Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Sejm za wypowiedzeniem umów o ochronie inwestycji z 12 krajami UE

Sejm przyjął w zeszły czwartek ustawy upoważniające prezydenta do wypowiedzenia porozumień dotyczących popierania i wzajemnej ochrony inwestycji między Polską, a 12 krajami UE - m.in. Grecją, Hiszpanią czy Wielką Brytanią. Ustawy wyrażają zgodę na dokonanie przez prezydenta wypowiedzenia umów między Polską, a: Grecją, Hiszpanią, Finlandią, Niemcami, Bułgarią, Wielką Brytanią i Irlandią Północną, Austrią, Litwą, Chorwacją, Węgrami, Szwecją i Łotwą.

Porozumienia zawarto przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej, a ich celem było przyciągnięcie inwestycji zagranicznych do naszego kraju. "Obecnie poziom prawodawstwa oraz dostęp do powszechnego sądownictwa w RP dają inwestorom zagranicznym gwarancję ochrony inwestycji z możliwością dochodzenia swoich praw na drodze sądowej" - uzasadniono nowe regulacje.

Jak wynika z uzasadnień ustaw, obowiązywanie umów jest ponadto kwestionowane przez Komisję Europejską ze względu na niezgodność z prawem UE. "Podobnie jak kwestionowane jest obowiązywanie wszystkich pozostałych umów o popieraniu i wzajemnej ochronie inwestycji zawartych pomiędzy państwami członkowskimi UE (tzw. umów intra-EU BIT) - wskazano. Dodano, że państwa członkowskie UE, w tym Polska zostały wezwane przez Komisję Europejską do zakończenia obowiązywania umów intra-EU BIT.

Reklama

Zakończenie porozumień dot. ochrony inwestycji między Polską a 12 państwami UE nie będzie też miało negatywnych skutków gospodarczych czy społecznych - podkreślono. "Wręcz przeciwnie, należy oczekiwać, że zostanie ono życzliwie przyjęte, z uwagi na publiczną krytykę w Polsce umów intra-EU BIT i międzynarodowego arbitrażu inwestycyjnego" - ocenili autorzy.

Mają wejść w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia.

Decyzję o wygaszaniu umów o ochronie wewnątrzwspólnotowych inwestycji podjęto w Polsce już w 2011 roku i to nic ekscytującego, gdyby nie fakt, że Unię opuszcza właśnie druga gospodarka Europy. Przez lata umowy Intra-EU BIT stały się za to podstawą do pozwów i gospodarczym straszakiem stosowanym przez starą Unię wobec krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski.

Wypowiadanie dwustronnych umów o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji zawieranych pomiędzy krajami Unii Europejskiej (Intra-UE BITs, ang. Bilateral Investment Treaties) nie jest ani zjawiskiem nowym, ani wyjątkowym. Swoich Intra-BIT-ów w całości pozbyły się już Włochy (2013) oraz Irlandia (2012), słynąca z wyjątkowo skutecznego przyciągania inwestycji zagranicznych. Większość z tych umów została zawarta przed kolejnymi rozszerzeniami Unii w latach 2004, 2007 i 2013, kiedy jedna lub obie strony umowy nie były jeszcze członkami Wspólnoty.

Po akcesji natomiast nowe państwa zaczęły podlegać tym samym regulacjom dotyczącym jednolitego rynku. Chodzi tu zwłaszcza o swobodę przepływu kapitału i przedsiębiorczości oraz zakazu dyskryminacji ze względu na przynależność państwową, co jest niezgodne z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

W związku z obowiązywaniem nadrzędnych według Komisji Europejskiej przepisów dotyczących transgranicznych porozumień inwestycyjnych państwa członkowskie były, począwszy od 2006 roku, wzywane do stopniowego rozwiązywania swoich umów, mimo to w Unii wciąż funkcjonuje ich ok. 200. KE podkreślała także wielokrotnie, i jest to wciąż najważniejszy jej argument, że BIT-y są niekompatybilne z prawodawstwem unijnym.

Polska wypowiada właśnie umowy z: Grecją, Hiszpanią, Finlandią, Niemcami, Bułgarią, Austrią, Litwą, Chorwacją, Węgrami, Szwecją, Łotwą oraz Wielką Brytanią, co budzi największe kontrowersje w związku z brexitem.

Jak zapewnia ustawodawca, nie będzie to jednak miało negatywnych skutków gospodarczych czy społecznych. Z drugiej strony nie wiadomo czy umowy uda się rozwiązać za porozumieniem stron, jak deklarowano w przypadku Danii, Rumunii oraz Czech, czy Polska wypowie je jednostronnie, jak z Portugalią.

Warto tu zaznaczyć, że wypowiadanie dwustronnych umów o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji nie jest pomysłem nowym. Do wygaszania Intra-EU BIT-ów Polska zobowiązała się już w czerwcu 2011 roku, kiedy Ministerstwem Gospodarki w rządze Donalda Tuska kierował Waldemar Pawlak.

Zachód pozywa Wschód

Porozumienia przez długie lata, zwłaszcza przed przystąpieniem Polski do Unii, pomagały przyciągać zagranicznych inwestorów, zwiększały ich bezpieczeństwo, zapewniały miejsca pracy i transfer technologii, ale jest także druga strona medalu.

Obecnie BIT-y wykorzystywane są często jako środek nacisku na rządy w sprawach gospodarczych, np. w obliczu zmian w prawie niekorzystnych dla inwestora. Umów używa się wtedy jako straszaka, ponieważ transgraniczne kontrakty dają inwestorom zagranicznym możliwość pozwania obcych państw do międzynarodowych sądów arbitrażowych, jeśli ci dojdą do wniosku, że doszło do naruszenia ich praw, np. w kwestiach podatkowych lub niedotrzymania umów.

Do tej pory strona Polska wygrała niemal wszystkie arbitraże (skuteczność 97 proc.), mimo to rząd poniósł wielomilionowe straty z tytułu kosztów sądowych, które nie zawsze udawało się odzyskać. Każdy taki epizod to nawet 4 mln zł z kieszeni podatników, co na przestrzeni lat kosztowało ponad 50 mln zł.

Jest jeszcze jeden niezwykle istotny aspekt funkcjonowania wewnątrzwspólnotowych umów o ochronie inwestycji. Większość z pozwów rozpatrywanych przed trybunałami arbitrażowymi wytaczanych jest przez kraje Starej Unii przeciwko państwom Europy Środkowo-Wschodniej z pominięciem narodowych systemów sądowniczych.

Do 2015 roku przeciwko krajom naszego regionu inwestorzy wytoczyli łącznie przynajmniej 77 pozwów (nie wszystkie są jawne) opierających się o dwustronne umowy o ochronie inwestycji, z czego 50 opierało się Intra-EU BITs, co stanowi 65 proc. wszystkich procesów.

Dla porównania przeciwko krajom zachodnim wytoczono łącznie 7 takich pozwów, z czego tylko 1 oparto o Intra-UE BIT (Portugalia). Wśród krajów najczęściej pozywanych w oparciu o Intra-EU BIT rekordzistami regionu są Czechy (14 pozwów Intra-EU BIT), za nimi Polska (9), Słowacja (7), Węgry (6), Rumunia (5), Estonia, Łotwa i Bułgaria (2), Lita i Słowenia (1).

Polsko-brytyjski BIT jeszcze przez 15 lat

To żadna tajemnica, że z inwestycjami w Polsce nie jest ostatnio najlepiej. Według Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju przy ONZ (ang. UNCTA) do naszego kraju w 2017 roku napłynęło tylko 6,43 mld dolarów w bezpośrednich inwestycjach zagranicznych (BIZ) w porównaniu do 13,93 mld dolarów w roku poprzednim. Straciliśmy tym samym pozycję lidera w regionie jeśli chodzi o BIZ i spadliśmy z 10. na 13. miejsce w Unii plasując się za Czechami, Portugalią i Luksemburgiem. Nie oznacza to jednak, że wypowiedzenie dwustronnych umów o ochronie inwestycji może z sposób znaczący i natychmiastowy pogorszyć i tak kulejącą atrakcyjność dla inwestorów.

Przede wszystkim dlatego, że Polska nie jest odosobnionym przypadkiem w Europie, a Komisja Europejska od lat apeluje o odchodzenie od starych porozumień, które są niezgodne z prawodawstwem unijnym. Ostatecznie zatem wszyscy członkowie Wspólnoty będą rezygnować z europejskich BIT-ów, dobrowolnie lub pod groźbą sankcji ze strony Komisji Europejskiej.

Nie jest także tak, że ochrona inwestorów wygaśnie automatycznie tuż po wejściu decyzji w życie. W wielu umowach, nawet tych podpisanych w PRL-u, przewidziano wieloletnie okresy przejściowe chroniące firmy na dokładnie tych samych zasadach, na których funkcjonują teraz. Dla przykładu umowa podpisana pomiędzy Polską a Holandią zakłada 15-letni okres przejściowy i nie jest to odosobniony przypadek.

Jedyny powód do zmartwień może nasuwać umowa podpisana pomiędzy Rządem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej a Rządem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej 8 grudnia 1987 r., czyli jeszcze w PRL-u.

Wszystko dlatego, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii i upłynięciu wszelkich ewentualnych okresów przejściowych Zjednoczone Królestwo nie będzie podlegało prawodawstwu unijnemu ani jurysdykcji Trybunału Unii Europejskiej. Polskie firmy będą jednak chronione na podstawie przytoczonej wyżej umowy, w której jasno wskazano, że "W odniesieniu do inwestycji dokonanych w czasie obowiązywania umowy jej postanowienia zachowują moc w ciągu 15 lat od daty jej wygaśnięcia, nie naruszając możliwości stosowania powszechnie obowiązujących zasad prawa międzynarodowego po upływie tego okresu."

Oczywiście to chyba najbardziej niefortunny czas na wypowiadanie porozumień inwestycyjnych z Wielką Brytanią, zwłaszcza że jest ona szóstym największym inwestorem zagranicznym w Polsce (8,9 mld euro w 2016 roku).

W tym wypadku logika nakazywałaby utrzymanie umowy w mocy tak długo, jak to możliwe, ponieważ wypowiadając porozumienie ze Zjednoczonym Królestwem będziemy skazani na dokument wynegocjowany w przyszłości przez Unię , która jak wiadomo, ma poważne problemy z negocjowaniem umów handlowych i inwestycyjnych. Najlepszym tego przykładem jest CETA i TTIP.

Krzysztof Oflakowski dla Interia.pl

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: umowy | ochrona
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »