Świat dzieli się na nowo

Podobno wskutek sankcji państw Zachodu sklepowe półki Rosjan mają opustoszeć, podobno nasz wschodni sąsiad nie będzie w stanie szybko przemodelować swej gospodarki, by uzupełnić niedobory towarów i niebawem spokornieje... Niestety, to tylko pobożne życzenia. Gdy Zachód miesiącami debatował nad wprowadzeniem sankcji na agresywny reżim Władimira Putina, rosyjskie władze poszerzały swój blok gospodarczy. Świat podzielił się na nowo. Jak? Niektórzy mogą się mocno zdziwić.

Skutkiem zaostrzenia przez Zachód sankcji wobec Moskwy były natychmiast działania odwetowe. Jak dotychczas, wskutek dwustronnych utrudnień upadło co prawda kilka rosyjskich biur podróży, ale za to w Unii Europejskiej można zaobserwować chaos i przerażenie. USA radzą sobie nieco lepiej, ale i więzi gospodarczych łączących ten kraj z państwem Putina jest mniej. Wygląda na to, że Moskwa zdążyła dość dobrze przygotować się na sankcje. Gdzie i za co kupią Rosjanie brakujące towary?

Zakres dwustronnych sankcji

Sankcje sektorowe wobec Rosji, obejmujące bankowość, technologie, sektor energetyczny, broń i sprzęt wojskowy, według delikatnych szacunków Komisji Europejskiej, będą w tym roku kosztowały ten kraj 23 mld euro, a w przyszłym - 75 mld euro, co stanowi 4,8 proc. wartości rosyjskiego PKB. Wydaje się to dużo, ale prawdziwe kłopoty i to dla dwu stron konfliktu wynikają z retorsji Moskwy. Władze rosyjskie zakazały wwozu na terytorium Federacji Rosyjskiej poszczególnych rodzajów produkcji rolnej, m.in. polskich warzyw i owoców. Rosjanom nie wolno też sprowadzać surowców i przetworzonych artykułów spożywczych pochodzących z krajów, które podjęły decyzje o wprowadzeniu sankcji gospodarczych przeciwko temu krajowi bądź które przyłączyły się do takiej decyzji. Sankcje nie objęły osób prywatnych, które chciałyby wwieźć na terytorium Rosji zakupy zrobione osobiście. Putin zrobił też wyjątek dla niektórych produktów i krajów.

Reklama

Dopiero teraz poważniej rozważa objęcie sankcjami również przemysłu motoryzacyjnego. Upraszczając: na rosyjskich półkach nie powinno na przykład zabraknąć francuskiego szampana, ale zbyt wielu Rosjan w czerwcu przyszłego roku już go nie przegryzie polską truskawką. Czy jednak Rosjanin będzie sobie mógł kupić legalnego mercedesa? To już zupełnie inna sprawa.

Zachód nie ma wyboru: musi szukać nowych rynków zbytu. Ale nie oszukujmy się: nie wszystko i nie wszędzie da się sprzedać. Czeka nas wzrost bezrobocia we wrażliwych sektorach.

Sprytny wybieg Moskwy

Ukłon w stronę Francuzów jest zapewne związany z ich nieprzejednaną polityką Paryża na dostarczenie FR nowoczesnych okrętów typu Mistral. Nie tylko w bardziej spolegliwej polityce wobec Moskwy poszczególnych uczestników rynku należy upatrywać nieobjęcia sankcjami niektórych produktów. Embargiem nie są na przykład objęte produkty dla dzieci - towary, które rosyjskim władzom byłoby niezwykle trudno zastąpić, sprowadzając je z innych państw, np. z Chin, gdzie normy jakościowe są tak niskie, że pozwalają na wytworzenie nawet niebezpiecznych dla życia i zdrowia produktów.

Przykładem mogą być zabawki, których bezpieczeństwo użycia od kilku lat kontestują eksperci. Wracając do alkoholu, który nie został objęty embargiem, warto wiedzieć, że u podstaw takiej decyzji wcale nie musi stać przywiązanie Rosjan do napojów wyskokowych. Ważniejszym i decydującym argumentem jest fakt, że za produkcją wielu czołowych marek alkoholu wytwarzanych w Europie od kilku lat stoją już rosyjscy oligarchowie. Na przykład Russian Standard jest właścicielem Central European Distribution Corporation, która to firma produkuje takie marki alkoholu jak m.in. nasza rodzima Żubrówka, ale także Bols, Absolwent, a nawet Soplica. Gdy mówi się o tym, że 16 proc. włoskiego eksportu do Rosji stanowią wina i wina musujące, warto wiedzieć, że w portfolio Russian Standard znajduje się, m.in. słynna włoska marka wina musującego Gancia. To nie wszystko: w Rosji, Polsce i na Węgrzech rosyjski moloch reprezentuje wiele znanych marek spirytusowych, takich jak: Rémy Martin, Jägermeister, Grant's, Campari, Cinzano, Jim Beam, E&J Gallo, Carlo Rossi oraz Concha y Toro.

Podrabiane limuzyny

Można się spodziewać, że rosyjscy producenci w krajach UE, USA czy Kanadzie i Australii dość długo będą mieć nad sobą parasol Putina. Jeśli stanie im się krzywda, to za sprawą samego Zachodu, oczywiście pod warunkiem, że europejskie państwa zaakceptują ryzyko związane z tym, czyli zwiększenie bezrobocia. Zapewne szybciej Putin zdecyduje się uderzyć w przemysł motoryzacyjny, którego braki będzie mógł zastąpić importem z Indii czy z Chin. Niższa jakość, ale uderzenie w Zachód i frustracja europejskich producentów - bezcenna. Od kilku lat toczy się bowiem prawdziwa wojna handlowa pomiędzy oryginalnymi producentami ze Starego Kontynentu a chińskimi wytwórcami ich mniej lub bardziej wiernych kopii. Jak dotychczas, bogaci Rosjanie częściej jednak sięgali po prawdziwe marki BMW, Mercedes czy Audi. Teraz, wskutek embarga sytuacja może się zmienić bardzo szybko.

Podobnie będzie z żywnością, choć powszechnie wiadomo, że produkty spożywcze pochodzące z Chin są zdecydowanie niższej jakości, a niektóre z nich zagrażają zdrowiu konsumentów, Władimir Putin raczej nie będzie miał skrupułów, by zastąpić nimi dotychczasowe europejskie specjały na czas przestawienia się rosyjskiej gospodarki na własną produkcję rolną. To, czego nie da się kupić w Chinach czy w Indiach, można sprowadzić z Brazylii (nabiał) czy Argentyny (mięso) oraz Wenezueli i Kuby (owoce). Będzie drożej, ale pieniądze się znajdą, przynajmniej tak długo jak Europa będzie kupować od Rosji paliwa.

Rosję może zalać fala podrabianych produktów niższej jakości, stracić mogą producenci produktów, których nie będzie można reeksportować, wykorzystując państwa neutralne.

Sojusznicy i interesanci

Władimir Putin mozolnie buduje własny blok gospodarczy. Wraz z Białorusią, Kirgistanem, Tadżykistanem i Kazachstanem tworzy Unię Celną (UC), która od 1 stycznia ma się przekształcić w Eurazjatycką Unię Gospodarczą (EUG). To dzięki tym państwo Rosja będzie mogła zaspokoić część swoich braków spowodowanych sankcjami. Putin chce jednak więcej: od początku konfliktu stara się namówić przywódców tych krajów, by nie importowali europejskich i amerykańskich towarów, a przynajmniej, by nie sprzedawali ich znów do Rosji, stając się dla UE i USA pośrednikiem, dzięki któremu Zachód ominie sankcje Kremla.

Decyzje polityczne zainteresowanych krajów w tej sprawie jak na razie nie zadowalają Rosjan. Mińsk chce wykorzystać swą szansę, a prezydent Łukaszenka wie, że może w tym obszarze liczyć na pomoc Unii Europejskiej, która potrzebuje nowego kraju tranzytowego. Sankcje, a raczej ich omijanie może być zatem potężnym handicapem dla rozwijających się gospodarek przyszłych państw-pośredników.

Na konflikcie Rosji z Zachodem dobrze mogą wyjść państwa dotychczas uważane za peryferyjne - wystarczy, że staną się krajami-pośrednikami, dzięki którym uda się obejść sankcje.

Na okres prosperity mogą też liczyć kraje Ameryki Południowej, tym bardziej, że są mniej podatne na wpływy Kremla. O ile Władimir Putin mógłby sobie pozwolić na walnięciem pięścią w stół podczas rozmów z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką czy z władzami Kazachstanu, o tyle już takiego wpływu na wielką Brazylię mieć nie będzie. Jeszcze trudniejsza batalia czeka go w negocjacjach z południowym sąsiadem. Potwierdzeniem tego może być niedawno zawarty kontrakt gazowy między tymi państwami. Gazprom przez 30 lat ma dostarczyć Chinom około 38 mld m3 gazu rocznie.

Nie należy przy tym wierzyć rosyjskim mediom, które oszacowały, że za 1 000 m3 surowca Rosja otrzyma 350 dolarów. Gdyby cena była faktycznie aż tak wysoka, Kreml zapewne ujawniłby oficjalnie dane dotyczące kontraktu i odtrąbił wielki sukces. Tak się jednak nie stało. Bez wątpienia jednak chińskie pieniądze pomogą Rosji przeczekać wojnę handlową z Zachodem.

Wobec tylu niepokojących informacji naturalnie powstaje pytanie, co Zachód mógłby zrobić, aby nie przegrać konfrontacji z reżimem Putina? Kluczem do sukcesu będą rozmowy z państwami niezaangażowanymi bezpośrednio w konflikt, takimi jak Brazylia czy Chiny. Jeśli uda się Brukseli oraz Waszyngtonowi wywrzeć odpowiednie naciski na Brazylię czy Pekin będzie można wyjść z opresji zwycięsko. Nie należy mieć jednak złudzeń, że Zachód wyjdzie z tej potyczki bez szwanku.'

Jerzy Mosoń

Autor jest redaktorem naczelnym magazynu "Gentleman"

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | świat | embargo na żywność | embargo | sankcje dla Rosji | sankcje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »