Nowe moce, nowe prądy

Transformacja energetyczna już trwa, a jej dynamika pozwala mówić o rewolucji. Na rynku energii więcej władzy będą mieli odbiorcy energii. Pojawią się nowi, silni gracze, zdolni zmieniać reguły gry.

Scentralizowany model działania energetyki, oparty na integracji pionowej firm energetycznych - od wytwarzania energii, poprzez jej przesył, aż po dystrybucję - już od dawna podkopywany jest przez energetykę rozproszoną.

To, owszem, stosunkowo nowy biznes, ale również ruch społeczny o coraz większym wpływie na świat polityki, wymuszający na nim zmiany korzystne dla transformacji niedawnych odbiorców energii w jej producentów czy prosumentów. Tym przemianom sprzyja i je podsyca postęp technologiczny w wytwarzaniu energii (m.in. rozwój energetyki słonecznej).

Wielcy w odwrocie?

- W przyszłości większą rolę odgrywać będą rozproszone źródła energii, a waga dużych konglomeratów będzie się systematycznie zmniejszać, choć oczywiście nie znaczy to, że znikną one z naszego krajobrazu w ciągu najbliższych 10 czy 15 lat - uważa Krzysztof Karolczyk, menedżer ds. rozwoju elektrociepłowni w firmie Fortum Power and Heat.

Reklama

Zachodnie korporacje energetyczne już zapłaciły ogromną cenę za społeczno-technologiczne zmiany. Wspierany politycznie rozwój OZE (w tym mikroinstalacji) spowodował, że energetyka konwencjonalna utraciła znaczną część rynku.

Koncerny musiały dokonać odpisów wartości tradycyjnych aktywów wytwórczych na wielkie sumy, ceny ich akcji dramatycznie spadły; inwestują dziś głównie w subsydiowane OZE i starają się odnaleźć w nowej sytuacji, wkraczając niekiedy w całkiem nowe obszary. Tak, jak na przykład RWE: inwestując m.in. w Internet rzeczy.

Wskazane tendencje, zmieniające tradycyjny model działania energetyki, oczywiście docierają też do Polski. Na razie miały jednak relatywnie niewielki wpływ na rynek energii. Wynikało to m.in. z rozmiaru i charakteru wsparcia OZE (współspalanie wspierające energetykę węglową), niskiego poziomu konkurencji zewnętrznej (ograniczone możliwości importu energii), a także z braku warunków rozwoju energetyki prosumenckiej. Tu wyłomu - choć tymczasem niewielkiego, bo na skalę 800 MW - dokonała ustawa o OZE.

Skutki spóźnialstwa

Stosunkowo niska dynamika zmian na polskim rynku energii to także skutek tego, że państwo, będąc regulatorem rynku energii, pozostaje zarazem głównym graczem na tym rynku, a ma w posiadaniu przede wszystkim nienowoczesne aktywa. Nikt nie oddaje pola bez walki...

Niestety, bywa, że strategię zastępuje ręczne sterowanie, co aż nadto było widoczne w ostatnich miesiącach (tzw. restrukturyzacja Kompanii Węglowej). Z kolei brak jasno zdefiniowanej strategii (jak długo można rozważać budowę elektrowni jądrowej?) skutkuje spóźnionymi o lata wyborami inwestycyjnymi (ekonomiczne mechanizmy decyzyjne zastępowane administracyjnymi).

- Zostały podjęte decyzje o budowie bloków o mocy około 6 tys. MW i możemy patrzeć spokojnie w przyszłość, ale musimy przejść trudny okres 2-3 lat - ostrzega Henryk Majchrzak, prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych. - I musimy też określić, jak sobie poradzimy z wejściem w życie tzw. konkluzji BAT (kolejne zaostrzenie norm emisyjnych innych niż CO2 - przyp. red.). Jeśli w związku z tymi wymaganiami nie będziemy modernizować starych bloków i je wycofamy, to już w 2018 r. wystąpi trwała niezdolność systemu do zbilansowania.

W czasie sierpniowego kryzysu energetycznego odbiorcom nie dostarczono około 50 tys. MWh. Oznaczało to znaczne straty dla gospodarki, bo - jak oszacowały PSE - koszt niedostarczonej wówczas energii wyniósł około 7 tys. zł/MWh. A przecież ograniczenia w dostawach energii mogą się powtarzać...

- Nie ma dzisiaj takiego mechanizmu, który by pozwolił błyskawicznie naprawić sytuację. Możemy kolejny raz mówić o jakichś protezach, o rozwiązaniach, które doprowadzą nas do docelowego modelu - ocenia Maciej Bando, prezes URE.

Być może impulsem do nowego otwarcia w krajowej energetyce stanie się raport PSE, który pomieści w sobie wnioski z kryzysu. W każdym razie hurtowe ceny energii dalekie są od tzw. ceny wejścia na rynek nowych konwencjonalnych bloków energetycznych. Kontrakty na 2017 rok są notowane po około 160 zł/MWh, a dla nowych bloków na węgiel kamienny (przy założeniu pracy około 7 tys. godzin w roku) opłacalność inwestycji zapewnia dopiero cena rzędu 240-250 zł/MWh (bez kosztów emisji CO2).

- Jeśli mielibyśmy dzisiaj decydować o budowie nowego bloku, to element biznesowy byłby najważniejszy. I zdecydowalibyśmy się - pod warunkiem, że jakiś mechanizm pozwalałby nam na bezpieczeństwo inwestowania w przyszłość - wskazuje Grzegorz Kinelski, wiceprezes zarządu Enei.

Energetyka zerka stale w stronę rynku mocy, ale ta koncepcja ma nie tylko zwolenników, ale też krytyków.

Zdaniem prof. Jana Popczyka z Politechniki Śląskiej, powinniśmy poszukiwać stabilizatora bezpieczeństwa energetycznego we wprowadzeniu taryf dynamicznych, czyli zmiennych w czasie cen energii, co miałoby m.in. pozwolić spłaszczyć szczytowe zapotrzebowanie na moc. Prof. Popczyk przyznając, że występują problemy z finansowaniem inwestycji, wskazuje zarazem, że rynki inwestycyjne oparte na ekonomice wielkich projektów odeszły już do historii.

- Dzisiaj mamy do czynienia z rynkami wysokiego ryzyka, z ekonomiką behawioralną. To są zupełnie inne modele ekonomiczne - przypomina prof. Popczyk.

Zmurszały filar

O tym, w jakich warunkach przyjdzie działać polskiej energetyce w kolejnych latach, zadecyduje nowy rząd. Decyzje, z uwzględnieniem ograniczeń zewnętrznych (m.in. pakiety klimatyczne), będzie jednak musiał podejmować szybko.

Sytuacja w sektorze wytwarzania jest już tak nabrzmiała, że dalsze odwlekanie zmian w funkcjonowaniu rynku energii tylko spotęguje problemy. Inwestycje w energetyce są nie tylko kapitałochłonne, ale także czasochłonne.

- Nie możemy pozwolić sobie na rozkład energetyki. Mówimy o cenie energii rzędu 200-250 zł/MWh, ale pamiętajmy o kosztach niedostarczonej energii, czyli około 7 tys. zł/MWh. Jest jeszcze czas. Tylko już nie na rozważania, ale na działanie - ocenia prezes Majchrzak.

Prof. Jan Popczyk wśród głównych czynników, które będą miały wpływ na rozwój sytuacji w energetyce, wymienia rozwój segmentu prosumenckiego na wielu poziomach (od osób fizycznych po korporacje), wejście na rynek energii wielkich firm informatycznych (Microsoft, Google, Cisco) i erozję paradygmatu bezpieczeństwa energetycznego.

- Bezpieczeństwo energetyczne było stabilizatorem struktur i działania energetyki przez ponad 100 lat. Teraz ten czynnik robi się coraz bardziej fasadowy, a czynnik biznesowy staje się decydujący. Bezpieczeństwo energetyczne jako filar stabilizujący energetykę bardzo spróchniało w ostatnim czasie. Poza biznesem, istotną rolę odgrywają interesy polityczne i czynniki społeczne - uważa prof. Popczyk.

W istocie gra nie toczy się o energetykę czy górnictwo, ale o coś więcej: o konkurencyjną gospodarkę. Zmiany w energetyce powinny być funkcją polityki gospodarczej. Także dlatego decyzje muszą być wyjątkowo wyważone.

Jean-Andre Barbosa, dyrektor Arevy na Europę Środkowo-Wschodnią, słusznie podkreśla, że przyszłość w takiej branży jak energetyka to nie to samo, co w telekomunikacji czy elektronice.

- W energetyce przyszłość jest właśnie dzisiaj, bo to, o czym dzisiaj myślimy, co zrobimy, będzie potem działać w systemie przez wiele dziesięcioleci - wskazuje Barbosa.

Czas transformacji

Energetyka korporacyjna musi nauczyć się współistnieć z obywatelską. Zwłaszcza że, jak uważa Krzysztof Karolczyk, w to odbiorcy będą w coraz większym stopniu kształtować trendy w energetyce. Podejmowane są inicjatywy, które dają wyobrażenie, jak bardzo może zmienić się zaopatrywanie w energię.

- W Sztokholmie powstaje nowa dzielnica o nazwie Port Królewski, zaprojektowana na ok. 10 tys. mieszkań i 30 tys. miejsc pracy, która będzie zaopatrywana w energię i ciepło z istniejącej elektrociepłowni zasilanej głównie odpadami komunalnymi, w połączeniu ze źródłami rozproszonymi. W tej dzielnicy znajdą się też punkty ładowania samochodów elektrycznych. System jest dwukierunkowy, to znaczy umożliwia sprzedaż energii do sieci, ale także wspomożenie się energią z sieci w razie niedoborów - opisuje Karolczyk.

Wiesław Różacki, dyrektor wykonawczy Mitsubishi Hitachi Power Systems Europe, uważa, że technologie produkcji energii, związane z paliwami kopalnymi, będą się w przyszłości skupiać na dalszej maksymalizacji sprawności i elastyczności. Ale źródła oparte na tradycyjnych surowcach będzie się wykorzystywać głównie do stabilizacji sieci, a nie do pracy "w podstawie". Jego zdaniem, kwestią relatywnie bliskiej przyszłości są wielkoskalowe "przechowalnie" energii.

- Magazyny energii w niewielkiej skali w przypadku instalacji prosumenckich mają już dzisiaj wymiar powszechny. Sądzę, że w ciągu kilku lat zaprezentowana zostanie kompleksowa, dopracowana technologia, pozwalająca na magazynowanie energii elektrycznej na wielką skalę - uważa Różacki.

Eksperci oceniają, że nie do zatrzymania jest trend związany z cyfryzacją technologii, komunikacją opartą na Internecie, spadkiem kosztów lokalnej produkcji energii elektrycznej i zmianami w sposobach korzystania z energii (m.in. rozwój mikrosieci). Cyfrowe technologie mocno zmieniają sposób zarządzania produkcją energii elektrycznej, jej transportem i wykorzystaniem.

Energetyka jest już na tej ścieżce zmian. Tradycyjny "pionowy" kierunek przepływu energii, od wielkich producentów do odbiorców, ulega zmianie na "poziomy" - pomiędzy rozproszonymi źródłami i konsumentami. Proces ten można stymulować, a w tym także opóźniać, decyzjami politycznymi. Prawdopodobnie jest jednak nie do zatrzymania. Zagadką pozostaje raczej tylko, w jakim tempie i jak daleko zajdzie... Być może za kilkadziesiąt lat domeną wielkich korporacji energetycznych pozostaną już tylko metropolie i aglomeracje miejskie, gdzie brakuje miejsca na rozwój energetyki rozproszonej.

Ireneusz Chojnacki, Piotr Apanowicz

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »