Brexit wywoła chaos?

Media krytyczne wobec porozumienia o brexicie

Brytyjskie media krytycznie przyjęły w poniedziałek wypracowaną treść umowy ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jednocześnie wskazują, że przed premier Theresą May stoi trudne zadanie przekonania do umowy parlamentu i opinii publicznej. Niemieckie gazety dość zgodnie przyznają, że umowa ws. brexitu jest najlepsza, jaką UE mogła uzyskać. Zdaniem francuskich , przyszłość Gibraltaru i rybołówstwa to zapomniane bomby z opóźnionym zapłonem.

Ostro na temat porozumienia napisał konserwatywny i eurosceptyczny "The Telegraph", twierdząc, że "umowa ws. wyjścia z UE jest dokładnym przeciwieństwem tego, za czym zagłosowaliśmy".

"Każdy może znaleźć w deklaracji politycznej, co mu się żywnie podoba - jest tak kuriozalnie mglista - ale umowa wyjścia jest prawnie wiążąca i to całe nędzne porozumienie podważy wolność i dobrobyt Wielkiej Brytanii" - napisał "The Telegraph".

Dziennik zwrócił zwłaszcza uwagę na ryzyko związane z mechanizmem awaryjnym dla Irlandii Północnej, który wszedłby w życie w razie braku innego porozumienia w sprawie przyszłych relacji. Według "Telegrapha" w obliczu trwającego sporu z Hiszpanią o Gibraltar daje to rządowi w Madrycie kartę pozwalającą na szantażowanie Londynu w dalszych negocjacjach groźbą zawetowania jakiegokolwiek porozumienia.

Reklama

Gazeta skrytykowała także zapisy dotyczące przyszłego porozumienia handlowego. W jej ocenie wykluczają one wypracowanie nowej umowy na wzór tej, którą Unia Europejska zawarła z Kanadą, jednocześnie zmuszając Wielką Brytanię do pozostania w jakiejś formie w unii celnej.

Jak dodano, proponowana umowa ma również "kompletnie nieakceptowalne konsekwencje konstytucyjne" - tak gazeta interpretuje wymóg dalszego przestrzegania wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

"To nieakceptowalne i obraźliwe. Wielka Brytania jest kolebką współczesnej zachodniej demokracji i kluczowym współautorem filozofii praw człowieka. Nasze sądy są niezależne i uczciwe: nie potrzebujemy uznawać alternatywnej władzy ETPCz, bo mamy najlepszy system sprawiedliwości na świecie" - napisał "The Telegraph".

Dziennik zaznaczył, że "rząd będzie próbował wywołać poczucie nieuchronności wokół tej umowy wyjścia, mówiąc posłom, że muszą wybrać między tym (porozumieniem) a chaosem".

"W efekcie jednak to porozumienie oznacza pozbawienie nas wolności na warunkach innej siły. To dokładne przeciwieństwo tego, za czym ludzie zagłosowali w referendum i krytycy tej umowy muszą ostrzec wyborców przed tym, co się dzieje" - zaapelowano.

Przeciwko proponowanemu porozumieniu wystąpił także tabloid "The Sun", który jest najlepiej sprzedającą się gazetą w kraju.

"Unijnym liderom zajęło jedynie 38 minut, aby potwierdzić warunki porozumienia. To pokazuje, jak bardzo złe ono jest dla Wielkiej Brytanii" - oceniono, dodając, że gazeta "nie może rekomendować tej umowy naszym czytelnikom ani posłom".

"Ile jeszcze ustępstw poczynimy w następnych kilku latach, zamknięci w unii celnej, o ile nie spełnimy wszystkich ich żądań? Jak możemy zgodzić się na umowę, która polega na ich dobrej woli?" - pytał dziennik.

"Sun" napisał też: "Premier ma rację, kiedy mówi, że politycy mają obowiązek uszanowania wyniku głosowania w referendum, ale zachowuje się protekcjonalnie wobec wyborców, kiedy mówi, że ludzie są znudzeni Brexitem. Oni nie chcą jedynie byle jakiej starej umowy. Definiujemy to, jak będą wyglądały najbliższe dekady, zróbmy to dobrze".

Jak ostrzeżono, "jeśli szefowa rządu obawia się, że mamy dość, to nie da się tego porównać z tym, co się wydarzy, jeśli - mimo historycznego głosu za niepodległością i suwerennością - będziemy sprowadzeni do roli kukiełki ciąganej za sznurki przez Brukselę".

Tabloid podkreślił, że premier "musi zagrać z Brukselą ostro", m.in. zmieniając zapisy dotyczące rozwiązania awaryjnego dla Irlandii Północnej. "W przeciwnym razie dalsza faza negocjacji sprowadzi się do ćwiczeń z tego, jak w różny sposób wywieszać białą flagę" - kpił "The Sun".

Bardziej wyważony w ocenach był centrowy "The Times", który zaznaczył, że "jeśli Theresa May ma uzyskać poparcie parlamentu dla swojej umowy, to musi przekonać posłów, że jest to najlepsze dostępne porozumienie, a wszystkie plany B są fantazjami".

Jak podkreślono, "szefowa rządu liczyła na to, że ustalenie warunków wyjścia Wielkiej Brytanii (z UE) zapewni chwilę, jeśli nie triumfu, to chociaż klarowności", ale dyskusja wokół szczytu skupiła się na sporze z Hiszpanią o status prawny Gibraltaru oraz wątpliwościach dotyczących możliwości przegłosowania porozumienia w parlamencie.

"(May) nie powinna mieć żadnych złudzeń, jeśli chodzi o skalę wyzwania. Zarówno zwolennicy Brexitu, jak i Unii Europejskiej skrytykowali je jako najgorsze z możliwych rozwiązań, zobowiązujące Wielką Brytanię do wielu lat podległości, po których dojdzie do ślepego skoku w niejasną przyszłość" - ostrzeżono.

"Times" zastrzegł, że jej sytuacja jest "pełna ironii", bo największymi obrońcami porozumienia są ministrowie, którzy w przeszłości namawiali do pozostania w Unii Europejskiej, a zwolennicy opuszczenia UE krytykują porozumienie jako gorsze od dalszego członkostwa i liczą na to, że parlament zablokuje jego wdrażanie - choć wcześniej byli przeciwnikami dawania mu prawa głosu w tej sprawie.

"Jednocześnie szefowa rządu, która twierdziła, że brak umowy jest lepszy od złej umowy, teraz uważa, że jej złe porozumienie jest lepsze od braku porozumienia. Pod tym względem May przypomina najbardziej swojego poprzednika Davida Camerona, który dał sobie trzy miesiące na przekonanie innych do członkostwa w UE, podczas gdy wcześniej przez całą karierę dogadzał eurosceptykom. May ma trzy tygodnie" - analizowano.

Dziennik ocenił, że brytyjska premier "ma rację: jedynymi alternatywami wobec jej porozumienia jest brak umowy wyjścia lub brak Brexitu".

"Jest jasne, że w parlamencie nie ma większości dla chaosu braku umowy, (...) więc jeśli posłowie odrzucą jej porozumienie, to będą w efekcie głosować za drugim referendum. Zanim to zrobią, powinni zapytać siebie samych, czy to jest na pewno to, czego tak naprawdę chcą - i czy dałoby to inny rezultat" - zakończono.

Jakub Krupa

Niemieckie gazety dość zgodnie przyznają, że umowa ws. brexitu jest najlepsza, jaką UE mogła uzyskać. Analizują zarazem dalsze losy tej umowy, która ma w brytyjskiej Izbie Gmin wielu przeciwników, a także podkreślają, że brexit nie okazał się "zaraźliwy".

Tygodnik "Spiegel" pisze w wydaniu online, że Unia Europejska "otrzyma teraz to, co najlepsze z obu światów". Taką właśnie wizję roztaczał przed Brytyjczykami ówczesny premier David Cameron, kiedy uzyskał od UE ustępstwa przed brytyjskim referendum w sprawie brexitu.

"Spiegel" wskazuje, że najprawdopodobniej to UE utrzyma dostęp do brytyjskiego rynku, być może jeszcze przez lata będzie inkasować brytyjskie składki członkowskie "i może zrastać się politycznie, nie będąc już hamowana przez Londyn".

W artykule podkreślono, że UE "osiągnęła jeden ze swoich najważniejszych celów - pokazała, że pożegnanie ze Wspólnotą nie jest przyjemne". "Spiegel" akcentuje, że nie sprawdziły się przepowiednie sceptyków, którzy uważali, że Brexit zachęci inne kraje do opuszczenia Wspólnoty. "Przeciwnie - te głosy szybko ucichły, gdy stało się jasne, że wystąpienie z UE ma bolesne, a może wręcz katastrofalne konsekwencje".

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że wiele wskazuje, iż ostatecznie na brexicie stracą wszyscy - po obu stronach kanału La Manche. "Rozwody są bolesne" - podsumowuje gazeta sytuację, ale też podkreśla, że z punktu widzenia pozostających w UE 27 państw mogło być gorzej. "FAZ" zwraca uwagę, że w negocjacjach dotyczących brexitu UE pokazała zwartość i pisze: "Nie spełniły się nadzieje Londynu na przyciągnięcie jakiegoś kraju UE kuszącymi obietnicami i wbicie w ten sposób klina między partnerów. Przeciwnie - główny negocjator z ramienia UE Michel Barnier i jego ekipa (...) osiągnęli godny uznania wynik".

Także "Stuttgarter Zeitung" zwraca uwagę, że wbrew wielu obawom wyrażona przez Brytyjczyków wola wyjścia ze Wspólnoty nie okazała się zaraźliwa dla reszty UE. Przeciwnie - w negocjacjach 27 państw unijnych zademonstrowało jedność. "Pozostaje mieć nadzieję, że ten sojusz (...) ogarnie również inne obszary polityki, w których ludzie od lat czekają na sukces, na przykład politykę migracyjną" - pisze gazeta.

"Die Welt" zwraca uwagę, że jeśli brytyjska premier Theresa May przeforsuje w Izbie Gmin wynegocjowaną właśnie umowę ws. brexitu, "Brytyjczycy na lata pozostaną ściśle związani z UE - ale nie jako członek, bez prawa głosu, ze statusem zredukowanym do wasala".

Gazeta dodaje, że jeśli przeciwnikom May powiedzie się "powstanie" przeciwko szefowej rządu i doprowadzą do wystąpienia W. Brytanii z UE bez porozumienia, będą musieli wziąć za to odpowiedzialność. "Die Welt" pisze, że "prowadziłoby to do chaosu", wskazuje na groźbę kryzysu gospodarczego, masowego bezrobocia i przejęcia władzy w W. Brytanii przez "arcylewicowego Jeremy'ego Corbyna".

Za "ostatnią opcję" gazeta uważa drugie referendum ws. brexitu i "Exit from brexit".

Media odnotowują wypowiedź niemieckiego ministra ds. europejskich Michaela Rotha, który przestrzegł brytyjskich krytyków wynegocjowanej umowy ws. brexitu przed jej odrzuceniem w Izbie Gmin. Roth podkreślił w wypowiedzi dla Deutschlandfunk, że "niczego lepszego nie będzie" - jeśli brytyjski parlament powie "nie", dojdzie do nieuregulowanego brexitu, co byłoby najgorsze dla wszystkich zainteresowanych.

Roth wskazał, że dla państw pozostających w UE wyjątkowo ważne jest to, iż "stały razem jako ekipa". Wyraził nadzieję, że UE będzie tę jedność demonstrować także w innych kwestiach.

"Die Zeit" pisze online, że UE dobrze poradziła sobie z pierwszą fazą negocjacji ws. brexitu, ale że "teraz będzie znacznie trudniej". Teraz deputowani do Izby Gmin zdecydują: "albo zaakceptują ten ze wszech miar uczciwy kompromis, albo Wielka Brytania wystąpi z Unii Europejskiej chaotycznie, bez porozumienia"."Die Zeit" podkreśla, że nikt poważny nie chce takiego brexitu bez porozumienia: "ani Brytyjczycy, których taka decyzja pogrążyłaby w głębokim kryzysie ekonomicznym i politycznym, ani Unia Europejska".

"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że większość Brytyjczyków chciałaby współdecydować o losach Europy, "co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę doświadczenia historyczne". Nie czują się oni jednak składową tego kontynentu. Zdaniem gazety tłumaczy to pełne napięć członkostwo W. Brytanii w UE "i bolesne pożegnanie".

Autor, Stefan Ulrich wyraża opinię, że "warunki wyjątkowej brytyjskiej pozycji w Europie są wątpliwe". Jego zdaniem przyszłość pokaże, że "splendid isolation" w żadnym razie nie jest taka wspaniała. Twierdzi, że USA pod rządami prezydenta Donalda Trumpa nie są już dla Brytyjczyków "obrońcą, na którym można polegać". Dodaje, że Brytyjczycy nie znajdą też lepszych partnerów handlowych niż państwa UE. "A wolności i suwerenności, które słusznie są dla nich tak ważne, nie są już w stanie bronić sami".

Zdaniem autora wszystko to sprawi - "bez względu na to, jaki będzie finał dramatu brexitu w Londynie w nadchodzących tygodniach" - że większość Brytyjczyków stanie się w przyszłości ponownie "Europejczykami z rozsądku". Ulrich podkreśla, że UE może ten proces wspierać. "Kanał La Manche nie jest oceanem. Niektórzy ludzie mogą go nawet przepłynąć. I UE powinna być zawsze otwarta dla Brytyjczyków, czy jako dla gości, czy też ponownie jako członków" - pisze na zakończenie.

OPINIE O POROZUMIENIU

Komentując niedzielny szczyt UE, poświęcony wyłącznie sprawie brexitu, francuskie media podkreślają w poniedziałek, że porozumienie niczego nie rozstrzyga definitywnie i nawet jeśli zatwierdzi je brytyjska Izba Gmin, to "do zrobienia pozostało wszystko".

"Porozumienie rozwodowe, ale co teraz?" - pytał w poniedziałek rano prezenter radia Europe 1, a internetowe wydanie dziennika "Le Monde" odpowiada artykułem zatytułowanym: "Do zrobienia pozostało wszystko".

"Światło na końcu tunelu?" - pyta redakcja dziennika "Liberation", ale autorka artykułu pod tym nagłówkiem ocenia, że tekst umowy, "przedstawiany jako najlepszy z możliwych, nikogo nie zadowala".

"Precyzyjnie ułożono choreografię tego nadzwyczajnego i bardzo krótkiego szczytu europejskiego. Podobnie jak przy rozwodzie po wielu miesiącach skomplikowanych negocjacji złożenie podpisu zajęło ledwie kilka sekund" - komentuje londyńska korespondentka tej gazety.

Dziennikarka podkreśla, że brytyjska premier Theresa May, przemawiając w Brukseli, "nie mówiła do Europejczyków ani do Europy", lecz "zwracała się głównie do Brytyjczyków, by doprowadzić do przyjęcia umowy przez Izbę Gmin".

Cytując May, która wyrażała radość "z powodu zlikwidowania raz na zawsze swobody przepływu osób (między Wielką Brytanią i UE - PAP) i końca płacenia astronomicznych sum do UE", dziennikarka zarzuca szefowej brytyjskiego rządu, że "ożywia mit dementowany przez jej własnych ekonomistów, zapowiadających spowolnienie wzrostu gospodarczego".

Korespondentka "Liberation" przyznaje, że zawarte porozumienie ma "silny ładunek symboliczny", ale w jej ocenie trudności dopiero nadchodzą. "Od 20 lat, głównie dzięki UE, było cicho o suwerenności Gibraltaru i Irlandii Północnej. Pozostały cztery miesiące do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE, a napięcia już powracają" - wskazuje.

Według komentatora ekonomicznego dziennika "Les Echos" przyszłość Gibraltaru i rybołówstwa to "nadal bomby z opóźnionym zapłonem". "W skali kontynentu Gibraltar to niewielka skała, ale to wielki kamień w butach negocjatorów brexitu" - ocenia, a Hiszpania według niego "łudzi się, że w pewnym momencie UE poprze jej żądania w sprawie odzyskania Gibraltaru", podczas gdy May uprzedziła, że "nie ma mowy o zostawieniu Gibraltaru".

W zamian za prawo rybaków z UE do prowadzenia połowów na brytyjskich wodach terytorialnych Francja i Holandia proponują dopuszczenie na jednolity rynek UE brytyjskich produktów morskich. Dziennikarz "Les Echos" zwraca uwagę, że Brytyjczycy "zawsze będą mogli sprzedawać swoje ryby według zasad Światowej Organizacji Handlu, płacąc niewielkie cło".

Brukselscy korespondenci "Le Monde'a" piszą, że "+27+ zależało na ochronie integralności rynku wewnętrznego, zachowaniu praw obywateli UE, przestrzeganiu zobowiązań finansowych Londynu oraz na zapewnieniu, że nie pojawi się granica w Irlandii", tj. między Irlandią a Irlandią Północną.

Dziennikarze "Le Monde'a" powołują się na niewymienionych z nazwiska "urzędników unijnych", którzy "ostrożnie" zapowiadają zatwierdzenie porozumienia przez Izbę Gmin "większością około 10 głosów", argumentując, że "od kilku dni pani May panuje nad sytuacją lepiej, niż można było przypuszczać".

W artykule podkreśla się, że "nie istnieje plan B" na wypadek niezatwierdzenia umowy przez brytyjski parlament, i że "na konferencji prasowej pani May nawet nie wspomniała o możliwości rozpisania nowego referendum" w sprawie pozostania Wielkiej Brytanii w UE.

Francuskie media wiele miejsca poświęcają wystąpieniu prezydenta Francji Emmanuela Macrona o "niezbędnej odbudowie" UE, która - jak przekonywał - "musi być bardziej zrozumiała dla narodów".

Dziennikarze "Le Monde'a" zauważają, że wystąpienie francuskiego przywódcy "niepozbawione było kalkulacji" wyborczych, ale przede wszystkim jako uderzające oceniają, że "pytania o wspólną przyszłość +27+ są od kilku miesięcy całkowicie nieobecne w debacie europejskiej" i "już tylko Emmanuel Macron ryzykuje podjęcie tego tematu".

Porozumienie nie uspokoiło Francuzów mieszkających w Wielkiej Brytanii i wielu z nich "przygotowuje się do wyjazdu" - informowało w poniedziałek rano radio RTL. Wypowiadające się w audycji osoby uznały, że pozostanie w tym kraju jest zbyt ryzykowne, gdyż wiele banków i firm przenosi działalność na kontynent. "Nie wiemy, w jakim sosie nas schrupią" - mówiła kobieta pracująca w City, co prowadząca program skomentowała uwagą, że podobnie myśli wielu Europejczyków.

Osiągnęliśmy kompromis - kompromis najlepszy z możliwych dla Polski i dla Polaków - ocenił premier Mateusz Morawiecki w wideo opublikowanym na Twitterze i podsumowującym niedzielny szczyt w Brukseli ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE . Zdaniem premiera warto było skutecznie i merytorycznie negocjować.

Premier Mateusz Morawiecki po zakończeniu niedzielnego szczytu UE ws. brexitu w Brukseli powiedział, że umowa ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE gwarantuje prawa polskich obywateli na wyspach brytyjskich i ma również zabezpieczyć kwestie finansowe.

Premier w podsumowującym ten szczyt wideo podkreślił ponadto, że "dla nas był to proces trudny, ale musieliśmy zagwarantować prawa polskich obywateli mieszkających na Wyspach Brytyjskich i w pełni to się udało".

Jak dodał, udała się jeszcze inna niesamowicie ważna rzecz, czyli zapewnienie finasowania brytyjskiego dla wszelkich projektów unijnych, które toczą się w Polsce i które jeszcze mogą się rozpocząć w kolejnych latach w obecnej perspektywie budżetowej.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: rybołówstwo | Gibraltar | brexit uk ue | brexit
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »