KE proponuje wspólny kodeks przeciw dezinformacji w sieci

Komisja Europejska zaproponowała we wtorek utworzenie wspólnego kodeksu postępowania w celu zwalczania dezinformacji w internecie. Chce też wspierać niezależne sieci weryfikatorów faktów oraz promować wysokiej jakości dziennikarstwo i korzystanie z mediów.

Instytucje unijne od dłuższego czasu zdają sobie sprawę, że rozsiewanie dezinformacji ma wpływ na podejmowanie decyzji politycznych oraz postawę opinii publicznej.

Ostatnim przykładem manipulowania polityką i debatami społecznymi była afera wycieku danych z Facebooka do Cambridge Analytica, która pokazała, w jaki sposób dane osobowe mogą być wykorzystywane w kontekście wyborów.

"Dezinformacja nie jest nowym narzędziem wywierania wpływu politycznego. Dzięki internetowi nowe technologie, zwłaszcza cyfrowe, są w stanie bardziej dotkliwie działać na szkodę naszej demokracji i społeczeństwa. Zaufanie w internecie łatwo jest zburzyć, a trudno odbudować, dlatego branża musi współpracować z nami w tej kwestii" - oświadczył we wtorek wiceszef KE do spraw jednolitego rynku cyfrowego Andrus Ansip.

Reklama

Na podstawie niezależnego raportu, opublikowanego w marcu przez grupę wysokiego szczebla ds. nieprawdziwych informacji i dezinformacji w internecie, oraz konsultacji przeprowadzonych w ciągu ostatnich sześciu miesięcy Komisja zdefiniowała dezinformację jako "możliwe do zweryfikowania nieprawdziwe lub wprowadzające w błąd informacje, tworzone, przedstawiane i rozpowszechniane w celu uzyskania korzyści gospodarczych lub zamierzonego wprowadzenia w błąd opinii publicznej, które mogą wyrządzić szkodę publiczną".

KE zaproponowała, by w celu zwalczania takiego zjawiska w internecie do końca lipca bieżącego roku platformy internetowe opracowały i stosowały wspólny kodeks postępowania. Miałby on zapewnienić przejrzystość w odniesieniu do treści sponsorowanych, w szczególności reklamy politycznej, a także ograniczenie opcji ukierunkowania reklamy politycznej i dochodów podmiotów będących źródłem dezinformacji.

Narzędzie to miałoby również służyć większej jasności co do funkcjonowania algorytmów oraz umożliwienia weryfikacji informacji przez osoby trzecie. Według KE celem kodeksu ma być też ułatwienie użytkownikom odkrywania i dostępu do różnych źródeł wiadomości przedstawiających alternatywne poglądy, a także wprowadzanie środków służących identyfikacji i zamykaniu fałszywych kont. Kodeks ma też zająć się botami.

Na problem tych ostatnich zwrócił uwagę Twitter, który w maju i czerwcu usunął ponad 70 mln fałszywych kont. Oznacza to, że dziennie z serwisu społecznościowego usuwano około miliona nieprawdziwych profili.

KE chce też wspierać niezależną, europejską sieć podmiotów weryfikujących fakty. Inicjatywa ma pozwolić na ustalenie wspólnych metod pracy, wymianę najlepszych praktyk oraz pracę w celu osiągnięcia jak najszerszego zakresu korekt merytorycznych w całej UE. Z komunikatu KE wynika, że weryfikatorzy zostaną wybrani spośród unijnych członków międzynarodowej sieci weryfikacji faktów, która ściśle przestrzega swojego kodeksu postępowania.

Z badania na temat fałszywych informacji i dezinformacji Wspólnego Centrum Badawczego Komisji Europejskiej wynika, że dwie trzecie czytelników wiadomości w internecie woli mieć do nich dostęp za pośrednictwem opartych na algorytmach platform, takich jak wyszukiwarki i czytniki wiadomości, oraz serwisów społecznościowych. Stwierdzono również przesunięcie siły rynkowej i źródeł dochodów z wydawców wiadomości na operatorów platform, którzy posiadają dane umożliwiające dopasowanie czytelników, artykułów i reklam.

KE przypomniała, że w niedawnym badaniu Eurobarometru 83 proc. respondentów stwierdziło, że fałszywe informacje stanowią zagrożenie dla demokracji. Ich niepokój budzi w szczególności zamierzona dezinformacja, mająca na celu wywieranie wpływu na wybory i politykę imigracyjną.

W badaniu podkreślono również znaczenie wysokiej jakości środków przekazu: respondenci postrzegają media tradycyjne jako najbardziej wiarygodne źródło informacji (radio - 70 proc., telewizja - 66 proc., prasa drukowana - 63 proc.). Za najmniej wiarygodne uznano internetowe źródła informacji i internetowe serwisy wideo, w przypadku których poziom zaufania wynosi odpowiednio 26 i 27 proc.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka

Rząd deklaruje, że jest przeciw cenzurze w internecie. To komentarz do dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Dziś na wniosek posłów na połączonym posiedzeniu komisji Cyfryzacji, Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii oraz Komisji Kultury i Środków Przekazu informację rządu w tej sprawie przekazywał Maciej Dydo z Ministerstwa Kultury.

Kolejna debata sprawie dyrektywy ma się odbyć 12 września w Parlamencie Europejskim. Towarzyszą jej protesty internautów, naukowców, informatyków i portali internetowych w całej Unii Europejskiej.

Przeciwnicy zapisów - obecni także na dzisiejszym posiedzeniu, mówili, że pod pretekstem ochrony praw autorskich i walki z plagiatami ogranicza się dostęp do informacji i wprowadza cenzurę. Do tego nikt nas nie pyta o zdanie - mówi Natalia Mileszyk z Centrum Cyfrowego - Projekt Polska. Jej zdaniem, unijni prawodawcy tworząc nowe rozwiązania powinni pamiętać, że oprócz autorów, wydawców są także odbiorcy.

Użytkownicy internetu wskazują między innymi na proponowane wprowadzenie tak zwanych filtrów antypirackich. Każdy komentarz miałby być sprawdzany przed jego publikacją. Treści kontrowersyjne mają być blokowane. Filtry będą decydować o tym, co możesz lub czego nie możesz opublikować- zwracają uwagę internauci.

W toku prac są trzy wersje dyrektywy - zwanej potocznie ACTA 2.0

Polski rząd jest przeciw cenzurze w internecie - podkreśla Maciej Dydo zastępca dyrektora Departamentu Własności Intelektualnej i Mediów w Ministerstwie Kultury. Maciej Dydo liczy, że podczas prac w Parlamencie Europejskim kontrowersyjne zapisy znikną. Kiedy PE przyjmie dokument rozpocznie się dalszy dialog. To wyniki tych rozmów zdecydują jakie będzie stanowisko Polski - mówi.

Rząd powinien rozpocząć kampanię informacyjną na temat zmian, które chce wprowadzić Unia Europejska - uważa Paweł Pudłowski przewodniczący Komisji Cyfryzacji, Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii. Jego zdaniem w całej sprawie brakuje dyskusji.

Na spotkaniu w Sejmie oprócz reprezentantów rządu byli także wydawcy i przedstawiciele organizacji pozarządowych.

IAR

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »