Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Euro w Polsce. Szansa na lepsze życie czy pętla na szyję Polaków?

Na przyjęciu euro Polacy wiele mogą zyskać, o ile sam proces przeprowadzi się z głową, mając na uwadze interes kraju i jego obywateli, a nie wyłącznie "słupki" i wskaźniki makroekonomiczne.

Jak przyjęcie euro wpłynie na życie statystycznego Polaka? Rozmowy na szczycie pomijają tego typu kwestie. Podkreśla się wzrost PKB, korzystne warunki dla eksporterów; zapomina jednak o tych najważniejszych jak rynek pracy i wynagrodzeń. Czy skorzystamy na przyjęciu wspólnej waluty?

Euro, znaczy politycznie

Z przejściem na euro nie jest wcale tak prosto, jakby się mogło na początku wydawać. To ogromne przedsięwzięcie dla całego kraju. Zmiana waluty nie dotyczy wyłącznie wprowadzenia do obiegu nowych banknotów i rezygnacji z dotychczas obowiązujących. By w ogóle poważnie myśleć o wprowadzeniu euro w Polsce musimy najpierw zmienić konstytucję. Jak podkreśla prof. Marek Chmaj z Wydziału Prawa i Nauk Społecznych SWPS: - By to zrobić potrzebna będzie większość minimum dwóch trzecich w sejmie (306 posłów) i bezwzględna większość w senacie - dodaje. - Zajdzie potrzeba może nie tyle likwidacji Narodowego Banku Polski, co istotne ograniczenie zakresu jego kompetencji. Podobnie zbędna okaże się Rada Polityki Pieniężnej, która nie będzie mogła dłużej pełnić swojej roli, po tym jak podporządkujemy wszystkie procedury pod Europejski Bank Centralny - komentuje Chmaj.

Reklama

Dla tego typu inicjatyw niezbędne okazuje się zatem pojednanie wśród partii politycznych albo wola narodu, która zdecyduje się na większościowe poparcie dla jednej partii. Na razie dla zaistnienia tego typu scenariuszy nie ma w Polsce żadnych szans. Ewentualne wprowadzenie wspólnej waluty może nastąpić dopiero za kilka, jeśli nie kilkanaście lat. Do tego czasu wiele w polskiej gospodarce bez wątpieniu się zmieni. Tym niemniej, warto już dzisiaj rozpocząć społeczny dialog i akcję informacyjną nt. potencjału i zagrożeń przystąpienia do strefy euro.

Nowa waluta to nowe niepokoje?

- Wprowadzenie euro to zasadniczo dwie kwestie: ryzyko kursowe i optymalny poziom konwersji, czyli poziom kursu waluty przy wejściu do strefy euro - komentuje Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Bank Polska.

Co to oznacza dla statystycznego obywatela? W zależności od kursu wymiany będzie mógł stracić albo zyskać. - Powinno dążyć się do tego, by kurs konwersji był kursem równowagi. W podobnej sytuacji gospodarka przejdzie na nową walutę w sposób płynny, a różne sektory i branże zareagują na tę "rewolucję" w sposób neutralny - dodaje Krześniak.

Jest to oczywiście kwestia niezwykle ważna, bo odpowiednio ustalony kurs wymiany będzie mieć wpływ na wszelkie sfery naszego życia w nowej rzeczywistości. Można tego typu sprawy bagatelizować i pozwolić politykom na podejmowanie decyzji w imieniu narodu bez żadnej kontroli. By móc jednak brać czynny udział w dialogu o wprowadzeniu euro należy zrozumieć z czym w ogóle tego typu zmiana jest. Nie można zapominać, że gospodarka jest systemem naczyń połączonych. Nierównowaga może doprowadzić do poważnych problemów.

Jeśli kurs wymiany będzie zbyt wysoki to firmy będą tracić swoją konkurencyjność. Często tego typu ostrzeżenia wysuwane są przez ekonomistów. Wydaje się to słuszne. Ograniczona konkurencyjność polskich firm wymusi na nich obniżkę kosztów, co będzie mieć przełożenie na takie zmienne jak wysokość pensji i rynek pracy (cięcia oznaczają zwiększone zwolnienia, wzrost bezrobocia, itd.).

Natomiast ryzyko kursowe po wprowadzeniu euro zostanie ograniczone. - Wprowadzenie euro ma pozytywny wpływ na ryzyko kursowe. Dla turystyki czy wymiany handlowej będzie to korzystna zmiana - podkreśla Krześniak. Dla Polaków pracujących za granicą znacznie mniej wyraźna będzie "premia" z tytułu otrzymywanej pensji w obcej walucie. Nie będą oni także tracić w wyniku niekorzystnego przeliczenia euro na złote.

Odmienną, ale nie mniej ważną kwestią jest sprawa zarobków Polaków po wprowadzeniu wspólnego pieniądza. - Im silniejszy kurs złotego (kurs konwersji), tym wynagrodzenia i siła nabywcza wynagrodzeń i emerytur będzie wyższa, co z punktu widzenia przeciętnego obywatela będzie efektem pozytywnym - komentuje Krześniak. Z drugiej strony nie zapominajmy o powiązaniach handlowych ze strefą euro, tj. głównym obszarem gospodarczym dla Polski. - Zbyt silny kurs konwersji negatywnie wpłynie na polskie firmy, które byłyby zmuszone ciąć koszty, co znowu odbiłoby się na wynagrodzeniach i rynku pracy - podkreśla Krześniak.

Często przeciwnicy wprowadzenia euro w Polsce wskazują jako główny powód zbyt duża nierównowagę w zarobkach. Prawidłowe określenie kurs wymiany, który powinien być maksymalnie zbliżony do kursu równowagi jest tak samo ważny jak wyznaczenie momentu, w których przyjąć euro i tym samym dołączyć do strefy wspólnej waluty. - Teraz polska gospodarka rozwija się średnio szybciej niż strefa euro, wobec czego, w przeciągu kilku dekad rozdźwięk PKB na mieszkańca między Polską a strefą euro będzie się zmniejszać - komentuje Krześniak. Im mniejsza różnica w poziomie dochodów realnych, tym przyjęcie euro będzie płynniej przebiegać. Istotna zatem nie jest już wyłącznie sprawa czy euro przyjąć, ale także kiedy.

Ceny w górę?

Przeciwnicy wprowadzenia euro często podkreślają, że nasza słaba gospodarka bardzo negatywnie zareaguje w momencie przejścia na europejską walutę. Jednym z głównych zarzutów jest przewidywany wzrost cen. - Z punktu widzenia inflacji nie wydaje się, by wejście polski do strefy euro spowodowało skokowy wzrost cen. Można podejrzewać, że dojdzie do jednorazowego impulsu. Detaliści zechcą zapewne zaokrąglić ceny w górę przy nadającej się dla tego okazji - komentuje Rafał Benecki, główny ekonomista Banku ING. Nie można wykluczyć, że sektory/branże produkcyjne i usługowe mogą reagować w odmienny sposób. - Rodzimy rynek towarów i usług w Polsce jest już dzisiaj otwarty na Europę, co powinno nas zabezpieczyć przed ewentualnym wzrostem cen. Jeśli nawet do niego dojdzie, to w końcowym rozrachunku równowaga zostanie utrzymana. Może np. wzrosnąć cena żywności, ale w zamian spaść cena towarów importowanych - uspokaja Benecki.

Ceny inne niż konsumpcyjne mogą jednak kształtować się w odmienny sposób. - Wraz z wprowadzeniem euro zniknie ryzyko kursowe, a to może wspierać zagraniczne inwestycje na polskim rynku nieruchomości. Wyższy popyt na rodzime nieruchomości sprawi, że ceny mieszkań wzrosną. Z drugiej jednak strony może się okazać, że będzie to miało pozytywny wpływ na ilość mieszkań pod wynajem, a nie zapominajmy, że w tym sektorze ciągle w Polsce mamy spory deficyt - dodaje Benecki.

Rynek pracy powinien skorzystać. Wejście do strefy euro to potencjalnie napływ inwestycji, a to oznacza więcej zakładów pracy. Warto mieć jednak na uwadze, że polski rynek pracy będzie także bardziej podatny na zmieniające się warunki gospodarcze w regionie (strefa euro) i na kontynencie. Zdaniem Beneckiego, warunki rynkowe byłyby nieubłagane, a sposób na przeciwdziałanie kryzysom czy spowolnieniom mocno ograniczone lokalnie. W czasie spowolnienia gospodarczego znacznie intensywniej reagowałby rynek pracy. Ludzie szybciej mogliby pozostać nagle bez zajęcia. - Przy płynnym kursie rodzimej waluty, podczas spowolnienia gospodarczego, złoty osłabiał się, co dawało oddech pracodawcom. Nie trzeba było ciąć w sposób dramatyczny kosztów pracy, co najczęściej przebiega poprzez zwolnienia, które mają rekompensować straty i mniejsze obroty - dodaje Benecki.

Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: euro w Polsce | przyjęcie euro | euro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »