Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Trzeba pobudzić unijną gospodarkę!

Główne frakcje polityczne w Parlamencie Europejskim poparły zaprezentowany w środę przez szefa KE Jean-Claude'a Junckera program pobudzenia inwestycji w Europie. Zdaniem europosłów w plan powinny się zaangażować kraje członkowskie. Komisja Europejska uważa za najważniejsze dla wzrostu i konkurencyjności gospodarczej UE: energia, transport, szerokopasmowe sieci internetowe, edukacja oraz badania i rozwój.

- Jestem pełen podziwu, że w ciągu trzech tygodni pracy KE udało się przedstawić projekt" - powiedział w czasie debaty szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPL) w PE Manfred Weber.

W jego ocenie bardzo dobrze, że projekt mobilizuje kapitał prywatny. Powiedział, że ważna jest też świadomość, że środki finansowe nie rozwiążą problemów same z siebie, bo cały czas potrzebne są też reformy strukturalne.

Jean-Claude Juncker przedstawił przekonującą propozycję. Proszę krytyków, którzy już teraz w tej sprawie się wypowiadają, o konstruktywne podejście - zapowiedział Weber.

Reklama

Zwrócił się do krajów członkowskich, aby pomogły w realizacji tego projektu. - Możemy z naszego wspólnego budżetu wyasygnować 315 mld euro, ale jeżeli państwa członkowskie chciałyby zwiększyć tę sumę, to oczywiście jest taka możliwość, bo projekt ma otwartą strukturę - powiedział.

Poparcie dla propozycji szefa KE wyraził także przewodniczący frakcji Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów Gianni Pittella.

- Wiele rzeczy w tym planie nas przekonuje. W szczególności metoda. Skończyły się czasy porozumień zawieranych przez rządy przy drzwiach zamkniętych. W kwestii tego planu Parlament Europejski będzie w pełni zaangażowany - zapowiedział.

W jego ocenie istotne jest to, że KE chce w tym planie stworzyć narzędzie inwestycyjne. - Od miesięcy się tego domagamy. Ważna jest rola EBI. Przekonuje nas wspieranie ryzykownych inwestycji. Do tego potrzebna jest baza finansowa o charakterze publicznym - zaznaczył socjaldemokrata. Dodał, że jego ugrupowanie chce inwestycji służących obywatelom, które jednak nie zawsze są łatwe w realizacji.

Wskazywał jednocześnie, że potrzebne są jasne priorytety dotyczące realizowanych inwestycji. "Obywatele powinni wiedzieć, gdzie idą ich pieniądze" - zaznaczył. Podkreślił, że dla jego grupy politycznej priorytetem jest transformacja energetyczna, bo zmiany klimatyczne zagrażają społeczeństwu.

Pittella wskazywał też na potrzebę zaangażowania państw członkowskich w ten plan. - Ważne jest to, co pan powiedział, że składki państw członkowskich nie będą wkalkulowywane w obliczanie deficytu czy zadłużenia w pakcie stabilności i wzrostu. To bardzo ważne - podkreślił.

Zdaniem szefa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w PE (EKR) Syeda Kamalla bardzo ważne jest uwolnienie potencjału inwestycyjnego. - Należy się zastanowić, jak uwolnić ten potencjał inwestycyjny bez obciążania nadmiernie podatników. Jak możemy uniknąć sytuacji, w której prywatni inwestorzy wahają się przed inwestycjami - wskazywał.

Szef Liberałów w PE Guy Verhofstadt ocenił, że program Junckera wymaga pewnych uzupełnień. "Musimy zliberalizować rynki, otworzyć je. Mówię tutaj o energetyce, rynku cyfrowym. Nie wystarczy powiązać Francji i Hiszpanii, jeśli chodzi o energetykę; jeśli okaże się, że we Francji są takie przepisy, które nie pozwalają na wykorzystanie tej energii z Hiszpanii, to nie ma to sensu i należy to zmienić" - tłumaczył.

Także Verhofstadt wskazywał, że w plan powinny się zaangażować państwa unijne. Powiedział, że sprawę należy poruszyć na szczycie grudniowym.

Wątpliwości co do powodzenia planu wyraził lider frakcji Zielonych Philippe Lamberts. Docenił fakt, że w niecały miesiąc swojej pracy KE przedstawia propozycję, jednak jego zdaniem, choć zawiera ona dobre i ważne elementy, to wątpliwa jest realność finansowania niektórych rozwiązań.

Program szefa KE skrytykowała Zjednoczona Lewica Europejska - Nordycka Zielona Lewica - zarzucając mu brak realnych możliwości realizacji.

Krytyki nie szczędził także Patrick O'Flynn z eurosceptycznej Grupy Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej. "Nie ma pan tych 300 mld euro. (...) Tak naprawdę ten mechanizm jest nierzetelny. To jest wielka ułuda" - mówił.

Długo oczekiwany plan, który ma pobudzić inwestycje w UE na ponad 300 mld euro został przedstawiony przez Junckera w PE w środę. Ma być panaceum na słabości niemogącej się podnieść z kryzysu gospodarki unijnej. Program zakłada, że z 21 mld euro uda się wygenerować 15-krotnie większe inwestycje sięgające 315 mld euro. Realnego kapitału może być więcej niż 21 mld euro, jeśli zdecydują się go dostarczyć państwa członkowskie.

Udział w debacie o pobudzeniu inwestycji w Unii bierze też polski rząd, który w zeszły czwartek rozesłał do pozostałych państw członkowskich dokument ze szczegółami propozycji w sprawie utworzenia Europejskiego Funduszu na rzecz Inwestycji autorstwa ministra finansów Mateusza Szczurka. Polska proponuje, by na ten cel skierować ponad dwukrotnie wyższą sumę niż chce Juncker - 700 mld euro w ciągu kilku lat.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: strefa euro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »