Bankructwo Grecji: Następna w kolejce czeka Portugalia

- Nawet jeśli Grecy powiedzą w niedzielę "nie" reformom, giełdowe spadki nie powinny być już tak gwałtowne jak na początku tygodnia, a sytuacja w końcu się ustabilizuje- uważa Łukasz Bugaj z DM BOŚ. Zdaniem analityków walutowych bankructwo Grecji to nie koniec problemów. Nastepna w kolejce jest Portugalia.

Grecja nie jest bowiem krajem znaczącym gospodarczo, a hałas wokół niej wiąże się z przynależnością do strefy euro. Jednak nawet, jeśli zdecyduje się pozostać na drodze oszczędności, inwestorzy mogą liczyć tylko na krótkoterminowe wzrosty, bo taka odpowiedź też skomplikuje sytuację w tym kraju.

- Nawet Irak, kraj targany w tym momencie wojną, ma większą gospodarkę niż Grecja - mówi w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ. - Jedyne znaczenie Grecji w tym momencie jest takie, że jest w strefie euro i nie wiadomo, jak zakończyć się może jej ewentualne opuszczenie.

Reklama

Taki precedens zdaniem analityka byłby przykładem dla innych zadłużonych państw. Już teraz jako następną w kolejce do wyjścia wymienia się Portugalię. Stąd niepewność wobec przyszłości Eurolandu i strach inwestorów. Od piątkowego zamknięcia WIG20 stracił 1,75 proc., niemiecki DAX - 3,4 proc., brytyjski FTSE - 1,8 proc., a amerykański S&P 500 - 1,2 proc. Grecja nie jest jednak jedyną przyczyną giełdowych spadków.

- Całe zamieszanie w Grecji wpisuje się w obowiązujący trend spadkowy na giełdzie - mówi analityk. - Ten kraj jest jednym z czynników i niekoniecznie głównym. W tym tygodniu jednak rzeczywiście niepokój wokół Grecji był jedną z głównych przyczyn spadków - dodaje.

Według niego rozwiązanie problemu spłaty długu wobec europejskich wierzycieli pomogłoby ustabilizować sytuację na rynkach, jednak może nie wystarczyć do odwrócenia trendu spadkowego. Przypomina, że na przykład w Polsce sytuacja na giełdzie związana jest także z gorszymi wynikami bardzo ważnego dla warszawskich indeksów sektora bankowego i niepewnością w związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.

- Jeśli mówimy o zachodzie Europy, to mamy nieco gorsze dane ze sfery gospodarczej. Także odbicie w Stanach Zjednoczonych jest obserwowane, ale nie w takiej skali, w jakiej oczekiwano - wylicza analityk.

Jak twierdzi Łukasz Bugaj, jeśli nawet dojdzie do wyjścia Grecji ze strefy euro, to sytuacja się w dłuższym terminie ustabilizuje, choć proces ten może potrwać dłużej niż w przypadku jej pozostania w Eurolandzie. Z drugiej strony, nawet jeśli społeczeństwo greckie zagłosuje za przyjęciem pomocy finansowej i zobowiązaniem się do bolesnych reform, także nie uniknie perturbacji politycznych.

- Napięcia na pewno będą miały miejsce, bo wydaje mi się, że trudno będzie nawiązać ponowną nić porozumienia między rządem Aleksisa Ciprasa a Brukselą. Rzeczywiście po minionym weekendzie atmosfera na tej linii wyraźnie się pogorszyła - wyjaśnia analityk. - Wydaje się, że sytuacja jest patowa. W krótkim terminie jednak w przypadku wyrażenia chęci przyjęcia pomocy w referendum możemy spodziewać się wzrostów na rynkach. Oczywiście, potem inwestorzy się zorientują, że sytuacja w Grecji nie jest klarowna. Niemniej, jeżeli będzie odpowiedź na "nie", to będziemy mieli kontynuację spadków.

Źródło informacji

Newseria Inwestor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »