Nadpodaż zielonych certyfikatów jeszcze przed szczytem

W 2017 r. roczna nadpodaż zielonych certyfikatów zmaleje, ale ich skumulowana nadpodaż prawdopodobnie jeszcze wzrośnie. W związku z tym prognozy cenowe są bardzo ostrożne, tym bardziej, że popyt na certyfikaty zależy od decyzji administracyjnych. Pojawiają się opinie, że dolną granicą cenową może być 20 zł/MWh.

Nadpodaż tzw. zielonych certyfikatów, czyli świadectw pochodzenia energii z OZE, których sprzedaż to źródło przychodów wytwórców energii elektrycznej z OZE (certyfikatowy system wsparcia OZE), zaczęła powstawać około 2011 roku. Wtedy produkcja energii z OZE szybko rosła, m.in. ze współspalania, i zielonych certyfikatów przybywało. Tymczasem obowiązek ich umarzania przez firmy obrotu energią pozostał na poziomie z 2010 roku - 10,4 proc. (procent energii sprzedanej końcowemu odbiorcy odzwierciedlony w certyfikatach).

W 2012 roku produkcja energii z OZE dalej rosła, ale obowiązek umorzenia kształtujący popyt na zielone certyfikaty ciągle był utrzymywany przez władze na poziomie 10,4 proc. System zaczął błyskawicznie zmierzać w kierunku dużej nierównowagi podażowo-popytowej. W samym 2012 roku różnica pomiędzy obowiązkiem umorzenia i produkcją z OZE przekroczyła 4 TWh. To przyczyniło się do mocnego spadku cen zielonych certyfikatów w czerwcu 2012 i załamania ich cen w grudniu 2012.

Reklama

Pojawiło się wtedy wiele pomysłów na zrównoważenie systemu (m.in. ograniczenie wsparcia dla współspalania i zamortyzowanych dużych hydroelektrowni), ale działanie na lata zastąpiła dyskusja o ustawie o OZE. Niemniej segment OZE się rozwijał, nadwyżka zielonych certyfikatów mimo stopniowego wzrostu obowiązku umarzania nadal rosła, a ceny zielonych certyfikatów spadały.

Spadek dynamiki wzrostu nadpodaży

- Obecnie skala nadpodaży jest największa w dotychczasowej historii funkcjonowania systemu wsparcia w Polsce. Nadpodaż zielonych certyfikatów wynosiła na koniec 2016 roku 21 913 GWh. Przez ostatni rok wzrosła o 3 189 GWh - wskazuje w swojej analizie Janusz Gajowiecki, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).

Zdaniem PSEW, w tym roku nadpodaż zielonych certyfikatów może wzrosnąć jeszcze bardziej, i to mimo tego że system został zamknięty, o czym później, i nie powstają w nim żadne nowe projekty.

- Zakładamy, że na koniec 2017 roku nadpodaż osiągnie poziom około 22,3 TWh - informuje Janusz Gajowiecki.

Grzegorz Skarżyński, dyrektor inwestycyjny funduszu Taiga Mistral, wskazuje, że instalacje OZE otrzymają za produkcję w ub.r. o 3,2 TWh więcej zielonych certyfikatów niż wynosi obowiązek umorzenia dla tego roku. Jest to o 40 proc. mniej niż nadwyżka w 2015 roku.

- Tempo wzrostu nadpodaży zdecydowanie więc maleje. Wysoka jest jednak jej skumulowana wartość, która wynosi aktualnie około 22 TWh i jest większa niż roczny popyt 2016 o około 30 proc. Skumulowana nadpodaż przekroczyła roczny popyt na zielone certyfikaty w końcówce 2015 roku i potrzeba jeszcze około dwóch lat, by ponownie skumulowana nadpodaż był niższa niż roczny popyt na zielone certyfikaty - uważa Grzegorz Skarżyński.

Zdaniem Grzegorza Skarżyńskiego w 2017 roczna nadpodaż zielonych certyfikatów będzie na pewno mniejsza niż 1 TWh, bo nie zwiększyła się moc zainstalowana instalacji OZE, a obowiązek umorzenia wzrósł. A co na koniec 2017 ?

- Dużo będzie zależało od warunków pogodowych, ale też od skali zmniejszenia produkcji energii z biomasy. Może być więc i tak, że po raz pierwszy od 2011 roku skumulowana nadpodaż zacznie spadać - uważa Grzegorz Skarżyński.

Rober Macias, członek zarządu innogy Renewables Polska, spodziewa się w 2017 roku dalszego wzrostu skumulowanej nadpodaży zielonych certyfikatów, gdyż - jak wskazuje - tegoroczny obowiązek umorzenia, czyli 15,4 proc. wynosi mniej, niż spodziewana produkcja energii z OZE, która uprawnia do otrzymywania świadectw pochodzenia.

- Trzeba jednak zaznaczyć, iż przyrost skumulowanej nadpodaży będzie znacznie mniejszy niż w poprzednich latach. Należy mieć na uwadze, że poziom skumulowanej nadpodaży przewyższa obecnie całkowite roczne zapotrzebowanie na świadectwa. Oznacza to, że rozładowanie tej nadpodaży będzie wymagało albo wielu lat, albo podjęcia dodatkowych działań naprawczych - mówi Robert Macias.

Tomasz Podgajniak, wiceprezes zarządu Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej (PIGEOR), informuje, że większość analiz wskazuje, że znacząca nadwyżka podaży nad popytem na certyfikaty utrzyma się także w 2017 r.

- Ustalenie przez rząd poziomu obowiązku umorzenia na 15,4 proc. plus 0,6 proc. dla certyfikatów dla biogazowni, nawiasem mówiąc ta pula została przeszacowana, nie generuje znaczącego wzrostu popytu na certyfikaty. Może on wzrosnąć maksymalnie do 19,5 TWh, co będzie poziomem porównywalnym z certyfikowaną produkcją w roku 2017 (ok. 12-12,5 TWh z energetyki wiatrowej, 6-7 TWh ze spalania biomasy oraz ok. 0,5 TWh z małej energetyki wodnej). Oznacza to, że bieżąca produkcja będzie wystarczająca dla pokrycia popytu, a nadwyżka podaży utrzyma się na podobnym do obecnego poziomie. Zasadniczą zmianę może tu przynieść jedynie ograniczenie produkcji w sektorze biomasowym, gdzie przy obecnych cenach rynkowych certyfikatów produkcja energii stała się nierentowna, a te instalacje które pracują otrzymują zapewne wyższe ceny z kontraktów długoterminowych - uważa Tomasz Podgajniak.

Skutki braku równowagi podażowo-popytowej są widoczne gołym okiem. W 2015 roku, według informacji TGE, średnia sesyjna cena roczna praw majątkowych dla zielonych certyfikatów wyniosła 123,60 zł /MWh, spadając o 62,93 zł /MWh w stosunku do roku 2014, w którym ukształtowała się na poziomie 186,53 zł/MWh. Z kolei za 2016 rok sesyjna cena średnioważona zielonych certyfikatów to 73,63 zł/MWh, czyli o 49,97 zł/MWh mniej w porównaniu do roku 2015.

W ub.r. obroty na rynku sesyjnym stanowiły około 30 proc. obrotów zielonymi certyfikatami, nie licząc obrotów na rynku terminowym. Transakcje na rynku sesyjnym odzwierciedlają bieżącą koniunkturę na rynku zielonych certyfikatów, który, co trzeba podkreślić, faktycznie jest administracyjnym mechanizmem dedykowanym wspieraniu OZE (trudno mówić o rynku, gdy popyt określa administracja państwowa).

Stawka akcyzy minimum cenowym?

23 marca br. indeks cen zielonych certyfikatów dotyczący obrotu sesyjnego (OZEX A) wyniósł 29,88 zł/MWh, co oznaczało, że pierwszy raz w historii spadł poniżej 30 zł/MWh. Zapytaliśmy wtedy ekspertów co będzie się działo z cenami zielonych certyfikatów w kolejnych miesiącach 2017.

- Ceny zielonych certyfikatów i to zarówno w transakcjach sesyjnych jak i pozasesyjnych są bardzo mocno powiązane z ich ilością na rynku. Dlatego też w momencie rosnącej nadpodaży trudno się spodziewać wzrostu cen certyfikatów i poprawienia sytuacji na rynku. Musimy pamiętać, że mimo zamknięcia systemu zielonych certyfikatów, cały czas pozostaje w nim znakomita większość instalacji OZE, w tym wiatraków, które nie mając realnej możliwości migracji do nowego systemu wsparcia, generują kolejne certyfikaty. Obawiam się więc, że cena 30 zł/MWh, która była nierealna jeszcze niedawno, może się na pewien czas zadomowić - ocenił Janusz Gajowiecki.

- Wydaje się, że ceny certyfikatów w transakcjach sesyjnych, które nawiasem mówiąc generują około 1/3 wszystkich obrotów na giełdzie osiągnęły minimum i od co najmniej 5 miesięcy kształtują się na podobnym poziomie. Ceny te wpływają także na indeksy transakcji OTC (pozasesyjnych), gdyż większość umów długoterminowych podpisanych lub renegocjowanych po 2011 r. zawiera algorytmy wiążące ceny transakcyjne z indeksami giełdowymi. Jest to mechanizm generujący spadek cen także w transakcjach OTC. W I półroczu 2017 r nie spodziewamy się odwrócenia tego trendu - informuje Tomasz Podgajniak.

Robert Macias ocenił , że obecnie nie widać impulsu, który mógłby spowodować wzrost cen zielonych certyfikatów.

- Trudno prognozować ceny na rynku, w którym popyt jest generowany w sposób sztuczny poprzez odpowiednie rozporządzenie. Na pewno pojawienie się projektu zmian regulacyjnych w zakresie ryku zielonych certyfikatów, nawet jeśli odnosiłoby się do kolejnego roku, mogłoby spowodować impuls do wzrostu cen certyfikatów już w roku bieżącym - ocenił Rober Macias.

- Przyjmując jedyne możliwe założenie, że decyzje dotyczące systemu zielonych certyfikatów będą podejmowane w oparciu o racjonalne przesłanki, a nie emocje, byłbym zdania, że powinniśmy oczekiwać w drugiej połowie roku lekkiego trendu wzrostowego cen. Warunkiem jest jednak by pojawiły się rzeczowe deklaracje dotyczące przyszłości systemu - uważa Grzegorz Skarżyński.

28 marca br.. indeks cen zielonych certyfikatów dotyczący obrotu sesyjnego (OZEX A) spadł kolejny raz i wyniósł 28,96 zł/MWh. Pojawiają się opinie, że dolną granicą cenową może być 20 zł/MWh za zielony certyfikat. Jest to związane z tym, że energia odnawialna z OZE objętych systemem certyfikatów jest zwolniona z akcyzy, która wynosi 20 zł/MWh, a zwolnienie z akcyzy następuje na podstawie dokumentu potwierdzającego umorzenie zielonego certyfikatu, czyli najpierw trzeba go kupić. Czy zatem spadek cen zielonych certyfikatów poniżej 20 zł/MWh jest możliwy, czy raczej nie?

- Oczywiście, że jest możliwy jako efekt paniki na rynku i braku reakcji ze strony administracji rządowej zarządzającej systemem zielonych certyfikatów. Mielibyśmy wtedy do czynienia z kompletnie absurdalną sytuacją, w której sektor OZE dotowałby sektor tradycyjnej energetyki bowiem sprzedawcy energii otrzymywaliby zwrot 20 zł akcyzy za certyfikat, za który zapłacili mniej - mówi Grzegorz Skarżyński.

W długoterminowej perspektywie

Prezes Janusz Gajowiecki informuje, że analizy, które aktualnie prowadzi PSEW wskazują, że w 2018 roku i w latach kolejnych poziom nadpodaży zielonych certyfikatów może odrobinę spaść, ale nawet w 2020 roku nadpodaż i tak będzie wyższa, niż choćby na koniec roku 2015.

- Problem więc będzie obecny w dalszym ciągu. Żeby go realnie zmniejszyć, należałoby przynajmniej zorganizować aukcje migracyjne dla farm wiatrowych, które wytwarzają obecnie energię w ramach systemu zielonych certyfikatów i zwiększyć obowiązek ich umorzenia - mówi Janusz Gajowiecki.

Tomasz Podgajniak ocenia, że po 2017 roku podaż zielonych certyfikatów zapewne nie będzie już rosła, a raczej będzie maleć. Wskazuje, że tempo tego spadku zależeć będzie przede wszystkim od działań rządu w zakresie aukcji migracyjnych, które w pierwszej kolejności, jego zdaniem, powinny być skierowane do małej hydronergetyki i instalacji biomasowych. Natomiast popyt, podkreśla Tomasz Podgajniak, zależeć będzie tylko i wyłącznie od regulatora, jakim jest rząd, ustalający poziom obowiązku umorzenia.

Dokładnie rzecz ujmując to są kompetencje ministra energii, który poruszając się w granicach ustawy o OZE ma prawo zmienić na dany rok kalendarzowy wskazany w ustawie obowiązek umorzenia certyfikatów związanych z produkcją energii z biogazu rolniczego i pozostałych OZE.

Ustawa mówi o poziomie umorzenia 0,65 proc. dla biogazu rolniczego i 19,35 proc. dla pozostałych OZE. Minister energii na 2017 rok określił te obowiązki odpowiednio na 0,6 proc. i 15,4 proc. Określenie obowiązku umorzenia na 2018 roku w drodze rozporządzenia powinno nastąpić do 31 sierpnia br.

Ireneusz Chojnacki

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »