo ciężkiej, uczciwej, trwającej cały miesiąc pracy - mówił z sejmowej trybuny przewodniczący "S" Piotr Duda, prezentując założenia projektu. - Sam tego doświadczyłem pracując w hucie w Gliwicach. Pracując ciężko przez cały miesiąc, nie mogłem utrzymać swojej żony i dwójki małych dzieci. W 2012 roku pracownik mający na utrzymaniu żonę i małe dziecko i otrzymujący minimalne wynagrodzenie w kwocie 1317 zł brutto, mógł zapewnić swojej rodzinie życie na poziomie minimum egzystencji. A ono uwzględnia jedynie te potrzeby, których zaspokojenie nie może być odłożone w czasie, a konsumpcja niższa od tego poziomu prowadzi do biologicznego wyniszczenia.
Posłom PO przypomniał słowa Adama Smitha z 1776 roku, który apelował: "Nawet najniższa kategoria zwykłych robotników powinna zarobić co najmniej dwa razy tyle, ile potrzebuje na własne utrzymanie, aby każdy był w stanie wychować dwoje dzieci". - W ten sposób guru współczesnych liberałów jako pierwszy zdefiniował konieczność wprowadzenia płacy minimalnej i dość klarownie opisał, jaką powinna mieć wysokość. Idea godnej płacy minimalnej nie jest wymysłem NSZZ "S", ale ma, jak widać, długą tradycję w myśli europejskiej - podkreślał Piotr Duda.
Przewodniczący związku zwracał uwagę posłom na opinie wielu ekonomistów, którzy popierają podniesienie płacy minimalnej. Prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych napisał: "Płaca minimalna na poziomie 50 proc. średniego wynagrodzenia to podstawowy standard cywilizacyjny. Trzeba o nią walczyć. My uważamy, że jesteśmy częścią UE, natomiast jej standardy socjalne lekceważymy". - Bądźmy moralni i nie opowiadajmy bzdur, że wzrost minimalnego wynagrodzenia będzie skutkować wyższym bezrobociem - akcentował przewodniczący związku.
Obecnie wysokość najniższej płacy jest ustalana na forum komisji trójstronnej. Powinna rosnąć co najmniej o prognozowany na dany rok wskaźnik inflacji powiększony o 2/3 wskaźnika realnego przyrostu PKB. Ta regulacja z 2005 roku miała zapewnić coroczną poprawę relacji między minimalnym, a przeciętnym wynagrodzeniem. Tak się nie stało. W 2006 roku najniższa płaca wynosiła 899,10 zł brutto, co stanowiło 36,3 proc. przeciętnej w gospodarce. W 2007 - 936 zł brutto, to jest 34,8 proc. średniej. - Pomimo wzrostu PKB, który w 2006 roku wyniósł 6,2 proc., ta relacja się pogorszyła - sygnalizował posłom Piotr Duda.
W maju 2009 roku Donald Tusk zadeklarował partnerom społecznym, że do końca grudnia określi harmonogram wzrostu minimalnego wynagrodzenia do 50 proc. przeciętnego. Słowa nie dotrzymał. - Wobec całej Polski premier obiecał najsłabszym, najbiedniejszym Polakom, że będzie przedstawiony taki harmonogram. Do dzisiaj ta obietnica nie została dotrzymana. Panie premierze, czy po tym, co się stało, ciągle jeszcze pan sam siebie uważa za człowieka honoru? - pytał Donalda Tuska w czasie debaty poseł Janusz Śniadek (PiS), były przewodniczący "S".
Oblicz swoją płacę netto. Sprawdź, ile trafia do ZUS, NFZ i US
Wedle projektu, pod którym związek zebrał 350 tys. podpisów, płaca minimalna ma sukcesywnie rosnąć zgodnie z tempem wzrostu gospodarczego, aż do osiągnięcia poziomu 50 proc. średniego wynagrodzenia w gospodarce. Zarobki w wysokości 1111 zł netto i poniżej tej kwoty (pracodawcy mogą obniżyć pierwszą pensję absolwentom do 80 proc. płacy minimalnej) otrzymuje w Polsce co najmniej 335 tys. osób. Ale statystyki GUS uwzględniają tylko zatrudnionych w firmach powyżej 9 osób. Piotr Duda argumentował, że przyjęcie ustawy będzie korzystne nie tylko dla nich, ale i dla budżetu państwa. - Podwyższenie minimalnej płacy o 10 zł oznaczałoby dla budżetu koszt w wysokości 2,3 mln zł. Ale równocześnie wpływy z tytułu wyższych podatków i składek wyniosłyby co najmniej 14,5 mln zł. Do tego trzeba dodać wpływy z podatku VAT. Zwiększy się także popyt, co jest szczególnie ważne w czasie kryzysu.
Za podniesienie minimalnej płacy 335 tys. pracowników o 10 zł przedsiębiorcy zapłaciliby łącznie 1 mld 109 mln zł. - Warto tę kwotę skonfrontować z zyskami netto przedsiębiorstw. W 2010 roku wyniosły one 90 mld zł. To pieniądze nie zainwestowane w nowe miejsca pracy, tylko ulokowane w systemie bankowym - sygnalizował Piotr Duda.
Przewodniczący związku obalił też powtarzaną jak mantra tezę organizacji pracodawców. - Często podnoszą one, że wzrost minimalnego wynagrodzenia powoduje zwiększenie bezrobocia i nierejestrowanego zatrudnienia, czyli szarej strefy. Nie jest to poparte żadnymi badaniami. Badania prof. Zofii Jacukowicz pozwalają sformułować wniosek, że nie istnieje alternatywa: niskie płace albo bezrobocie. Nie stwierdzono zależności pomiędzy wysokością minimalnego wynagrodzenia, a zwiększeniem bezrobocia. Można wysnuć wniosek odwrotny: im wyższa płaca minimalna, tym mniej pracujących na czarno. Tylko ignorant może stawiać tezę przeciwną.
Ignorancją wykazała się występująca w imieniu PO poseł Izabela Mrzygłocka. - Gdybyśmy dziś ustalili płacę minimalną na dwa razy wyższym poziomie niż obecnie, to skutki prawdopodobnie okażą się przeciwne do zakładanych. Pensja otrzymywana przez pracownika jest bowiem kosztem ponoszonym przez pracodawcę. Jeśli ten koszt okaże się nadmierny, firma upadnie lub zacznie działać w szarej strefie - stwierdziła.
Tezom poseł Mrzygłockiej przeczą dane GUS. Okazuje się, że w ciągu pięciu lat (2004-09), kiedy płaca minimalna sukcesywnie rosła, liczba osób pracujących w szarej strefie zmniejszyła się z 1 mln 317 tys. do 785 tys.
Także przedstawiciel PSL Walkowski nie zadeklarował jasno czy popiera projekt "S". - Pracujemy nad tym, idziemy do przodu - stwierdził lakonicznie.
"Za" jest PiS. - Płaca minimalna w naszym kraju wynosi 350 euro. Jesteśmy wśród państw o najniższym poziomie minimalnego wynagrodzenia. Dla porównania w Grecji jest to 860 euro. Nawet zmniejszenie jej w czasie kryzysu o 20 proc., co zaproponował grecki rząd, nie powoduje drastycznego zmniejszenia dochodów - mówił poseł Stanisław Szwed. Przypomniał, że w 2007 r. rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego podniósł płacę minimalną o 190 zł, przekraczając granicę 40 proc. w relacji do średniej płacy.
Projekt popiera też Ruch Palikota, SLD i Solidarna Polska.
- W Polsce już 20 lat mamy system kapitalistyczny, 7 lat jesteśmy w UE, a zarobki w Polsce mamy cztery, pięć razy mniejsze niż w krajach Europy Zachodniej - mówił Arkadiusz Mularczyk z SP. - Z ubolewaniem przyjąłem stanowiska PSL i PO, bo one nie są jasne. Mówicie, że jesteście za tym, by pracować w komisjach, ale nie wynika z tego, czy macie zamiar ten projekt w komisjach zamordować, czy chcecie, by został uchwalony. To będzie wasza odpowiedzialność za kolejne setki tysięcy Polaków, którzy wyemigrują z Polski.
Karty odsłonił wiceminister pracy Radosław Mleczko. Poinformował, że nie ma jeszcze oficjalnego stanowiska rządu, ale zaczął szukać dziury w całym. - Żadne państwo członkowskie UE ustawowo nie wiąże wysokości minimalnego wynagrodzenia z 50 proc. przeciętnego - powiedział. Odwołał się też do przykładu Szwecji. - Szwedzkie prawo pracy nie przewiduje minimalnego wynagrodzenia. Minimalne wynagrodzenia są ustalane w układach zawartych przez partnerów społecznych na poziomie krajowym. A jeśli to błąd, panie przewodniczący? A jeśli słuszne są uwagi pracodawców, wskazujące na to, że w rezultacie tego rozwiązania możemy zwiększyć presję płacową, zmniejszyć zatrudnienie, podwyższyć ceny sprzedawanych produktów, zwiększyć presję inflacyjną, zwiększyć rejestrowane bezrobocie? A jeśli za sprawą tak wprowadzonego rozwiązania ktoś straci pracę albo będzie musiał zmniejszyć wymiar tej pracy, a ktoś inny znajdzie się w szarej strefie? - zwrócił się bezpośrednio do przewodniczącego "S".
- Nie wiem, panie ministrze, czy pańskie wystąpienie było po prostu złośliwe, czy pan się merytorycznie nie przygotował. Sugerował pan, że tak właściwie pracownicy w Polsce powinni się cieszyć, że w ogóle mają pracę, obojętnie za ile. Z tym stwierdzeniem absolutnie się nie zgadzam - odpowiedział Mleczce Piotr Duda. Odniósł się także do przykładu Szwecji. - Pan nie powiedział o drugiej stronie medalu. Tak, tam obowiązują umowy zbiorowe pracy, ale tam związki zawodowe mają drugą stronę do podpisywania ponadzakładowych umów zbiorowych pracy, czyli reprezentatywne organizacje pracodawców, a w Polsce, jak pan wie, nie ma już ani jednego takiego układu. Nie wiem też, czy to panu umknęło, czy jeżeli chodzi o pewne sprawy pan nie nadąża, ale w Bundestagu kończą się prace nad przygotowaniem ustawy ustalającej płacę minimalną w poszczególnych branżach. W Niemczech jest ona na poziomie od 7 do 9 euro za godzinę, czyli wynosi ok. 1300 euro. Pan mówi: ale nie na poziomie 50 proc. średniej płacy. Tak, zgadzam się. Jeżeli w Polsce płaca minimalna byłaby na poziomie 1300 euro, to nie wiem, czy byśmy się tak zabijali o to, aby ona aż w tak szybkim tempie doszła do poziomu 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia - zgasił ministra Piotr Duda.
Na koniec jeszcze raz zaapelował: - Panie i panowie posłowie, zostaliście wybrani po to, by tworzyć prawo, dzięki któremu życie Polaków w tych trudnych czasach będzie choć trochę łatwiejsze. By polscy pracownicy, pracując ciężko przez cały miesiąc, nie musieli szukać wsparcia ze strony pomocy społecznej. Ten projekt daje możliwość bardziej sprawiedliwego dzielenia się tym, co wspólnie w naszej ojczyźnie wypracowujemy. Mam nadzieję, że szybko zostanie przyjęty.
Krzysztof Świątek